Maj 2018

Naukowcy przypadkowo odkryli, że nanocząstki z zielonej herbaty zabijają raka płuc

Zielona herbata oferuje mnóstwo korzyści zdrowotnych, między innymi zmniejsza ryzyko pojawienia się różnych rodzajów nowotworów. Teraz naukowcy odkryli, że specjalnie przygotowana substancja, oparta o ekstrakt z zielonej herbaty, pozwala skutecznie zwalczać komórki nowotworowe płuc.

 

Dzisiejsza medycyna coraz częściej skupia się na zastosowaniu tzw. kropek kwantowych w walce z rakiem. Jednak nanoczątki te zwykle produkowane są chemicznie. Proces wytwarzania jest drogi i skomplikowany, a powstałe kropki kwantowe są toksyczne. Tymczasem naukowcy z Indii i Uniwersytetu w Swansea znaleźli właśnie tanią i bezpieczną alternatywę.

Dr Sudhagar Pitchaimuthu i jego zespół wymieszał ekstrakt z liści zielonej herbaty z siarczanem kadmu i siarczkiem sodu, a następnie inkubowano substancję, aż powstały kropki kwantowe – nanocząstki 400 razy cieńsze od ludzkiego włosa. Badacze dostarczyli je do komórek nowotworowych w płucach.

Źródło: Swansea University

Naukowcy odkryli, że przygotowane w ten sposób kropki kwantowe skutecznie zwalczają komórki rakowe, zabijając aż 80% z nich. Wykazano, że ekstrakt z zielonej herbaty to dobra alternatywa dla produkcji nietoksycznych nanocząstek.

 

Zespół, który dokonał tego odkrycia, zamierza kontynuować swoje eksperymenty. Zaplanowano rozpoczęcie produkcji tych kropek kwantowych na większą skalę, dzięki czemu będzie można ustalić, jak wiele mają zastosowań w medycynie i nie tylko.

 


Wielki strajk kierowców ciężarówek sparaliżował całą Brazylię

Brazylia od kilku dni jest dosłownie sparaliżowana. W całym kraju zaczęło brakować żywności i paliwa. Wszystko zaczęło się od ogólnokrajowego protestu, w ramach którego setki tysięcy kierowców ciężarówek zablokowało prawie wszystkie autostrady.

 

Wielki protest na skalę krajową rozpoczął się w poniedziałek. Praktycznie cały transport w Brazylii stanął w miejscu. Wiele zakładów produkcyjnych wstrzymało działalność, a część szkół zamknięto. Na niektórych stacjach benzynowych i lotniskach brakuje paliwa, dlatego w kraju odwołano część lotów. W sklepach zaczyna brakować podstawowych produktów, a w szpitalach kończą się zapasy. W Sao Paulo, największym mieście w Brazylii, ogłoszono stan wyjątkowy.

Za protestami stoi związek zawodowy Abcam, który reprezentuje około 600 tysięcy kierowców. Ich niezadowolenie wynika z wysokich cen paliwa. Od 2016 roku, diesel podrożał o prawie 100%. W czwartek miało dojść do porozumienia między kierowcami a rządem. Władze zaproponowały obniżenie akcyzy na paliwo o 10% na okres 30 dni, ale w zamian oczekiwały zawieszenie protestów na 15 dni. Okazało się jednak, że Abcam nie przyjął tej propozycji.

 

W piątek, prezydent Michel Temer nakazał wojsku siłą odblokować autostrady twierdząc, że kierowcy ciężarówek nie mają prawa paraliżować całego kraju. Armia zdołała już znieść połowę blokad i częściowo przywróciła ruch w Brazylii, natomiast rząd zaczyna nakładać kary finansowe w wysokości 100 tysięcy reali brazylijskich (tj. ponad 100 tysięcy złotych) firmom transportowym za każdą godzinę trwania protestu.

 


Atak akustyczny w Chinach. Pracownik rządowy USA doznał uszkodzenia mózgu

Pracownik rządowy Stanów Zjednoczonych mógł paść ofiarą ataku akustycznego w Chinach. Przedziwna sytuacja dobitnie przypomina wydarzenia, które miały miejsce w zeszłym roku na Kubie. Ofiara tego ataku doznała łagodnego uszkodzenia mózgu.

 

Niezidentyfikowany pracownik rządowy przebywał w konsulacie USA w mieście Guangzhou w prowincji Guangdong. Od drugiej połowy 2017 aż do kwietnia 2018 roku doświadczał „subtelnych i nietypowych, ale nienormalnych odczuć dźwięku i ciśnienia”. Urzędnik został zabrany do Stanów Zjednoczonych na badania, które wykazały, że doznał łagodnego urazu mózgu.

 

Władze USA wydały ostrzeżenie dla wszystkich Amerykanów, którzy przebywają w Chinach. Zalecono im unikanie miejsc, w których słychać dziwne dźwięki oraz konsultacje medyczne, jeśli dokuczają im jakiekolwiek objawy lub problemy zdrowotne.

Dla Stanów Zjednoczonych, sytuacja jest niepokojąca, gdyż podobne zjawisko obserwowano na Kubie w 2017 roku. Wielu pracowników ambasady USA w Hawanie słyszało dziwne dźwięki i okazało się, że dyplomaci doznali uszkodzeń mózgu, najprawdopodobniej w wyniku tajemniczego ataku akustycznego. Choć minęło wiele czasu, wciąż nie udało się wyjaśnić tego incydentu.

 

Władze Chin rozpoczęły śledztwo, choć na Kubie również prowadzono dochodzenie i niczego nie wykazano. Nie wiadomo, czy historie o atakach akustycznych zostały zmyślone, czy może ktoś celowo atakuje amerykańskich pracowników rządowych z pomocą broni sonicznej.

 


Kolejne wielkie pęknięcia ziemi w Afryce! Czy kontynent pęknie szybciej niż sądzono?

Ogromne pęknięcia ziemi nadal nękają Afrykę. Rozstępująca się ziemia doprowadziła do zniszczenia wielu domów w Ugandzie. Miejscowe władze sugerują, że przyczyną były ulewne deszcze w okolicy.

W Ugandzie powstało ostatnio kilka dużych pęknięć ziemi. W efekcie spowodowało to, że zniszczonych zostało co najmniej 300 domów. Władze tego afrykańskiego kraju nie miały wyjścia i przeprowadzono przymusowe ewakuacje.


 
Ziemia pokryła się pęknięciami w okolicy miasta Namisindva. Pęknięcia ziemi, przechodzą bezpośrednio pod domami i ogrodami. Dwa uszkodzone w ten sposób mosty zostały zmyte. 

Uganda znajduje się w dolinie Wielkich Rowów Afrykańskich. To właśnie tam powstaje nowy ocean, którego tworzenie generuje proces pękania płyty afrykańskiej na dwa nowe - nubijską i somalijską.  

Trzeba zaznaczyć, że wcześniej podobne pęknięcia pojawiły się w Kenii. Już wtedy specjaliści stwierdzili, że ma to związek nie tylko z powodziami, ale też ze sposobem w jaki w tym miejscu reagują płyty tektoniczne. 

Wszystko wskazuje na to, że obecnie Afryka wkroczyła w etap podziału kontynentu i przebiega to dużo gwałtowniej niż sugerowali wcześniej naukowcy.

 

 


Potężny cyklon Mekunu zniszczył Sokotrę i wtargnął do Omanu

Niedawno na Morzu Arabskim uformował się rzadki cyklon tropikalny Sagar. Ten uderzył w Somalię i Dżibuti, ale teraz w regionie pojawił się kolejny potężny cyklon, który doprowadził do rozległych zniszczeń na jednej wyspie i wtargnął do Omanu.

Niszczycielski cyklon Mekunu w pierwszej kolejności zdewastował jemeńską wyspę Sokotra. Potężne ulewy doprowadziły do powodzi i licznych osuwisk. Wiatr wiejący z prędkością nawet 200 km/h wywołał spore zniszczenia. Kilka osób straciło życie, a ponad 40 kolejnych zaginęło. Ekstremalna pogoda zabiła również tysiące zwierząt.

Gdy cyklon powoli zmierzał w kierunku Półwyspu Arabskiego, w Jemenie i Omanie nastąpiły silne ulewy. Teraz żywioł dotarł do omańskiego wybrzeża i uderzył w miasto Salala. Rzadkie dla tego regionu zjawisko pogodowe doprowadziło do powodzi i zniszczeń oraz przerw w dostawie prądu. Niebezpieczne warunki meteorologiczne wymusiły zamknięcie międzynarodowego lotniska oraz portu, zaś służby ewakuowały 10 tysięcy ludzi.

Cyklon Mekunu wszedł na ląd w Omanie i może dotrzeć nawet do południowo-wschodnich regionów Arabii Saudyjskiej. Zjawisko wywołało spore zaniepokojenie w Somalii, która poważnie ucierpiała w wyniku przejścia cyklonu Sagar – ten doprowadził do powodzi, ogromnych strat materialnych i spowodował śmierć ponad 30 osób. W Somalii i Dżibuti poszkodowanych jest ponad milion ludzi. Cyklon Mekunu sprowadzi kolejne opady na północne regiony Somalii.

Oman po raz ostatni doświadczył tak niebezpiecznego zjawiska meteorologicznego w 2007 roku. Gonu był najsilniejszym znanym cyklonem tropikalnym, jaki kiedykolwiek uformował się na Morzu Arabskim i uderzył w Półwysep Arabski. Żywioł wtargnął na Oman, po czym dostał się do Zatoki Omańskiej i dotarł aż do południowego Iranu. W samym Omanie, potężny cyklon przyczynił się do śmierci 50 osób i strat materialnych, szacowanych na ponad 4 miliardy dolarów. Z kolei w Iranie zginęło wtedy 28 osób, a zniszczenia oszacowano na kwotę 216 milionów dolarów.

 


Według ekspertów w 2018 roku na Atlantyku powstanie do 16 burz tropikalnych i huraganów 

Jak przewidują eksperci z kanadyjskiego centrum monitorowania huraganów, w tym sezonie na Oceanie Atlantyckim powinno wystąpić do 16 burz tropikalnych i huraganów. Z tej liczby, oczekuje się, że wystąpi od 5 do 9 huraganów.

 

Jako huragany, eksperci klasyfikują burze, w których podmuchy wiatru wynoszą co najmniej 178 km/h. Statystyki wskazują, że do 40% najsilniejszych huraganów zazwyczaj powstaje na zachodnim Atlantyku i w Zatoce Meksykańskiej. Potem często docierają wysoko na północ, niekiedy zagrażając terenom pod jurysdykcją kanadyjską.

Szczególnie trudny pod względem intensywności tych najbardziej ekstremalnych burz, był rok 2017, gdy wyspy na Karaibach i południowe stany w USA, zostały zaatakowane aż przez 6 niszczycielskich huraganów, które zostały przypisane do trzeciej lub wyższej kategorii w skali Saffira-Simpsona. Sezon huraganów na Atlantyku zwykle trwa sześć miesięcy. Przyjmuje się, że rozpoczyna się 1 czerwca i trwa do 30 listopada.

 

 


Astronomowie sugerują, że Pluton jest gigantyczną kometą

Choć Pluton został odkryty w 1930 roku, astronomowie wciąż nie wiedzą, czy ten odległy obiekt należy zakwalifikować do kategorii planet, czy też planet karłowatych. Teraz naukowcy doprowadzili do jeszcze większego zamieszania i wysunęli śmiałą teorię, zgodnie z którą Pluton jest ogromną kometą.

 

Pluton „był” przez wiele lat planetą, ale w 2006 roku Międzynarodowa Unia Astronomiczna postanowiła zdegradować go do rangi planety karłowatej. Od tamtego czasu, Układ Słoneczny oficjalnie posiada 8 planet. Oczywiście wielu naukowców nie zgadza się z tym i prowadzi walkę, aby wspomniana organizacja przywróciła mu jego należytą chwałę.

 

Tymczasem astronomowie z amerykańskiej organizacji badawczo-rozwojowej Southwest Research Institute dołożyli swoją teorię, którą oparto o wyniki najnowszych badań. Postanowiono połączyć wyniki analizy składu chemicznego Plutona, którą dokonała sonda kosmiczna New Horizons w 2015 roku, z danymi uzyskanymi w ramach misji Rosetta, podczas której zbadano powierzchnię komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko.

Źródło: NASA/JHUAPL/SwRI

Astronomowie opracowali kosmochemiczny model formowania się Plutona. Wykazano, że Sputnik Planitia, pokryty lodem region w kształcie serca, posiada podobny skład do lodu, który znajduje się na komecie 67P/Czuriumow-Gierasimienko. Szacowana ilość azotu w lodowcu jest spójna z oczekiwaną ilością, gdyby Pluton powstał z aglomeracji około miliarda komet, lub innych obiektów z Pasa Kuipera.

 

Na tej podstawie badacze z Southwest Research Institute twierdzą, że Pluton nie jest ani planetą, ani planetą karłowatą, ale gigantyczną kometą. Co na to Międzynarodowa Unia Astronomiczna? Pluton jest, jaki jest, a spór toczy się wyłącznie wokół nomenklatury, który sam w sobie nie ma większego sensu, lecz nazwanie obiektu o średnicy 1188 km kometą jest dość intrygujące.

 


W Niemczech i na Białorusi zaobserwowano potężne tornada

Turbulencje atmosferyczne nasilają się w ostatnich dniach i w ciągu jednego dnia zaobserwowano uformowanie się trąb powietrznych zarówno w Niemczech jak i na Białorusi. Oznacza to, że te gwałtowne zjawiska pogodowe mogą wkrótce wystąpić również w Polsce.

Potężne tornado zaobserwowano na Białorusi w regionie Gomel. Trąbę powietrzną uwieczniono na nagraniu wczoraj, tj. 24 maja 2018 roku. Nie ma doniesień aby zjawisko to wywołało jakieś zniszczenia.

U naszego zachodniego sąsiada, czyli w Niemczech również zaobserwowano spore tornado i do tego fenomenu doszło również wczoraj, 24 maja w pobliżu miasta Gross-Linden koło Giessen w Hesji.

Biorąc pod uwagę fakt, że do Europy Wschodniej nadciągają afrykańskie upały, można się spodziewać, że w konsekwencji dojdzie do silnej konwekcji, która sprowadzi na nas burze i trąby powietrzne. Od przynajmniej kilku lat nie są to już anomalie tylko typowe zjawiska występujące w naszej strefie klimatycznej w ciągu później wiosny i lata.

 

 


Naukowcy stworzyli roboty, które na masową skalę produkują organy z komórek macierzystych

Naukowcy ze Szkoły Medycznej na Uniwersytecie Waszyngtońskim w Seattle opracowali zautomatyzowany system, który pozwala na masową produkcję organoidów. Roboty tworzą je z komórek macierzystych i są o wiele bardziej wydajne w swojej pracy od ludzi.

 

Twórcy nazwali swój system „nową tajną bronią” w walce z chorobami. Organoidy, czyli zminiaturyzowane i uproszczone wersje organów takich jak serce czy nerka, powstają w laboratoriach, aby można było na nich przeprowadzać badania i testować leki. Mogą one z powodzeniem zastąpić myszy i inne zwierzęta.

 

Jednym z problemów, jaki stał na drodze do masowego wykorzystania organoidów była ich produkcja na dużą skalę. Powstały na Uniwersytecie Waszyngtońskim zrobotyzowany system rozwiązuje ten problem. Nowa technologia potrafi hodować organoidy z komórek macierzystych – jest to wszechstronny typ komórek, które mogą przekształcać się w każdy rodzaj tkanki lub organ.

Roboty wprowadzały komórki macierzyste do płytek, które zawierały po 384 mikrostudzienki, gdzie w ciągu 21 dni przekształciły się w mini-nerki. Każda z mikrostudzienek zawierała po 10 lub więcej organoidów, zaś każda płytka zawierała tysiące organoidów.

 

Naukowcy wskazują na same korzyści, które wynikają z zastosowania tego systemu. Samo przygotowanie eksperymentu na taką skalę zajęłoby człowiekowi cały dzień, zaś roboty dokonały tego w zaledwie 20 minut. Co więcej, maszyny nie popełniają żadnych błędów i mogą nieustannie powtarzać te nudne czynności. Po raz kolejny przekonujemy się, jak wielkie korzyści wynikają z automatyzacji tak prostych procesów.

 


Władze Lake Worth na Florydzie ostrzegły mieszkańców przed atakiem zombie

Mieszkańcy Lake Worth w stanie Floryda otrzymali przedziwny komunikat, w którym przestrzegano ludzi przed „ekstremalną aktywnością zombie”. Ostrzeżenie to pojawiło się w nocy wraz z informacją o awarii prądu.

 

Ponad 7 tysięcy mieszkańców miasta Lake Worth otrzymało ten zaskakujący komunikat. Żeby było jeszcze ciekawiej – władze rozesłały go w niedzielę w samym środku nocy, około 1:45 czasu lokalnego. Ostrzeżenie przed aktywnością zombie na terenie miasta zaniepokoiło wielu ludzi.

Niedługo potem władze miasta wyjaśniły, że komunikat dotyczył tylko awarii prądu a Lake Worth nie doświadczyło żadnej inwazji zombie. Nie wiadomo jednak dlaczego system rozesłał taką informację – być może był to tylko głupi żart.

 

W tym roku, w Stanach Zjednoczonych już kilka razy miały miejsce fałszywe alarmy. W styczniu, mieszkańcy Hawajów otrzymali ostrzeżenie przed atakiem rakietowym i polecono im szukać schronienia. Zaznaczono w nim, że to nie są ćwiczenia. Dopiero po 30 minutach okazało się, że alarm był fałszywy, ale na Hawajach już zdążyła wybuchnąć panika.

Niektórzy mieszkańcy miasta Lake Worth zastanawiają się, dlaczego władze mają w swoich ustawieniach alarm o zombie. Dziwnym zbiegiem okoliczności, w ostatnich latach na Florydzie doszło do co najmniej kilku ataków zombie.

 


Korea Południowa zastąpi część żołnierzy robotami

Powoli zbliżamy się do momentu, w którym automatyzacja sił zbrojnych stanie się wręcz koniecznością. Dotyczy to państw o niskim wskaźniku demograficznym. Korea Południowa jest prawdopodobnie pierwszym krajem na świecie, który zamierza zrekompensować braki w swojej armii uzbrojonymi maszynami.

 

Korea Południowa posiada obecnie ponad 51 milionów obywateli. W skład południowokoreańskich sił zbrojnych wchodzi 620 tysięcy czynnych żołnierzy oraz 7,5 miliona rezerwistów. Jednak ze względu na fatalną sytuację demograficzną, przy współczynniku dzietności 1,19, który należy do najniższych na świecie, Korea Południowa ma coraz mniej poborowych. Szacuje się, że w 2050 roku, populacja w kraju skurczy się do ponad 42 milionów.

 

W związku z powyższym, rząd planuje w ciągu pięciu lat zmniejszyć liczbę zawodowych żołnierzy do 500 tysięcy i podwyższyć ich wynagrodzenia, a także zmodernizować siły zbrojne. Teraz dowiadujemy się również o zaplanowanej robotyzacji armii – marynarki wojennej, sił powietrznych i lądowych.

Dron QF-16, autonomiczna wersja myśliwca F-16 - źródło: Boeing

Ministerstwo Obrony Korei Południowej powiadomiło, że w związku z problemami natury demograficznej, do armii wcielone zostaną bezzałogowe systemy bojowe, które będą współpracowały z żołnierzami. Pojawią się między innymi bezzałogowe maszyny zwiadowcze i okręty, uzbrojone drony, zrobotyzowane czołgi i samoloty, a także w pełni zautomatyzowane działa przeciwlotnicze.

 

Wyniki przeprowadzonych badań wskazują, że zautomatyzowanie wież we wszystkich armatohaubicach K9 Thunder pozwoli zaoszczędzić pracę 2 tysięcy żołnierzy, natomiast bezzałogowe maszyny zwiadowcze mogą zastąpić 500-600 ludzi. Korea Południowa zamierza rozpocząć proces robotyzacji swoich sił zbrojnych w nadchodzących latach – najwcześniej w 2024 roku.

 


GDPR vel RODO, czyli wielka ambiwalencja uczuć

Znany dowcip na temat tego czym jest ambiwalencja uczuć przedstawia ten stan jako taki obrazek. Znienawidzona teściowa lecąca w przepaść twoim nowym Porsche 911 i właśnie czymś takim jest RODO vel GDPR, czyli dyrektywa UE na temat danych osobowych. Koszmar już trwa i chyba każdy doświadczył rekordowej ilości spamu. To niewątpliwie wielki sukces w walce o prywatność wygenerować tak ogromną ilość dokumentów i zmusić do stosowania praktyk, które denerwują normalnych użytkowników.

 

Na czym zatem polega ambiwalencja uczuć w przypadku tego nowego prawa? Z jednej strony ochrona danych osobowych to coś bardzo ważnego. Tylko dla zdecydowanej większości społeczeństwa jest to dziedzina zupełnie nieznana. Ile osób może zrozumieć na czym polega technologia plików cookie? Jak wiele osób zrozumie czym są technologie Big Data umożliwiające przetwarzanie dużych ilości danych w celu targetowania i profilowania?

Prawda jest taka, że większość ludzi i tak będzie udzielać zgód na wykorzystanie swoich danych osobowych w sposób przypadkowy, oganiając się od głupkowatych wyskakujących okienek na stronach internetowych, które po prostu muszą być pokazywane ze względu na restrykcyjne prawo.

 

Nie można wykluczyć, że celem wdrożenia dyrektywy unijnej GDPR zwanej w Polsce RODO, nie jest wcale ochrona danych osobowych, tylko nałożenie dodatkowych obciążeń na gospodarkę europejską, co pozwoli na osiągnięcie szalonego celu w postaci zerowego wzrostu gospodarczego, co ma nam rzekomo zapewnić zrównoważony rozwój. 

 

Zerowy wzrost to pogląd głoszący konieczność powstrzymania lub ograniczenia wzrostu gospodarczego, gdyż jest on równoznaczny z zagładą środowiska naturalnego, przez co pośrednio stanowi zagrożenie dla istnienia samego człowieka. Wyznawcy tej dziwacznej teorii rządzą nami z Brukseli i właśnie sprezentowano nam prawo, które uczyni nasze życie nieco żałosnym.

 

RODO dotknie nas wszystkich na wielu płaszczyznach. Utrudni korzystanie z Internetu, narzuci duże koszty na firmy, koszty których nikt nie szacuje, a z pewnością w skali Polski sięgną wielu miliardów złotych. To niewątpliwie cios dla gospodarki. Z drugiej jednak strony wdrożenie RODO spowodowało powstanie nowego biznesu, polegającego na pomocy we wdrażaniu RODO. Niestety coraz częściej dochodzi do szantaży firm, że dojdzie do zgłoszenia brak przygotowania do unijnej dyrektywy co może skutkować karą finansową w wysokości 20 milionów euro!

Niektórzy tak szantażowani przedsiębiorcy kupowali od takich przestępców dokumentacje często płacąc wiele tysięcy złotych okupu. Poza tym RODO to raj dla hakerów. Wreszcie można będzie szantażować operatorów danych osobowych donosem do UODO ( nowa nazwa GIODO) żądając okupu w wysokości kilku bitcoinów. To paradoksalnie stworzy doskonałe możliwości dla przestępców i sprowadzi dodatkowe zagrożenia na dane osobowe przechowywane w bazach danych firm.

 

Dla zwykłych ludzi RODO to szansa na prywatność okupiona tym, że nagle zorientują się, że doszło do jakiegoś szaleństwa, gdy będą musieli podpisywać umowę przekazując sobie wizytówkę. Z drzwi mieszkań poznikają nazwiska, skrzynki pocztowe zapełnią się tysiącami maili o GDPR vel RODO, a korzystanie z Internetu będzie polegało głównie na klikaniu zgód na przetwarzanie danych.

 

 


Genetycznie zmodyfikowany ryż zwiększył liczbę upraw o jedną trzecią

Genetycy z Chińskiej Akademii Nauk i Uniwersytetu Purdue przy użyciu narzędzia CRISPR / Cas-9 zmienili liczbę genów w roślinach ryżowych i zwiększyli nie tylko wysokość pędów, ale również objętość plonu.

 

W swojej pracy badacze skupili się na kwasie abscysynowym, który kontroluje wzrost pędów i odpowiada za reakcje stresowe. Wpływa na nią tak zwany pyrabaktyn hormonu stresu, który zależy od grupy genów zwanych PYL. Naukowcy przeprowadzili kilka eksperymentów, w których zmieniali PYL1, PYL2, PYL3, PYL4, PYL5, PYL6 i PYL12 razem i osobno.


Grupa ze zmodyfikowanymi genami PYL1 / 4/6 wykazała najlepsze wyniki. Eksperci kultywowali je w różnych warunkach w Szanghaju i prowincji Hainan. W pierwszym przypadku plony zwiększyły się o 25% w porównaniu do roślin konwencjonalnych, w drugim - o 31%.


Kierownik badania Jian-Kang Zhu wyjaśnił, w jaki sposób ich praca może pomóc w przyszłości:

„Jeśli nasze odkrycie jest ważne dla tych odmian ryżu, z których teraz korzystają rolnicy, znacznie zwiększy to ich plon, a to z kolei pomoże wyprodukować więcej ziaren i nakarmić więcej ludzi. "

W minionym roku chińscy agronomowie wyhodowali ryż w słonej wodzie.

 


Geotermalny skarb - dlaczego nie możemy się do niego dokopać ?

Od roku 1989, kiedy Polska doświadczała przemian ustrojowych, z energetyką działy się zastanawiające rzeczy, ale jeszcze bardziej dziwne obserwowaliśmy od czasu, gdy premierem został rudawy premier, zwany także "Król Europy". To właśnie wtedy rozpoczęto proceder niszczenia polskiego górnictwa i zdwojoną wyprzedaż energetyki, oczywiście nie tylko tej gałęzi, ale o tej teraz tu wspominamy. Jak już wielokrotnie pisano na tych łamach, Polska jest umiejscowiona wyjątkowo. Leżymy na nieograniczonych zasobach geotermalnych, a węgla wystarczy nam na setki, jeśli nie tysiące lat !

Po objęciu władzy przez PiS rozpoczęła się bardzo tajna akcja zachwalania energetyki jądrowej, z której wycofuje się wiele państw, zresztą nie posiadamy własnych kopalin zdolnych zasilić w nie elektrownię atomową. Dlaczego więc mamy inwestować w ryzykowne i nieopłacalne przedsięwzięcie ? Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o..., emisje dwutlenku węgla, dekarbonizacji sektora elektroenergetyki nie można sobie wyobrazić bez produkcji energii elektrycznej z zerowymi emisjami, a ta musi pochodzić jakoby tylko z elektrowni atomowych. Co jeśli ktoś zmusi Polską do budowy atomowego molocha ?

W takim przypadku będzie to kolejne 100 procentowe uzależnienie się od jakiegoś państwa, tak w dostawach paliwa nuklearnego, jak i odbiorze zużytego. Będzie to kolejna koncentracja niebezpiecznej produkcji energii w miejscu wymarzonym dla terrorystów. Uznajmy to za powrót do rozważań o najbardziej brudnej z czystych technologii energetycznych, w sytuacji gdy do roku 2005 wycofano na świecie z użytkowania przeszło 100 komercyjnych reaktorów jądrowych; gdy Niemcy do roku 2020 zlikwidują wszystkie elektrownie jądrowe i zamienią je czystą energetyką węglową i energetyką odnawialną typu wiatr, słońce, geotermia, biopaliwa; gdy w Wielkiej Brytanii udział energetyki jądrowej w wytwarzaniu prądu ma się zmniejszyć z obecnych 24 proc. do 4 proc. w najbliższych paru latach, my pchamy się, a właściwie ktoś nas mocno popycha, w kierunku skrajnej głupoty i wyzysku ekonomicznego, bo koszt takiej konstrukcji szacuje się na co najmniej 75 miliardów złotych !

W związku z tym tematem proszę zapoznać się z sensacyjnym wywiadem, jaki przeprowadziły media narodowe, rozmowa jest z człowiekiem, który specjalizuje się w praktycznym zastosowaniu polskiej energii, w szukaniu jak najtańszych i najbardziej praktycznych rozwiązań. Informacje tam przedstawiane wprawiają w osłupienie ! Co dzieje się za naszymi plecami, dlaczego prąd ciągle drożeje, kto wydaje nakazy polskojęzycznym władzom ?

 

 


Donald Trump odwołał spotkanie z Kim Dzong Unem! Wojna z Koreą Północną wciąż jest możliwa

Wzajemne relacje Korei Północnej i Stanów Zjednoczonych wróciły właśnie na poprzednie tory. Po ostatniej ostrej wymianie zdań, Donald Trump stwierdził, że został „zmuszony” do odwołania spotkania z Kim Dzong Unem. Wszystko zaczęło się od dziwnych sugestii ze strony amerykańskiego rządu, który sugerował zastosowanie „scenariusza libijskiego” dla Korei Północnej.

 

Prezydent USA odwołał spotkanie, o czym tradycyjnie powiadomił na serwisie społecznościowym Twitter. Trump wysłał do Pjongjangu oficjalny list, w którym zasugerował, że to Korea Północna zmusiła go do tej decyzji i straciła przez to szansę na pokój i bogactwo. Z drugiej strony podziękował za dobre chęci i dodał, aby Kim Dzong Un dał mu znać, jeśli „zmieni zdanie”.

Jednak tym razem, Korea Północna nie jest winna tej sytuacji. Należy w tym kontekście przypomnieć ostatnią wymianę zdań między amerykańskimi a północnokoreańskimi urzędnikami. Wszystko zaczęło się od bardzo nieostrożnej, lub zamierzonej wypowiedzi Johna Boltona, doradcy ds. Bezpieczeństwa Narodowego, który zasugerował zastosowanie „libijskiego scenariusza”. Prawdopodobnie chodziło tu o kwestię rozbrojenia, a nie inwazji wojskowej, ale Pjongjang naturalnie odebrał to jako groźbę.

 

Kilka dni temu, wiceprezydent USA Mike Pence powiedział już wprost, że jeśli Korea Północna nie pójdzie na ugodę to skończy tak jak Libia, która w 2003 roku zrezygnowała z programu nuklearnego w zamian za zniesienie sankcji, a w 2011 roku została zbombardowana przez państwa NATO. Oficjalnie wystosowana groźba wobec samozwańczego mocarstwa nuklearnego wymusiła reakcję, która była do przewidzenia. Władze Pjongjangu nazwały go politycznym głupcem i uznały, że mogą wycofać się z zaplanowanego spotkania, gdyż nie godzą się na jednostronne rozbrojenie. Ta prowokacja ze strony Stanów Zjednoczonych pogrzebała szanse na pokój.

 

Podczas gdy Trump wycofał się z rozmów z Kim Dzong Unem, które miały odbyć się 12 czerwca w Singapurze, Korea Północna tego samego dnia, w obecności grupy międzynarodowych dziennikarzy oficjalnie zamknęła poligon nuklearny Punggje-ri.

Podsumowując ostatnie miesiące, Korea Północna faktycznie wykazała się dobrą wolą – zgodziła się przystąpić do negocjacji, zmieniła swoje nastawienie wobec Korei Południowej, zamknęła poligon atomowy i uwolniła trzech amerykańskich więźniów. Stany Zjednoczone ze swojej strony nie dały niczego, prócz obietnic. Tak czy inaczej, Korea Północna może źle skończyć i tylko od niej zależy, czy padnie ofiarą amerykańskiej inwazji teraz, czy po kilku latach, gdy dobrowolnie odda swoją broń nuklearną, choć z drugiej strony, podpisywanie jakiejkolwiek umowy z USA jest obarczone ogromnym ryzykiem, o czym przekonała się nie tylko Libia, ale też Iran i Syria.