Czerwiec 2017

Do 2050 roku połowa ludności świata będzie zamieszkiwać 9 krajów

Według prognoz ONZ populacja Ziemi wzrośnie do 9,8 miliarda do połowy stulecia. Największy wzrost liczby mieszkańców ma nastąpić w państwach Afryki i Azji.

 

Departament Spraw Gospodarczych i Społecznych ONZ opublikował raport „Prospects for the World Population”. Dotychczasowe przewidywania musiały zostać zrewidowane ze względu na rosnące tempo wzrostu liczby ludności w Afryce i Indiach.  Indie, drugi najludniejszy kraj świata (1,3 miliarda mieszkańców), przegoni Chiny (1,4 miliarda) do 2024 roku. Ponadto, na tle wciąż słabnącego przyrostu naturalnego w Europie, do połowy stulecia liczba mieszkańców 26 państw afrykańskich ma ulec podwojeniu.


Z tego powodu ONZ przewiduje, że do 2030 roku na Ziemi będzie żyć 8,6 miliarda ludzi, do 2050 – 9,8 miliarda, a pod koniec wieku 11,2 miliarda. W połowie stulecia połowa ludzkości ma zamieszkiwać jedynie 9 państw: Indie, Nigerię, Demokratyczną Republikę Konga, Pakistan, Etiopię, Tanzanię, USA, Ugandę i Indonezję.

 
Raport wskazuje także na rosnący trend w starzeniu się populacji. W latach 2000-2005 średni czas życia mężczyzny wynosił 65 lat, kobiety – 69. Dekadę później liczby te wzrosły do odpowiednio 69 i 73 lat. Wpływa to negatywnie na ekonomię: ludzie zdolni do pracy muszą zajmować się starszym pokoleniem a wzrost liczby mieszkańcow Ziemi zwiększa również wykorzystanie zasóbów, prowadzi do problemów ekologicznych, niepokojów politycznych oraz wzrostu bezrobocia i ubóstwa.
 


Niemcy zalegalizują małżeństwa homoseksualne

Niemiecki parlament zagłosował znaczną większością za zalegalizowaniem małżeństw tej samej płci. Przełomowa decyzja zapadła kilka dni po tym, jak wypowiedź Angeli Merkel o głosowaniu zgodnie z sumieniem doprowadziła do przyspieszonego głosowania w tej sprawie.

 

Oddano 393 głosy za i 226 przeciw, 4 ososby wstrzymały się od głosu. Ustawa daje gejom i lesbijkom takie same prawa, jakie obecnie mają pary heteroseksualne i pozwoli parom homoseksualnym zawierać związki małżeńskie oraz wspólnie adoptować dzieci. W przyszłym tygodniu ustawa powinna zostać zatwierdzona przez Bundesrat – niemiecką izbę wyższą parlamentu.

 

Gdy ustawa wejdzie w życie, Niemcy dołączą do grona ponad 20 państw świata, gdzie małżeństwa homoseksualne są legalne. W ostatniej ankiecie przeprowadzonej przez YouGov, 2/3 Niemców przyznało, że popiera tego rodzaju małżeństwa.

Merkel przyznała, że sama głosowała przeciw, a najważniejsze było dla niej, aby każdy mógł zagłosować zgodnie z sumieniem. „Według mnie oraz konstytucji małżeństwo polega na związku kobiety i mężczyzny. Dlatego głosowałam przeciw.”, powiedziała kanclerz. Dodała, że wokół tematu podniosła się bardzo emocjonalna debata, również dla niej. Martin Schulz, lider Socjaldemokratycznej Partii Niemiec, umieścił na Twitterze zdanie, że progres jest możliwy. Wyraził ponadto radość dla wszystkich przyszłych małżeństw.

 


Libańska armia aresztuje terrorystów w obozach dla uchodzców

Syryjska agencja informacyjna AMN doniosła, że libańska armia przeprowadziła zaskakującą operację w dwóch głównych obozach dla uchodzców w Libanie w prowincji Jird Arsal. Libański wywiad od dawna gromadził dane na temat infiltracji obozów przez członków ugrupowań terrorystycznych.

 

Libańska służba bezpieczeństwa otoczyła obozy Al-Nour i Al-Qaroyah i  przeszukała  każdy namiot i każdy kontener mieszkalny na terenie tych obozów. Dzięki liście terrorystów dostarczonej przez informatorów działających na terenie obozów aresztowano 300 podejrzanych należących do  ISIS oraz Hay’at Tahrir Al-Sham (syryjska gałąz  Al-Qaedy)

 

Na terenie obozów, które stały się bezpieczną przystanią dla terrorystów wybuchła strzelanina. Libańskie wojsko zastrzeliło 10 terrorystów, którzy stawili opór i otworzyli ogień do żołnierzy. Dwóch zamachowców samobójców należących do ISIS zdetonowało swe kamizelki  wybuchowe, raniąc w ten sposób 30 mieszkańców obozu oraz kilku żołnierzy libańskich.  

 

Nie od dziś wiadomo, że wśród prawdziwych uchodzców, chowają się członkowie band terrorystycznych. Część z nich prowadzi radykalizację i werbunek na miejscu w obozach, inni przedostają się do Europy, gdzie pozostają w uśpieniu i czekają na sygnał do przeprowadzenia ataku.

 

W świetle takich informacji usprawiedliwiona jest rozsądna postawa rządów krajów grupy V4, które odrzucają lekkomyślną politykę imigracyjną Unii Europejskiej.


Turcja przygotowuje się do kolejnej operacji zbrojnej w Syrii

Turcja od samego początku ostrzegała, że nie pozwoli na stałą obecność Kurdów przy swoich granicach. Gdy syryjska armia zdobywała miasto Aleppo, Erdogan rozpoczął kampanię zbrojną i wysłał do Syrii swoje wojska, wraz z tzw. rebeliantami. Gdy Turcy zajęli fragment syryjskiego terytorium zostali zablokowani przez Kurdów, wojska amerykańskie, rosyjskie i syryjskie, przez co nie mogli wyruszyć ani do Aleppo, ani do Rakki. Teraz trwają przygotowania do drugiej operacji zbrojnej.

 

Tureckie media donoszą o planach ataku na pozycje Kurdów w północno-zachodniej części Syrii w muhafazie Aleppo. Mówi się, że przygotowania do inwazji są już na końcowym etapie. To oznacza, że tureckie wojska już wkrótce mogą rozpocząć drugą operację zbrojną w sąsiednim państwie celem powiększenia okupowanego przez nich terytorium.

W centrum zainteresowania Erdogana jest teraz miasto Afrin. Region ten pozostaje pod kontrolą Kurdów, którzy w ostatnich dniach regularnie są ostrzeliwani przez Turcję. Odnotowano również zwiększoną aktywność tureckich wojsk w pobliżu tego regionu. Stany Zjednoczone zdają sobie z tego sprawę, lecz odmawiają komentarza.

 

Kolejna inwazja Turcji na Kurdów jest tylko kwestią czasu. Nie wiadomo jednak jaka będzie reakcja ze strony państw, które biorą udział w syryjskim konflikcie. Pojawiały się już doniesienia, że Rosja ma zamiar zbudować bazę wojskową w okolicach miasta Afrin i wysłano w ten region dodatkowych żołnierzy. Z kolei Stany Zjednoczone na ten moment bardzo aktywnie dozbrajają Kurdów a broń ta jest wykorzystywana w walce o Rakkę i prawdopodobnie posłuży do obrony przed Turcją. Można zatem powiedzieć, że atak na Kurdów będzie taką wojną pośrednią między Turcją a USA.

 

Źródła:

http://www.rudaw.net/english/middleeast/syria/270620175

http://www.yenisafak.com/en/world/final-preparations-for-turkeys-afrin-operation-2740182


Czechy pozwolą obywatelom posiadać broń i strzelać do terrorystów

Broń palna jest gwarantem bezpieczeństwa. Uzbrojone społeczeństwo jest w stanie bronić się nie tylko przed agresywnym rządem, ale także przed terroryzmem. Dlatego Czechy chcą wprowadzić nowe prawo, które pozwoli obywatelom nosić broń przy sobie i w razie potrzeby zastrzelić terrorystę, zanim ten popełni masową zbrodnię.

 

W styczniu bieżącego roku czeski rząd ogłosił, że wprowadzi odpowiednie zmiany w konstytucji, aby mieszkańcy tego państwa mogli prawidłowo reagować na zagrożenia. W tym kontekście mówi się o islamskim terroryźmie, który zapanował w Europie Zachodniej. Minister Spraw Wewnętrznych Milan Chovanec powiedział, że społeczeństwo nie może być rozbrojone gdy sytuacja związana z bezpieczeństwem na naszym kontynencie pogarsza się. Zwrócił również uwagę na fakt, że zamachy terrorystyczne w Europie jeszcze ani razu nie zostały popełnione z użyciem legalnie posiadanej broni.

 

To oznacza, że islamiści zdobywają broń palną na czarnym rynku, czyli nielegalnie. Z kolei mieszkańcy danego państwa - Niemiec, Francji lub Wielkiej Brytanii - nie mogą posiadać tego typu narzędzi do samoobrony, zatem pozostaje im liczyć na pomoc służb lub zdobyć broń w sposób nielegalny, lecz wtedy będą postrzegani przez rządy jako przestępcy. Oczywiście zanim policja przybędzie na miejsce zdarzenia, uzbrojony napastnik zdąży zabić kilka, kilkanaście, lub nawet kilkadziesiąt osób. To tak jakby zakazać posiadania gaśnicy i liczyć, że straż pożarna zdąży przyjechać do naszego domu zanim spłonie.

 

Projekt zmian dotyczących posiadania i używania broni palnej trafił do niższej izby czeskiego parlamentu i został przyjęty większością głosów. Kolejnym krokiem będzie wysłanie jej do Senatu, gdzie musi otrzymać poparcie minimum 3/5 osób. Następnie trafi w ręce prezydenta Milosza Zemana, który sam jest zwolennikiem tej zmiany.

 

Podczas gdy hoplofobiczna Unia Europejska stara się ograniczyć dostęp do broni, Czechy idą dokładnie w odwrotnym kierunku. Na terenie tego kraju zarejestrowanych jest ponad 800 tysięcy sztuk broni palnej. Choć większość z nich egzemplarze muzealne, około połowa z nich nadaje się do użycia w samoobronie. Czechy to również jeden z największych producentów broni na świecie. 

 


Nowa technologia pozwala jeszcze dokładniej czytać ludzkie myśli

Wcześniejsze systemy do odczytywania myśli pozwoliły odgadnąć na przykład pojedynczą liczbę, o której człowiek myśli, a głębsze i bardziej złożone rozważania wykraczały poza możliwości technologii. Teraz zespół naukowców z Uniwersytetu Carnegie Mellon (CMU) opracował metodę pozwalającą na odczytywanie złożonych pojęć, nawet całych zdań, poprzez skanowanie mózgu. 

 

Nawet najprostsze zdanie jest bardzo złożone, każde słowo jest odrębnym pojęciem, a umieszczenie słów w określonym porządku może zmienić całkowicie sens wypowiedzi. Naukowcy odkryli, że umysł używa do konstruowania myśli pojęć, które nie są oparte na słowach. Procesy w mózgu działają w sposób uniwersalny, niezależnie od stosowanego języka, a także kultury, z której pochodzi człowiek.

 

W badaniu testowano jak mózg koduje złożone myśli za pomocą funkcjonalnego obrazowania metodą rezonansu magnetycznego. Badacze zgromadzili 240 złożonych zdań, a wszystkie propozycje składały się z kilku podstawowych elementów, takich jak ludzie, ustawienia, wielkość, interakcje społeczne, a także działania fizyczne.



Każdy z rodzajów informacji jest przetwarzany w konkretnych częściach mózgu, więc system może wybrać ogólną kategorię, o czym myśli człowiek. Badacze poprosili siedmiu uczestników o przeczytanie zdania, spisując szablony aktywacji mózgu. Po poznaniu 239 zdań, algorytm był w stanie porównywać wyniki i odczytywać tworzone przez człowieka zdanie wyłącznie na podstawie aktywności jego mózgu. Póki co dokładność tej techniki wynosi 87%.

 


Niemcy nie pozwolą Erdoganowi przemawiać do swoich zwolenników na szczycie G20

Stosunki między Turcją a Niemcami pozostają napięte. Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan dostał zakaz przemawiania do swoich wyborców w czasie szczytu G20, który odbędzie się w dniach 7-8 lipca w Hamburgu. ​​​ ​​

 

Minister spraw zagranicznych Niemiec Sigmar Gabriel powiedział, że Turcja złożyła odwołanie od tego ograniczenia, lecz Gabriel skomentował to jako "niezbyt dobry pomysł". Dodał także: "Mamy uzasadnienie konstytucyjne, żeby to zrobić".

Turcja mocno rozgniewała się w marcu gdy Niemcy nie pozwoliły politykom popierającym Erdogana na przemowę podczas kampanii odbywającej się na terenie tego państwa. Tureccy ministrowie chcieli starać się o względy wyborców diaspory przed kwietniowym referendum konstytucyjnym, w którym Erdogan wygrał, zdobywając nowe uprawnienia. 

 

Erdogan surowo zganił Niemców za otrzymany szlaban, oskarżając niemiecki rząd o "nazistowskie" zachowanie. Wcześniej także czuł się rozdrażniony, gdy dowiedział się, że Niemcy, które przecież są sojusznikiem Turcji w NATO, postanowiły przenieść swój samolot z tureckiej stacji lotniczej Incirlik.

 

Sigmar Gabriel powiedział niemieckim mediom:

"Nasz kraj jest otwarty, ale nie mamy zamiaru wprowadzania wewnętrznych konfliktów politycznych innych krajów do naszej populacji"  

Przewodniczący Wspólnoty Tureckiej w Niemczech (TGD) – Gökay Sofuoglu, wsparł stanowisko Gabriela, mówiąc: 

"Chce jasno stwierdzić, że takie zjawisko masowe nie będzie dopuszczone tutaj, w Niemczech"

Niemcy także ostrzegli Turcję, by nie sprowadzali ze sobą tureckich agentów bezpieczeństwa, oskarżonych o brutalne przepychanki podczas protestów przeciwko polityce Erdogana w Waszyngtonie, które odbywały się w zeszłym miesiącu w pobliżu tureckiej ambasady.

 


Państwo Islamskie zostało niemal pokonane - Iran potwierdza, że "kalif" al-Baghdadi zginął podczas nalotów na Rakkę

Wczoraj, po zdobyciu przez irackie siły rządowe meczetu al-Nuri w Mosulu, premier Hajder al-Abadi oświadczył, że Państwo Islamskie w Iraku zostało pokonane. Tego samego dnia Iran potwierdził, że w nalotach na Rakkę w Syrii zginął samozwańczy "kalif" ,Abu Bakr al-Baghdadi. 

Zdobycie przez irackie siły rządowe Mosulu, a zwłaszcza meczetu al-Nuri, gdzie proklamowano Państwo Islamskie, a raczej Kalifat, ma znaczenie symboliczne. Można powiedzieć, że historia zatoczyła koło i tam gdzie rozpoczęła się historia ISIS,  tam też zaczął się jego koniec. 

Kalif Abu Bakr al-Baghdadi - źródło Wikipedia 

Potwierdzenie śmierci lidera Państwa Islamskiego, samozwańczego kaliafa Abu Bakr al-Baghdadiego oznacza, że w krytycznym momencie dla swego istnienia, ten twór quasi-państwowy, inspirowany ustrojem Arabii Saudyjskiej, pozostał bez przywództwa. Jeśli szybko nie zostanie powołany następny "kalif" to twór znany jako Państwo Islamskie, przestanie istnieć. 

 

W ciągu trwającej od kilku lat w Syrii wojny, już kilkukrotnie syryjskie siły rządowe były blisko pokonania wahabitów, długo nazywanych przez zachodnie media "umiarkowaną opozycją". Za każdym razem sunniccy najemnicy,  sponsorowani przez różne reżimy z Bliskiego Wschodu i nie tylko, otrzymywali wsparcie, które oddalało koniec tego krwawego konfliktu. Miejmy nadzieję, że tym razem jednak tak nie będzie i uda się ostatecznie zdusić tą zarazę. 

Jednak nawet wtedy uda się wyplenić wahabityzm w Iraku i w Syrii, a co z Libią? Co z Filipinami, gdzie też trwa rebelia sygnowana przez Państwo Islamskie? No i przede wszystkim - co dalej z Europą? Można chyba założyć z dużym prawdopodobieństwem, że po rozgonieniu sunnickich terrorystów w tych krajach, zasilą oni szeregi tak zwanych migrantów i po przebyciu, za pieniądze kafirów, otworzą front wojny z zachodem bezpośrednio w Europie i to na dużo większą skalę niż obecnie.

 

 

 


Woda może przyjąć dwie różne formy cieczy

Woda jest dla naukowców dziwnym związkiem chemicznym, bez którego człowiek, zwierzęta i rośliny nie mogłyby przeżyć. Doskonale wiemy, że woda może istnieć w stanie stałym, ciekłym lub gazowym. Jest to ciecz, która posiada niezwykłe właściwości i w pewnych warunkach zachowuje się dość nietypowo. Choć jest wszechobecna na naszej planecie, woda pozostaje tajemniczym związkiem, który nie został jeszcze w pełni przebadany.

 

Zespół chemików z Uniwersytetu w Sztokholmie dokonał odkrycia gdy wziął pod uwagę fakt, że zamrożona woda może przyjmować różne formy. Tzw. lód amorficzny, czyli amorficzna (bezpostaciowa) postać lodu, w której nie występuje struktura krystaliczna, także przyjmuje różne formy, które różnią się między sobą gęstością i mogą przekształcać się nawzajem. Badacze spekulowali, że mogą mieć one związek z formami wody o niskiej i wysokiej gęstości.

 

Z pomocą promieni rentgenowskich naukowcy obserwowali ruchy cząsteczek w lodzie amorficznym, który przechodził ze stanu o wysokiej gęstości do stanu o niskiej gęstości. Chemicy doszli do wniosku, że obie fazy lodu amorficznego to w rzeczywistości dwa różne ciekłe stany wody.

"Możliwość dokonywania nowych odkryć w wodzie jest fascynująca i wielką inspiracją dla moich przyszłych badań. Szczególnie ekscytujące jest to, że nowe informacje uzyskano dzięki promieniom rentgenowskim, a pionier promieniowania X Wilhelm Röntgen sam spekulował nad możliwością istnienia dwóch różnych form wody oraz wzajemną zależnością między nimi, która może dawać jej dziwne właściwości" - powiedział Daniel Mariedahl, doktorant z Uniwersytetu w Sztokholmie.

Jak powiedzieli sami naukowcy, woda w temperaturze pokojowej nie potrafi określić się w jakiej powinna być formie - czy powinna posiadać niską gęstość, czy wysoką, co prowadzi do lokalnych fluktuacji. Stwierdzono również, że woda nie jest skomplikowaną cieczą, lecz dwoma formami cieczy, które pozostają w skomplikowanych relacjach. Dzięki nowym badaniom dokładniej poznajemy czym właściwie jest woda - powszechnie dostępny związek, który skrywa wiele tajemnic.

 

Wiadomość pochodzi z portalu tylkonauka.pl

 


Włochy zagroziły blokadą portów morskich, do których sprowadzani są uchodźcy

Przyjmowanie islamskich uchodźców z Afryki do Europy jedynie pogorszyło sytuację. Skala nielegalnej migracji przez Morze Śródziemne powiększa się z roku na rok a Włochy po raz pierwszy zagroziły zablokowaniem portów morskich dla statków ratunkowych, które pływają pod banderą innych państw europejskich.

 

Samo dostarczanie obcokrajowców z Morza Śródziemnego do Włoch nie rozwiąże problemu. Sytuacja wyraźnie pokazuje, że wysyłanie statków na morze i zabieranie na pokład islamskich migrantów zachęca kolejnych ludzi do wyruszenia szlakiem morskim do Europy. Tzw. operacja ratunkowa poniekąd wspiera nielegalną działalność przemytników ludzi.

 

Włoski ambasador przy Unii Europejskiej Maurizio Massari powiedział, że jego kraj może zamknąć porty dla niewłoskich organizacji, które zajmują się zabieraniem migrantów z morza do Europy. Na terenie państwa żyje już niemal 200 tysięcy uchodźców, którzy chcą azylu. Są to ludzie, którzy w ramach unijnego programu mieli zostać przesiedleni do innych krajów europejskich - między innymi do Polski. Tymczasem w ciągu ostatnich kilku dni maltańska fundacja Migrant Offshore Aid Station, międzynarodowa organizacja Lekarze bez Granic oraz europejska agencja Frontex sprowadziły do Włoch łącznie ponad 10 tysięcy kolejnych migrantów.

 

Włochy grożą zatem zablokowaniem dostępu do portów morskich dla zagranicznych organizacji, zajmujących się sprowadzaniem migrantów z Afryki. Statki organizacji humanitarnych należą zwykle do krajów Unii Europejskiej, takich jak Francja, Hiszpania, Malta czy Niemcy. Nie wiadomo jednak czy blokada będzie również dotyczyć agencji Frontex. Podjęcie tej decyzji oznaczałoby, że migranci zabrani przez włoską straż graniczną zostaliby zabrani do Włoch, natomiast statki ratunkowe zagranicznych organizacji dostarczałyby obcokrajowców bezpośrednio do swoich państw.

 

W tym roku, Morze Śródziemne przekroczyło już ponad 92 tysiące ludzi, z czego do Włoch przybyło już 82 tysiące. Tegoroczna fala migrantów jest zdecydowanie największa. Sytuacja będzie oczywiście jeszcze gorsza, ponieważ okres letni sprzyja masowej migracji. Kwestia zamknięcia szlaku morskiego jest ściśle uzależniona od sytuacji w zdestabilizowanej Libii, w której od lat toczy się walka o władzę.

 


Nie daj się zastraszyć

„Folwark Zwierzęcy” to jedna z bardziej znanych powieści George’a Orwella. Jej głównymi bohaterami są zwierzęta, które postanowiły przeprowadzić „rewolucję” wewnątrz gospodarstwa i pozbyły się znienawidzonych gospodarzy, by poprawić własną sytuację. Tuż po buncie, zwierzęta ustaliły kilka głównych zasad z których kluczowa brzmiała: Wszystkie zwierzęta są równe.

 

 

Bardzo szybko okazało się, że ktoś jednak musi mieć ostateczny głos przy podejmowaniu decyzji. Władzę przejęły świnie. Czas mijał, cele które pierwotnie przyświecały rewolucji wydawały się coraz bardziej odległe, a świnie z dnia na dzień coraz bardziej upodabniały się do przegonionych gospodarzy. Wszystko to było możliwe ze względu na bierną postawę reszty zwierząt, które były zbyt wystraszone by reagować. Ostatecznie świnie zdecydowały się nieco zmodyfikować główną zasadę. Od tej pory brzmiała ona: Wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze od innych.

 

Wspomniana powieść Orwella to lektura obowiązkowa. Jednym z głównych celów angielskiego pisarza było ośmieszenie stalinizmu. Między innymi dlatego powieść Orwella była w Polsce zakazana przez cenzurę aż do 1988 roku.

 

Upadek Związku Radzieckiego nie oznaczał jednak, że „Folwark Zwierzęcy” stracił na aktualności. Ostatecznie powieść stanowi ostrzeżenie przed każdym totalitaryzmem, a w ostatnich dekadach wiele rozwiniętych krajów zaczęło podążać właśnie w kierunku tego ustroju. Liczba „świń” (skorumpowanych polityków, ich współpracowników, przekupnych dziennikarzy, przekupnych sędziów, przekupnych urzędników itd.) zaczęła szybko rosnąć. A im więcej świń i im większa ich chęć do utrzymania władzy, tym większe koszty dla zwykłych obywateli i powszechniejsze ograniczanie wolności. To naturalna konsekwencja – władza opiera się na zastraszaniu w stylu „obronimy Was przed tym zagrożeniem, jeżeli pozwolicie wprowadzić takie i takie prawo”. I tak krok po kroku, obywatele rezygnują z wolności na rzecz iluzji bezpieczeństwa. A politycy stają się coraz bardziej bezczelni.


Od strzelaniny…

Niespełna 2 tygodnie temu w Alexandrii koło Waszyngtonu miała miejsce strzelanina. Wszystko wydarzyło się na stadionie baseballowym. Grupa kongresmenów z Partii Republikańskiej trenowała przed pokazowym meczem. Politycy zostali zaatakowani przez samotnego napastnika, który zdążył ranić 3 osoby, a następnie został zabity.

 

Po tym zdarzeniu jeden z polityków biorących udział w treningu przypomniał sobie, że w samym mieście Waszyngton obowiązują wyjątkowo restrykcyjne zasady dotyczące broni palnej. Jak wiadomo, trudno bronić się przed napastnikiem, kiedy noszenie broni przy sobie jest zabronione. Dlatego też republikański kongresmen Mo Brooks zapowiedział wprowadzenie prawa, które pozwoli na noszenie broni palnej w stolicy… ale tylko kongresmenom.

 

Wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze od innych.

 

Politycy przywykli już do stawiania siebie wysoko ponad obywatelami. Tak naprawdę propozycja kongresmena powinna spotkać się z pytaniami: „dlaczego prawo do obrony mają mieć wyłącznie politycy?”. Odpowiedź na takie pytania jest już jednak gotowa i opiera się, jak zwykle, na zastraszeniu. Politycy uparcie twierdzą, że całkowite dopuszczenie broni palnej w Waszyngtonie oznaczałoby drastyczny wzrost liczby zabójstw i krwawą rzeźnię na ulicach miasta.

 

Oczywiście jest to bzdura. Dla przykładu, w stanie New Hampshire obywatele nie muszą nawet prosić o pozwolenie na noszenie broni palnej. Efekt? W 2016 roku w całym stanie doszło do 16 zabójstw. Dla porównania, w samym Chicago w stanie Illinois, gdzie przepisy dotyczące broni są bardziej restrykcyjne, doszło w zeszłym roku do ponad 700 zabójstw.

 

Restrykcyjne przepisy dotyczące broni pozwalają poczuć się pewniej przestępcom. Mimo to, na wielu obszarach USA, jak i w wielu krajach europejskich, obywatele wciąż pozwalają na odbieranie sobie prawa do posiadania broni. Tak jakby przyjazd Policji w ciągu 15 minut miał zawsze okazać się wystarczający.


…do podtrzymania sankcji

Jak to często bywa, tuż po ataku na polityków, w amerykańskim parlamencie chwilowo zapanowała atmosfera jedności. Był to idealny moment dla Senatu na jednomyślne podtrzymanie absurdalnych sankcji wobec Rosji. Ostatecznie 98 członków było „za”, tylko 2 zagłosowało „przeciw”. Co ciekawe, sprzeciwili się: zagorzały socjalista Bernie Sanders oraz jeden z niewielu prawdziwych wolnościowców, czyli Rand Paul.

 

Oczywiście napięte stosunki na linii USA – Rosja wynikają z co najmniej kilku powodów, jednak chciałbym skupić się na jednym z nich, by pokazać schemat manipulowania obywatelami.

 

Otóż jednym z głównych oskarżeń USA względem Rosji jest rzekoma rosyjska ingerencja w amerykańskie wybory. W głównych mediach przyjęto jedyną słuszną wersję, zgodnie z którą Rosjanie zhackowali serwery Partii Demokratycznej, a następnie opublikowali maile Hillary Clinton, zapewniając zwycięstwo Donaldowi Trumpowi. W styczniu oficjalne oskarżenie względem Rosji padło ze strony amerykańskiego wywiadu. Dowody nie ujrzały światła dziennego, znalazły się wśród tajnych dokumentów.

 

Tymczasem kilka dni temu przed senacką komisją stanął Jeff Sessions, obecny prokurator generalny Stanów Zjednoczonych. W trakcie zeznań Sessions przyznał, że nigdy nie widział ani jednego dowodu na to, że rosyjski rząd był zaangażowany w zhackowanie serwerów Partii Demokratycznej. Kto jak kto, ale akurat prokurator generalny miałby z takimi dowodami styczność… gdyby one istniały.


Podsumowanie

Co jest istotne w tej historii? Atmosfera strachu czy napięcia wśród obywateli została zbudowana na narracji niepopartej jakimikolwiek dowodami. Taka sytuacja jest możliwa, kiedy obywatele wykazują bierność. Wpływy kasty rządzącej rosną, co pozwala na korumpowanie dziennikarzy, sędziów czy nawet znanych osób z życia publicznego. W efekcie powstaje ogromna machina, która zastrasza ludzi odpowiednią narracją, a następnie pozwala sobie na podejmowanie coraz bardziej bezczelnych decyzji. W przypadku każdej kolejnej tego typu sytuacji istnieją dwa możliwe rozwiązania: zwykli ludzie mogą dać się zastraszyć bądź też postawić się władzy.

 

Zazwyczaj wygrywa opcja nr 1. Efekty są doskonale widoczne. Politycy mają coraz większy wpływ na życie obywateli, rosnące armie urzędników blokują rozwój gospodarczy, jesteśmy coraz silniej inwigilowani, a poziom bezpieczeństwa wcale się nie podnosi. Wręcz przeciwnie, na wielu do tej pory rozwiniętych obszarach, poziom bezpieczeństwa spada. Na przykładzie Europy możemy wspomnieć chociażby o sytuacji w Szwecji, zachodnich Niemczech czy wielu dzielnicach Paryża bądź Brukseli.

 

Należy podkreślić gigantyczną rolę, jaką w tym wszystkim odgrywają media. Każdy kraj czy grupa osób, które działają w sposób niezależny, bardzo szybko staje się obiektem drwin. Znani aktorzy czy piosenkarze, którzy zwracają uwagę np. na inwigilację, są przedstawiani jako „wariaci”. Pojedynczych polityków, którzy bronią niezależności własnego kraju, określa się mianem „faszystów”.

 

Jak z tym walczyć? Rozwiązanie brzmi prosto – dywersyfikować źródła informacji i CZYTAĆ. Wyrzucić telewizor przez okno i pozostać przy Internecie. Niestety, rozwiązanie dotyczy zarówno tych zapracowanych, jak i osób z większa ilością wolnego czasu. Bez wysiłku i poświęcenia czasu nie da się być w pełni świadomym człowiekiem. Dopiero czytając i rozwijając wiedzę na temat obecnej sytuacji jesteśmy w stanie podejmować odpowiednie decyzje i chronić resztki wolności. W innym wypadku zostaniemy zdominowani strachem, a to bardzo silne uczucie. Osoby, które potrafią wystraszyć innych, momentalnie zdobywają sobie szacunek i posłuch. Rzadko trafiają na opór.

 

Jeśli zatem wysiłek nie zostanie podjęty, nic się nie zmieni. Będziemy jak zwierzęta z powieści Orwella. Pozwolimy rządzić świniom, które z roku na rok będą coraz bardziej bezczelne.

 

„Kiedy ludzie boją się rządu, mamy tyranię, kiedy rząd boi się ludzi, mamy wolność” – Thomas Jefferson


Zespół Independent Trader

Źródło: Independent Trader - Niezależny Portal Finansowy

http://independenttrader.pl/nie-daj-sie-zastraszyc.html

P.S.: Tym razem o finansach nie było ani słowa, jednak ten sam schemat zastraszenia zostanie zastosowany podczas najbliższego kryzysu. Celem będzie centralizacja władzy w ramach zmodyfikowanego systemu finansowego. Trader21 opisał niedawno ten temat w artykule pt. MFW przejmuje kontrolę nad systemem finansowym.

 


Chiny rozpoczynają budowę samowystarczalnego „Leśnego Miasta”

Chiny są ukierunkowane na realizację bardzo ambitnych projektów: budowanie nowoczesnych baz wojskowych na środku morza czy transformacja Czarnobyla w ogromną elektrownię słoneczną to tylko wierzchołek góry lodowej. Teraz podjęli się największego jak dotąd wysiłku – „Leśne Miasto” ma być samowystarczalne i wolne od zanieczyszczeń.

 

W lutym włoska agencja architektoniczna Stefano Boeri Architetti (SBA) ogłosiła, że ma zamiar wybudować dwie wieże wtapiające się w zieloną roślinność chińskiego miasta Nanjing. „Pionowy las”, oparty na podobnym projekcie w Milanie, miał zlikwidować smog, pochłaniać CO2 i produkować mnóstwo tlenu oczyszczając w ten sposób niebo nad wielką metropolią. 


Teraz SBA informuje, że rozpoczęto zlecone przez chiński rząd, prace budowlane nad Liuzhou Forest City. Ma ono czerpać energię odnawialną ze źródeł geotermalnych i paneli słonecznych montowanych na dachach. Poza wszystkimi nowoczesnymi udogodnieniami dużych miast ma zawierać ponad milion roślin pochodzących ze stu różnych gatunków i 40 tysięcy drzew. Projektanci twierdzą, że taka ilość zieleni będzie w stanie pochłonąć rocznie około 11 tysięcy ton CO2  i mnóstwo szkodliwych aerozoli.


Liczba przyszłych mieszkańców szacowana jest na ponad 30 tysięcy a koniec budowy na 2020 rok. „Leśne Miasto będzie połączone z Liuzhou szybką kolejką elektryczną. Mają się na nie składać liczne dzielnice mieszkalne, handlowe, przestrzenie rekreacyjne, dwie szkoły i szpital” – opisuje SBA w komunikacie prasowym. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w Chinach może powstać zróżnicowany biologicznie raj, gdzie ludzie koegzystują z naturą w nowoczesnym otoczeniu.

 


Rekordowe tempo topnienia lodu w Antarktyce

Topienie lodu jest jednym z przejawów globalnej zmiany klimatu. Proces ten już zmienia oblicze naszej planety. Poziom wody w oceanie światowym rośnie, a wiele gatunków zwierząt jest zagrożonych wyginięciem. Przykładowo badanie z 2014 roku wykazało, że liczba pingwinów cesarskich do końca XXI wieku może zmaleć o jedną trzecią.

 

Antarktyka uważana była dotąd za stabilny region, w którym tempo topnienia lodu pozostawało w normie. Jednak w ciągu ostatnich kilku lat naukowcy odnotowali zmiany na półkuli południowej. Na przykład w 2016 roku we wschodniej Antarktydzie odkryto małe jeziora lodowcowe. Podobne zjawisko obserwowano wcześniej na lodowcach Grenlandii - jest to pierwszy etap procesu zanikania lodowca.

W nowym badaniu odnotowano niezwykle szybkie topnienie lodu morskiego w Antarktyce od września do grudnia 2016 roku. Lód topniał o 18% szybciej niż poprzednich okresach wiosennych i o 46% szybciej niż średnia.

 

Zmniejszenie ilości lodu w Oceanie Antarktycznym jest zjawiskiem sezonowym. Pierścień lodu otaczający Antaktydę osiąga rozmiary 15-18 milionów km2 w okolicy września i maleje do 3 milionów km2 w lutym. Jednak do stycznia 2017 roku powierzchnia lodu wynosiła 4,04 milionów km2, a na początku marca zaledwie 2 miliony km2. Jest to najmniejsza wartość w historii obserwacji satelitarnych, które prowadzone są od 1979 roku.

 

Badacze łączą te anomalie ze specyficzną cyrkulacją powietrza w Antarktyce. We wrześniu, październiku i listopadzie na półkuli południowej wystąpiły bardzo gwałtowne burze. Silny wiatr mógł złamać stosunkowo cienką warstwę lodu morskiego (grubości około metra), co przyspieszyło topnienie.

Również wzrost średniej temperatury w wodach graniczących z Oceanem Antarktycznym – Oceanie Spokojnym, Oceanie Indyjskim i Oceanie Atlantyckim - może mieć wpływ na topnienie lodu. Naukowcy podkreślają, że ich praca obejmuje jedynie niewielki okres czasu. Aby wyciągnąć wnioski dotyczące stopnia, w jakim efekt cieplarniany wpływa na topnienie lodu, potrzebne są dalsze szczegółowe badania.

 


W USA zademonstrowano pierwszy na świecie helikopter wyposażony w broń laserową

Jeden z największych koncernów zbrojeniowych świata, Raytheon, oraz Armia Stanów Zjednoczonych informuje o udanym teście lasera wysokiej mocy zamontowanego na śmigłowcu Apache, który z powodzeniem trafił w wyznaczony cel. Był to pierwszy raz na świecie gdy w pełni zintegrowany system laserowy, zamontowany na helikopterze o szerokim zakresie trybów lotu, trafił w cel z odległości 1,5 km.

 

W raporcie stwierdzono, że w trakcie testu wojsko połączyło laser z wielofunkcyjnym systemem sterowania, który opiera się na elektrooptycznym czujniku podczerwieni. Broń laserowa jest wyjątkowa, ponieważ ludzie nie są w stanie usłyszeć ani zobaczyć strzałów. Jest ona także bardzo dokładna, posyłając wiązkę w linii prostej.

Amerykanie są pewni, że w przyszłości laser może stać się tańszą alternatywą dla karabinów maszynowych, co więcej, dla lasera nigdy nie zabraknie amunicji. Broń laserowa używa jednak dużo energii i póki co wiązka lasera nie przechodzi poprawnie przez kurz, dym oraz zamglenie.



Amerykańskie wojsko planuje wyposażyć w broń laserową samoloty bojowe AC-130J, a także systemy obronne bombowców B-52. Armia USA planuje zacząć używać broni laserowej na szeroką skalę najpóźniej w 2023 roku.

 


Zanieczyszczenia powietrza w Chinach zakłócają pracę elektrowni słonecznych

Chiny w 2016 roku podwoiły produkcję energii słonecznej. Zanieczyszczenia powietrza ograniczają jednak wydobycie energii słonecznej w niektórych częściach świata nawet o 25%, szczególnie w Chinach, Indiach i na Półwyspie Arabskim. W Europie Wschodniej i Europie Zachodniej zanieczyszczenia powietrza mogą ograniczać wydajność elektrowni słonecznych od 3 do 15%.

 

Problemem są zanieczyszczenia w postaci pyłów, które powodują powstawanie brudnego osadu na powierzchni paneli słonecznych, co utrudnia wychwytywanie przez nie energii słonecznej. Cząsteczki są małe i lepkie, co znacznie utrudnia ich czyszczenie, a częste czyszczenie paneli zwiększa ryzyko jego uszkodzenia.

 

W rezultacie pozyskiwanie energii słonecznej w krajach azjatyckich jest ograniczone od 17 do 25% z powodu zanieczyszczeń powietrza, mimo comiesięcznego czyszczenia paneli. Jeśli czyszczenie odbywa się co dwa miesiące, straty mogą osiągnąć nawet 35%. Kwoty przeznaczane na czyszczenie są również ogromne, biorąc choćby pod uwagę rozmiar największej elektrowni słonecznej w Chinach, która zajmuje obszar 27 km2.



Chiny odnotowują straty w postaci dziesiątek miliardów dolarów rocznie, a ponad 80% z nich pochodzi ze strat spowodowanych zanieczyszczeniami powietrza” – twierdzi Michael Bergin, prof. inżynierii cywilnej i środowiskowej na Uniwersytecie Duke – „Jak się okazuje, zanieczyszczenia powietrza są szkodliwe również dla energii słonecznej”.