Maj 2015

Pieniądz papierowy już wkrótce stanie się przeszłością

Wiodący doradca ekonomiczny rządu Niemiec uważa, że banknoty i monety stały się "anachronizmem" i muszą zostać usunięte. Pomysł bezgotówkowego społeczeństwa powraca w najważniejszym kraju Unii Europejskiej.

 

Nie ma wątpliwości, że pieniądz sprawia, że ​​świat się kręci. Ale czym jest pieniądz? Czy to fizyczne banknoty i monety? Obecnie pieniądze to raczej zapisy w systemie bankowym. Więc dlaczego potrzebujemy gotówki skoro teraz prawie każdy ma telefon komórkowy i kartę debetową? Czy nie lepiej byłoby oddać wszystkie pieniądze i przejść całkowicie na system płatności elektronicznych?

 

Debata na ten temat trwa już od kilku lat. Niektórzy uważają, że bezgotówkowe społeczeństwo to remedium na szarą strefę, ponieważ bez niej nie byłoby się rzekomo jak rozliczać bez opodatkowania. Prędzej jednak ludzie wymyślą system barteru niż zaczną grzecznie płacić horrendalne podatki na subwencje partyjne i wystawne kolacyjki kasty rządzącej.

 

Niemieccy ekonomiści dołączyli teraz do tych, którzy przekonują, że wycofanie gotówki jest nieuniknione. Rolf Bofinger, jeden z czołowych doradców ekonomicznych niemieckiego rządu, powiedział w wywiadzie dla tygodnika "Spiegel", że banknoty i monety stały się anachroniczne. Jego zdaniem im wcześniej z nich zrezygnujemy tym lepiej.

 

Czasy kiedy nic nie będzie można kupić i sprzedać bez wiedzy władzy, wydają się być coraz bliższe. Kolejne przełomy technologiczne nie tylko poprawiają naszą egzystencję, ale też ułatwiają sprawowanie nad nami kontroli o której Naziści mogli tylko pomarzyć.

 

 


Liczba ofiar upałów w Indiach wzrosła już do 2237 osób

W ciągu ostatnich 24 godzin w stanie Andhra Pradesz , na skutek upałów zmarło 146 osób, a w stanie Telangane 52 osoby. Setki osób codziennie nie wytrzymują największych od dekady upałów sięgających powyżej 47 stopni Celsjusza w cieniu.

 

Łączna liczba ofiar ciepła w obu wspomnianych stanach wyniosła odpowiednio 1636 i 541 osób. Incydentalne przypadki przegrzania prowadzącego do śmierci odnotowano też w innych miejscach Indii. Najwyższą temperaturę zanotowano w mieście Nagpur, w stanie Maharasztra. Tam słupek rtęci zatrzymał się na 47,1 stopni.

 

W niektórych regionach kraju nadeszły też przelotne deszcze, które jednak nie przynoszą znacznej ulgi, przyczyniając się tam raczej do wzrostu wilgotności, co powoduje upał jeszcze bardziej nieznośnym.

 

Władze dotkniętych wysokimi temperaturami stanów. twierdzą, że, według meteorologów, upały będą trwały jeszcze przez kolejne kilka dni. Potem spodziewane są poważniejsze deszcze, które mogą odmienić życie milionów mieszkańców Indii zmagających się obecnie z ciepłem powodującym topnienie asfaltu.

 

 


Amerykańska policja zastrzeliła w tym roku prawie 400 osób

Dziennik Washington Post ujawnił właśnie szokujące dane z których wynika, że w tym roku policja z USA wręcz nadużywała broń palną podczas różnych interwencji. W ciągu 5 miesięcy zginęło aż 385 osób.

 

Statystyki przygotowane przez dziennikarzy są dość szczegółowe. Najbardziej zwraca się uwagę na fakt, że 180 zastrzelonych mieszkańców USA to były osoby białoskóre, natomiast 105 kolejnych to czarnoskórzy. Co więcej, 80% osób posiadało pistolet, nóż lub inny przedmiot który może zagrozić życiu lub zdrowiu. W pozostałych przypadkach ofiara nie była uzbrojona. Zdarzały się również sytuacje kiedy policja strzelała do osób młodszych, które miały w ręku pistolet-zabawkę.

 

Z danych wynika również, że niemal 25% osób spośród wszystkich ofiar zostało określonych przez policję lub rodzinę jako chorzy psychicznie. Zwrócono uwagę, że w wielu przypadkach funkcjonariusze nadużywali władzy - wiele osób zginęło podczas próby ucieczki. Podsumowując całość, spośród wszystkich przypadków tylko trzech policjantów zostało oskarżonych o popełnienie morderstwa.

 

Były szef policji i dyrektor Fundacji Policji Jim Bueermann powiedział, że liczbę zabójstw nigdy nie uda się ograniczyć, jeśli nie będą gromadzone szczegółowe dane na ten temat. Dziennikarze z Washington Post opracowali swój raport korzystając z wielu źródeł - są to między innymi wywiady, raporty policyjne i wiadomości lokalnych mediów.

 

 

Źródło: Washington Post


Uskok San Andreas - film katastroficzny, który może się stać rzeczywistością

W najbliższym tygodniu na ekrany kin wchodzi film katastroficzny "San Andreas" z Dwayn'em Johnsonem w roli tytułowej. Ze względu na jego imponujące rozmiary uskok San Andreas w Kalifornii uważany jest za jedno z najbardziej niebezpiecznych pod względem sejsmicznym miejsc na Ziemi.

 

Gdy mieszkańcy okolicy uskoku San Andreas zdali sobie sprawę z grożącego im niebezpieczeństwa, wśród mieszkańców Los Angeles i San Francisco, powstało wiele plotek na temat grożącego wszystkim zagrożenia. Hollywoodzki film przedstawia skutki potężnego trzęsienia ziemi, do którego w Kalifornii może dojść nawet jutro.

 

Na ekranie można zobaczyć wizję falującej powierzchni ziemi kruszącej wieżowce i wywołującej pożary. W konsekwencji upadł też słynny napis Hollywood na wzgórzu. Następnie wszystko zmyło potężne tsunami, które w jednej ze scen niszczy most Golden Gate. To tyle jeśli chodzi o scenariusz filmu "San Andreas".

 

Wracając do rzeczywistości, uskok, który budzi strach mieszkańców, rozciąga się przez Kalifornię i jest przyczyną wielu potężnych trzęsień ziemi w historii tego obszaru. Film pokazuje, jak może się zachować znajdująca się w pobliżu tama Hoovera w stanie Nevada. Aby jednak do tego doszło potężne wstrząsy w południowej Kalifornii musiałyby osiągnąć wielkość 9,1 stopni w skali Richtera.

Sejsmolodzy z USGS nie twierdzą bynajmniej, że katastrofalne trzęsienie ziemi w obrębie uskoku San Andreas nie może się powtórzyć. Co więcej niektórzy z nich twierdzą, że żyjemy w czasach, kiedy mamy do czynienia z dużymi trzęsieniami ziemi. Niektórzy sugerują, że uskok San Andreas nie jest w stanie wywołać trzęsienie ziemi o sile ponad 9 stopni, ponieważ nie jest wystarczająco długi i nie jest za głęboki. Jednak San Andreas już nie raz pokazał swoją niesamowitą siłę. W 1906 roku trzęsienie ziemi o sile 7,8 przekształciło część San Francisco w ruinę. Około 50 lat temu, prawie prawie tak samo silne trzęsienie wystąpiło w południowej części uskoku.

 

W 2008 roku, USGS zatrudnił zespół 300 ekspertów. których zadaniem było napisanie szczegółowego scenariusza, na temat tego co by się stało, gdyby doszło do trzęsienia ziemi o sile 7,8 stopni. Eksperci szacują, że takie trzęsienie ziemi spowoduje 1800 zgonów, a rannych będzie przynajmniej 50 tysięcy osób. Wiele starych budynków z cegły i drapacze chmur o konstrukcji betonowej, może mieć problemy z przetrwaniem tego zjawiska bez uszkodzeń.

Symulacje komputerowe wykazały, że uskok San Andreas jest zdolny do wywołania trzęsienie ziemi o sile przynajmniej 8,3 stopni, ale raczej nie większej. Warto zauważyć, że naukowcy wciąż nie mają sposobu, aby dowiedzieć się o zbliżającej ewentualnie katastrofie. Oznacza to, że scenariusz zarysowany w najnowszym kinowym hicie wcale niekoniecznie jest tylko wytworem wyobraźni hollywoodzkich scenarzystów, a jest oparty o realne obawy, które na potrzeby kina tylko nieco wyolbrzymiono.

 

 

 


USA próbowały zniszczyć program jądrowy Korei Północnej za pomocą wirusa Stuxnet

Korea Północna, podobnie jak Iran, rozwijają własny program nuklearny, który jest potępiany przez Zachód a w szczególności przez Stany Zjednoczone. W 2010 roku, USA i Izrael za pomocą wirusa Stuxnet zniszczyły tysiące irańskich wirówek przeznaczonych do wzbogacania uranu. Jak donosi Reuters, podobnego ataku próbowano dokonać w tym samym czasie w Korei Północnej.

 

Wirus Stuxnet, który najprawdopodobniej został stworzony przez USA i Izrael, pozwolił tym krajom sabotować program jądrowy Iranu. Oczywiście państwa odpowiedzialne za ten atak do dziś nie przyznają się do tego, choć widać wyraźnie, że Zachód chce za wszelką cenę ograniczyć irański potencjał nuklearny i mieć nad nim pełną kontrolę. Zresztą prowadzone obecnie negocjacje na linii Iran-USA przybliżają nas do tego scenariusza.

 

Dziś okazuje się, że w 2010 roku Stany Zjednoczone próbowały dokonać podobnych zniszczeń w północnokoreańskim programie jądrowym, lecz atak ostatecznie zawiódł. Informację taką podały anonimowe źródła z amerykańskiego wywiadu oraz osoby zaznajomione z tajną operacją. Korea Północna uchroniła się przed cyberatakiem dzięki niemal całkowitej izolacji od świata zewnętrznego.

 

Dla porównania, mieszkańcy Iranu mają łatwy dostęp do internetu, natomiast w Korei Północnej panuje rygor. Posiadanie komputera jest podobno możliwe tylko po otrzymaniu odpowiedniego zezwolenia a dostęp do internetu ma jedynie elita. Jedyny dostęp tego kraju do świata zewnętrznego wiedzie przez Chiny. Właśnie ten rygor pozwolił uchronić północnokoreańskie instalacje nuklearne przed sabotażem.

 

 

Źródło: http://www.reuters.com/article/2015/05/29/us-usa-northkorea-stuxnet-idUSKBN0OE2DM20150529


Ekstremalnie głębokie trzęsienie ziemi o sile 8,5 stopni wystąpiło w pobliżu Japonii

Do bardzo silnego i ekstremalnie głębokiego trzęsienia ziemi doszło dzisiaj w okolicy wybrzeża wysp Chchi-shima i Bonin. Początkowo jego siłę oszacowano początkowo aż na 8,5 stopnia w skali Richtera.

 

Ze względu na dużą głębokość zjawiska szacowaną od 590 km do aż 695km, nie ogłoszono ostrzeżenia przeciw tsunami. W promieniu 100 km od epicentrum nie ma siedzib ludzkich i nie są spodziewane straty materialne na skutek tego zjawiska. Ostatecznie siła tego wstrząsu została skorygowana do wielkości 7,8 stopni w skali Richtera.

Warto zaznaczyć, że mniej więcej 43 km na południowy wschód od miejsca epicentrum, trwa erupcja wulkaniczna, która stworzyła opisywaną już na tych łamach wielokrotnie nową wyspę wulkaniczną Nishino-shima.

Doprawdy nie sposób powiedzieć czego można się teraz spodziewać w tym regionie świata po tak ekstremalnie głębokim trzęsieniu ziemi. Zwykle takie zjawiska zwiastują poważne zmiany geologiczne zachodzące bardzo głęboko przez co można to odbierać jako zwiastuny procesów zachodzących w głębi ziemi, które mogą prowadzić do katastrofalnych skutków.


 


 


 


 


 


Zrobotyzowany gepard nauczył się skakać przez przeszkody

Naukowcy z Massachusetts Institute of Technology (MIT) cały czas udoskonalają czworonożnego robota o nazwie kodowej Cheetah (z angielskiego - gepard). Najnowsza bardziej zaawansowana wersja Geparda jest w stanie rozpoznać i pokonać przeszkody do 40 cm. Urządzenie wykrywa obecność przeszkód wykorzystują tak zwany LIDAR - radar laserowy, podobny do tych, które instalowane są w nowoczesnych bezzałogowych maszynach latających.


Izrael zaprezentował nowe drony typu "kamikadze"

Na międzynarodowej wystawie lotniczej w Le Bourget, która odbędzie się w dniach 15-21 czerwca 2015 roku, zostanie zaprezentowany nowy izraelski samolot bezzałogowy zdolny do "samobójczych" misji militarnych. Konstrukcja zwana WASP jest tak skuteczna, że armia amerykańska już zamówiła te urządzenia.

 

Nowy model drona stworzyła izraelska firma uVision. Pojazd jest stosunkowo niewielki i wygląda jak rakieta, a jego głównym celem jest zwiad. Cały zestaw waży tylko trzy kilogramy i może być umieszczone w plecaku żołnierza. Na pokładzie drona zainstalowano kamery wideo transmitujące obraz do operujących nim żołnierzy. Dzięki temu mogą oni obserwować sytuację w czasie rzeczywistym na ekranie laptopa.

 

Dron jest uruchamiany za pomocą przenośnej wyrzutni pneumatycznej. Wysokość jego pracy to 300-600 metrów, a zasięg lotu do 40 km. Skrzydła w kształcie krzyża zapewniają zwrotność i zdolność do latania nisko nad trudnym terenem. Oprócz funkcji zwiadowczych nowe drony mogą być też wykorzystywane jako broń. Na pokładzie znajduje się głowica bojowa, która można uaktywnić się na żądanie.

Koszt tego zestawu nie jest jeszcze znany, ale podobno jest porównywalny z kosztem niewielkiego pocisku powietrze - ziemia. WASP będzie dostępny aż w 30 różnych wersjach: przeciwko żołnierzom wroga, przeciwko infrastrukturze i przeciwko pojazdom opancerzonym.

 

 


Chcesz kupić mieszkanie? Poczekaj jeszcze chwilę

Stan rynku nieruchomości jest dla wielu z nas bardzo ważny. Cześć z Was zastanawia się czy po latach spadków, a następnie stagnacji jest już dobry moment na zakup wymarzonych czterech kątów. Z myślą o Was przygotowałem kolejny (roczny) raport odnośnie nieruchomości mieszkaniowych. 

 

1. Średnie ceny transakcyjne na przestrzeni 2009 – 2015.

źródło: REAS

Po 6 latach spadków cen z jakim mieliśmy do czynienia w latach 2008 – 2013 przyszedł czas na uspokojenie sytuacji. Na przestrzeni ostatnich dwóch lat ceny w zasadzie stały w miejscu. Dopiero w ostatnim kwartale 2014 roku nieznacznie wzrosły ceny, gdyż spora ilość kupujących mieszkanie na kredyt chciała rzutem na taśmę skorzystać z 5% wkładu własnego. W roku 2015 minimalny poziom kapitału własnego wynosi 10% i w kolejnych latach będzie podnoszony o 5%, aż do osiągnięcia poziomu 20% w roku 2017.

Jak zaznaczyłem powyżej, w ciągu ostatnich 2 lat ceny uległy stabilizacji a nawet nieznacznie wzrosły pod koniec 2014 roku. Realnie jednak nadal mamy do czynienia z powolnym spadkiem. Jest on bowiem maskowany znacznym podniesieniem standardu wykończenia mieszkań oddawanych przez deweloperów. Sprzedawcy zdecydowanie wolą „dołożyć nam coś w gratisie”, niż obniżyć cenę mieszkania.

 

2. Ceny urealnione o inflację.

Aby dostrzec prawdziwą dynamikę zmian cen powinniśmy porównać obecne ceny do cen w przeszłości, ale z uwzględnieniem inflacji. Niestety do dyspozycji mam wyłącznie dane w oparciu o inflację CPI, która jest sporo niższa od inflacji rzeczywistej. Nie zmienia to jednak faktu, iż obecnie ceny nieruchomości oscylują na poziomach z 2005 – 2006 roku i w zależności od lokalizacji spadły około 30-35% z rekordowych poziomów notowanych w latach 2007-2008.

źródło: NBP


3. Ile m2 możemy nabyć za przeciętne wynagrodzenie?

Odniesienie do danych historycznych pokazujące ile m2 jesteśmy w stanie nabyć za przeciętne wynagrodzenie, jest także jednym z lepszych wskaźników określających czy mamy niskie, czy wysokie ceny nieruchomości.

źródło: NBP

Powyższy wykres obrazuje jasno, iż w relacji do przeciętnego wynagrodzenia  możemy dziś kupić mieszkanie o 60% większe niż na szczycie bańki w 2007 roku. Nadal jednak nie zbliżyliśmy się do poziomów sprzed 2005 roku. Metodologia, na której bazuje NBP ma jednak sporą wadę. Bazuje bowiem na wynagrodzeniu brutto uwzględniającym składki na ubezpieczanie oraz podatek dochodowy, w efekcie czego zawyża znacznie naszą realną siłę nabywczą. Aby przedstawić możliwie jak najlepszy obraz sytuacji umieściłem poniżej podobne opracowanie przygotowane przez REAS, ale bazujące na wynagrodzeniu netto. Niestety dane kończą się na roku 2013.


4. Podaż vs popyt.

W roku 2012 na rynku dostępna była rekordowa ilość niesprzedanych mieszkań. Na rynek weszły mieszkania, których budowę rozpoczęto 2-3 lata wcześniej licząc na niekończące się eldorado. Obecnie podaż mieszkań nadal utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie wynoszącym 47 tys. mieszkań (6 głównych miast), czyli mniej więcej tyle, ile znajduje nabywcę w ciągu całego roku.

 

Rok 2014 był jednak dość przełomowy. Na fali spadających cen materiałów budowlanych oraz kosztów robocizny i stabilizacji cen, deweloperzy ponownie zwiększyli ilość nowo rozpoczynanych inwestycji. W odniesieniu do roku 2013 rozpoczęto o 16% więcej nowych inwestycji. Z kolei liczba pozwoleń wzrosła o 13%. Na przestrzeni 2015 – 2016 roku możemy zatem znowu spodziewać się wzrostu ilości mieszkań w ofercie deweloperów.


 

Jeżeli chodzi o ofertę w poszczególnych miastach oraz średni czas, po którym mieszkanie na rynku pierwotnym znajduje nabywcę, to sytuacja przedstawia się następująco:


5. Ceny ofertowe vs ceny transakcyjne.

Analizując ofertę zarówno dewelopera, jak i z rynku wtórnego musimy koniecznie mieć na uwadze znaczne dysproporcje pomiędzy cenami ofertowymi a transakcyjnymi. 

źródło: NBP

W przypadku rynku wtórnego sytuacja jest klarowna. Ceny transakcyjne są od 10 – 22% niższe od cen ofertowych. Uważam jednak, że różnice są trochę niższe niż wynikało by to z danych. Część osób kupujących mieszkanie za gotówkę zapewne deklaruje w akcie notarialnym trochę niższą kwotę, by w ten sposób obniżyć koszty transakcyjne (2% PCC) lub ewentualny podatek dochodowy płacony przez sprzedawcę.

 

Na rynku pierwotnym sytuacja jest dość dziwna. W przypadku mniejszych miast 10M (wyjaśnienie poniżej) dysproporcje sięgają aż 20%, co może świadczyć o ekstremalnym niedopasowaniu cen do realiów ekonomicznych. Zastanawiający jest jednak fakt wyższych cen transakcyjnych niż ofertowych w Warszawie w latach 2006 – 2012. O ile w fazie bańki było to zrozumiałe, o tyle w latach 2010 – 2012 jest raczej dziwne. Być może cześć deweloperów w zamian za dodatkowe fundusze zgodziła się dodatkowo wyposażyć mieszkanie tak, by wkład własny kupującego był możliwie jak najniższy. Są to jednak wyłącznie moje przypuszczenia.

 

Miasta wchodzące w skład:

6M: Gdańsk, Gdynia, Kraków, Łódź, Poznań, Wrocław

10M:  Białystok, Bydgoszcz, Katowice, Kielce, Lublin, Olsztyn, Opole, Rzeszów, Szczecin, Zielona Góra


6. Sytuacja finansowa kupujących.

Rok 2014 był ostatnim rokiem, w którym udzielano kredytów z 5% wkładem własnym. Zgodnie z rekomendacją ”S” minimalny wkład własny w 2015 wyniesie 10% i z każdym rokiem będzie wzrastał o 5%, aż do osiągnięcia 20% w roku 2017. Rok 2014 był kolejnym rokiem, w którym liczba nowych kredytów na zakup nieruchomości była niższa niż rok wcześniej. Po kilku latach sporych spadków sytuacja jednak zaczyna się stabilizować.

 

Generalnie duża część społeczeństwa zdała sobie sprawę, że lepiej poczekać na niższe ceny, niż pochopnie zaciągać kredyt na kolejne 25 lat czy dłużej. Co więcej, stabilizację osiągnęliśmy mimo historycznie niskich stóp procentowych, które bardzo poprawiły zdolność kredytową Polaków oraz programów stymulacyjnych jak Mieszkanie dla Młodych. Ostatecznie mimo wielu zachęt na rynku widać coraz większy rozsądek wśród kupujących.

Lepiej wygląda także sytuacja jeżeli chodzi o wkład własny. Przed rokiem kredyty na powyżej 80% wartości nieruchomości stanowiły 56% wszystkich udzielonych kredytów. Na koniec 2014 roku współczynnik ten spadł do niecałych 49%. Coraz więcej osób stara się zaoszczędzić kapitał w pierwszej kolejności aby zaciągnąć możliwie jak najniższy kredyt.

Wśród nowych kredytów ciągle dominują niestety kredyty zaciągane na 25 lat i dłużej. Stanowią one ponad 63% wszystkich zaciągniętych kredytów. Nadal głównym kryterium przy wyborze kredytu jest wysokość miesięcznej raty.

W ciągu ostatniego roku wzrosła także ilość czynnych umów kredytowych, jak i całkowity poziom zadłużenia z tytułu kredytów na zakup nieruchomości.

W Polsce mamy obecnie 13,7 mln mieszkań. Liczba czynnych umów kredytowych wynosi 1,86 mln. Oznacza to, że 13,5 % nieruchomości w Polsce objętych jest hipoteką. Jeszcze 10 lat temu wskaźnik ten był o połowę niższy. Średnia wysokość zadłużenia wynosi niecałe 190 tys. zł. Mimo, iż od kilku lat kredyty udzielane są wyłącznie w PLN, to kredyty walutowe (głównie CHF) nadal stanowią 47 % wszystkich kredytów.

 

W 2014 roku w Polsce wybudowano 143 tys. mieszkań (deweloperzy, spółdzielnie, budownictwo indywidualne). Jednocześnie ilość umów kredytowych zwiększyła się o 41 tys. Oznacza to, że budowa lub zakup nieruchomości w 28% przypadkach finansowany był kredytem bankowym.

 

7. Dostępność kredytu a ceny nieruchomości.

Nie jest żadną tajemnicą, że ceny nieruchomości w dużym stopniu zależą od kosztów kredytu, a te obecnie są na rekordowo niskich poziomach. Wiele osób rozważając zakup mieszkania porównuje wysokość raty kredytowej z kosztem wynajmu. Jest to duży błąd, zwłaszcza w sytuacji, w której stopy procentowe są na ekstremalnie niskich poziomach, podobnie jak i wysokość rat kredytowych. Generalnie rok 2014 był bardzo łaskawy dla kredytobiorców. Stopy procentowe spadły bowiem do nienotowanych wcześniej poziomów. 

Załóżmy, że mamy kredyt w wysokości 200.000 PLN zaciągnięty na 25 lat. Przy odsetkach na poziomie 3,88% rocznie płacimy 1042 zł raty. Nie jest źle. Co jednak, jeżeli stopy procentowe wzrosną nam do poziomów zaledwie sprzed 2 lat (6,65%)? Otóż nagle wysokość naszej raty wzrośnie do 1369 zł. Niby mało, ale jest to wzrost o 30%. Kalkulatorów obliczających wysokość rat w zależności od długości spłaty czy wysokości stóp procentowych jest mnóstwo.

 

Jeden z nich znajdziecie pod poniższym linkiem: http://www.bankier.pl/narzedzia/kalkulator-kredytowy.

 

Dodatkowym problemem w przypadku nowych kredytów są relatywnie wysokie marże banków. Wysokość rat kredytowych determinowana jest przez dwie składowe. Pierwszą są stopy procentowe zmieniające się w zależności od inflacji. Obecnie mamy historycznie niskie stopy procentowe i docelowo powrócimy na wyższe poziomy. 

Drugim czynnikiem jest wysokość marży banku, która pozostanie niezmienna przez cały okres trwania kredytu. Jak widać poniżej nie należą one obecnie do najniższych. 


8. Programy ratunkowe dla deweloperów.

Programy jak „Rodzina na swoim” czy „Mieszkanie dla młodych” nie są niczym innych jak tylko ratunkiem dla deweloperów. Dopłaty do kredytów stymulują dodatkowy popyt skutecznie przeciwdziałając dalszym obniżkom cen. W 2014 roku kredyty preferencyjne MDM stanowiły 7% wartości wszystkich nowo udzielonych kredytów. Dla porównania w pewnym momencie kredyty z dopłatą w ramach programu „Rodzina na swoim” odpowiadały za 22% wszystkich nowych kredytów. Przyczyna niskiej popularności leży w niedopasowaniu cen maksymalnych do realiów rynkowych.

W Krakowie dla przykładu zaledwie 10% transakcji kwalifikowało się do dopłat, podczas gdy w Łodzi współczynnik ten sięgnął 75%. W najbliższym roku limity te mają zostać nieznacznie podniesione aby dostosować je do realiów rynkowych.

 

9. Demografia w Polsce to największy wróg inwestycji w nieruchomości.

Obecnie największą grupę ludności stanowią 31-latkowie (665 tys. osób). W najbliższych latach ilość osób w tej grupie wiekowej będzie dramatycznie spadać. W roku 2020, czyli już za 5 lat liczba osób w wieku 30 lat spadnie do 535 tys. Oznacza to prawie 20 % spadek. Zważywszy, że kredyty hipoteczne najczęściej zaciągają osoby w wieku 25-34, przełoży się to na drastyczny spadek popytu na nieruchomości.

Nieruchomości nie kupuje się oczywiście na 5 lat lecz na dłużej. Po roku 2020 roku sytuacja będzie się jednak dalej pogarszać. Winny jest oczywiście niski wskaźnik dzietności wynoszący w Polsce 1,32. Aby utrzymać populację na niezmienionym poziomie wskaźnik powinien oscylować w okolicy 2,1 dziecka na kobietę. Problem niskiej dzietności dotyczy nie tyle samej Polski, lecz całej Europy.

Sytuację demograficzną dodatkowo pogarsza ucieczka młodych osób w poszukiwaniu lepszego życia poza Polską. Mimo, iż jesteśmy jednym z nielicznych krajów, w których rzekomo rozwija się gospodarka, to ilość osób wyjeżdżających za granicę rośnie nieprzerwanie od 4 lat. Obecnie szacuje się, że z kraju wyjechało już 2,8 mln osób. Są to zazwyczaj osoby w wieku 25-35. Wg prognoz Daegel liczba osób mieszkających w Polsce spadnie w ciągu najbliższych 10 lat do 35 mln, czyli o kolejne 3 mln lub 8%.
 

Podsumowanie.

Do roku 2003 mieliśmy w Polsce niskie ceny nieruchomości. Za przeciętne wynagrodzenie netto mogliśmy kupić około 0,65 m2, dziś o 21% mniej. Jednocześnie nieruchomości generowały nam około 8% dochodu netto z wynajmu. Zdecydowana większość nieruchomości była kupowana za gotówkę, gdyż wysokie stopy procentowe stanowiły poważną barierę. 

 

Po 2003 roku wiele się zmieniło. Łatwo dostępne i „tanie” kredyty frankowe sprawiły, że każdy nagle mógł sobie pozwolić na zakup mieszkania. Efektem był drastyczny wzrost popytu na nieruchomości przekładający się na wzrost cen. Wszystko skończyło się typową bańką spekulacyjną i jej pęknięciem w latach 2007 – 2008 roku. Dla wielu „frankowców” był to tragiczny okres. Dziś wartość wielu kredytów mimo 7 lat spłaty przekracza poziom z dnia zakupu nieruchomości.

 

Od czasu pęknięcia bańki ceny nieruchomości spadły do dziś o 15-20 % w cenie nominalnej lub 40%, jeżeli uwzględnimy inflację. Mimo tak ogromnej przeceny nieruchomości nadal są drogie w odniesieniu do zarobków, a za przeciętne wynagrodzenie nadal możemy nabyć mieszkanie o 24% mniejsze niż w 2003 roku.

 

Czy zatem przyszedł już czas na zakup nieruchomości czy może lepiej poczekać?

Do dalszych spadków cen nieruchomości, moim zdaniem, dojdzie wtedy, gdy zaczną się zawirowania na globalnych rynkach finansowych. Typowanie dokładnego czasu jest jedną z najtrudniejszych rzeczy, ale uważam, że problemy zaczną się w trzecim lub czwartym kwartale tego roku.

 

Jeżeli mam rację, to kapitał zacznie uciekać z rynków wschodzących m.in. z Polski, w efekcie czego ceny walut zaczną rosnąć. Utrata wartości polskiej złotówki wymusi na Radzie Polityki Pieniężnej podniesienie stóp procentowych. Efekt będzie taki, że gwałtownie wzrośnie wysokość rat kredytowych zarówno tych złotówkowych (wyższe stopy procentowe), jak i walutowych (wyższy kurs walut) stanowiących ciągle 47 % wszystkich udzielonych kredytów. 

 

W takim otoczeniu kolejne 6 - 18 miesięcy będzie dobrym czasem na poszukiwania okazji, ale wyłącznie dla osób dysponujących gotówką. O kredyt bankowy będzie bowiem bardzo ciężko. Rok 2014 był najgorszym rokiem od prawie 10 lat pod kontem liczby udzielonych kredytów (174 tys. kredytów na kwotę 36,8 mld PLN) i to mimo rekordowo niskich stóp procentowych.

 

W sytuacji wyższych stóp procentowych oraz problemów z płynnością w bankach uzyskanie kredytu może być ekstremalnie trudne. Jednocześnie jest to dobry czas dla osób chcących tanio kupić nieruchomości za gotówkę. Prawdziwe okazje, których cena stanowi nie więcej niż 65-70% wartości rynkowej znikają z rynku w ciągu 48 godzin. Liczy się gotówka. Tu i teraz. Nie za miesiąc czy dwa, gdy może dostaniemy kredyt.

 

Zmiany na rynkach nieruchomości zachodzą jednak dużo wolniej niż na rynkach finansowych. Jeżeli wejdziemy w okres wyższych stóp procentowych, to ceny będą nadal spadać, ale dynamiki zmian nie sposób obecnie przewidzieć. Osoby, które znają rynek lokalny na pewno będą w stanie znaleźć nieruchomości stanowiące wartość inwestycyjną, ale nie będzie to proste, niemniej wyższe stopy procentowe czy tymczasowe wstrzymanie kredytowania bardzo pomogą w znalezieniu tanich nieruchomości. 

 

Patrząc jednak z długoterminowej perspektywy demografia w Polsce jest nieubłagana. W zastraszającym tempie kurczy nam się społeczeństwo, zwłaszcza młode i prężne. Jeżeli sytuacja się nie zmieni, to w perspektywie kolejnych 10 lat nieruchomości w Polsce mogą zacząć przypominać dawne NRD, w którym ceny przez lata utrzymywały się na bardzo niskich poziomach w efekcie ogromnej nadwyżki lokali nad ilością chętnych do zakupu. Być może polski rynek zostanie wsparty napływem emigrantów z Ukrainy, której gospodarka szybko się nie podniesie, ale nie jest to czynnik, który może odwrócić negatywną perspektywę dla rynku w Polsce.

 

Na chwilę obecną na pewno nie kupiłbym nieruchomości mieszkaniowej pod wynajem. Jeżeli jednak dojdzie do kilkumiesięcznego załamania na rynkach, to może być to dobry okres na zakupy, zwłaszcza w perspektywicznych lokalizacjach. Gotówka będzie wówczas w cenie. 

 

 

Trader21

Źródło: Independent Trader – Niezależny Portal Finansowy

http://independenttrader.pl/358,chcesz_kupic_mieszkanie_poczekaj_jeszcze_chwile.html


Indie zatrzymały gołębia, który szpiegował dla Pakistanu

Jak donoszą indyjskie media, na terytorium Indii w przygranicznej wiosce Pathankot w stanie Pendżab znaleziono gołębia, który najwyraźniej był pakistańskim szpiegiem. Znaleziono przy nim wiadomość oraz urządzenie przypominające podsłuch.

 

Gołąb został złapany przez nastolatka w godzinach wieczornych zaledwie kilka kilometrów od granicy i natychmiast zaniesiono go na posterunek policji. Tam ustalono, że ptak jest najwyraźniej szpiegiem - oprócz wspomnianego urządzenia miał przy sobie wiadomość, napisaną w języku urdu, który używany jest w Pakistanie. Zapisano w niej między innymi numer telefonu stacjonarnego z pakistańskiego dystryktu Narowal.

 

Policja zatrzymała gołębia a straż graniczna i służby wywiadowcze zostały powiadomione o znalezisku. Wywiad ostrzegł wcześniej przed zwiększoną aktywnością indyjskich mudżahedinów w Pathankot i w mieście Dżammu, który odpowiedzialni są za liczne zamachy terrorystyczne w ostatnich latach.

 

 

Źródło: http://timesofindia.indiatimes.com/india/Spy-pigeon-from-Pakistan-jailed-in-Pathankot/articleshow/47464562.cms


Chmury "UFO" nad Teksasem

W poniedziałek 25 maja 2015 roku mieszkańcy Teksasu byli świadkami niesamowitego zjawiska. Na niebie uformowały się chmury, które miejscowi ze względu na charakterystyczny kształt szybko nazwali "UFO".

 

Oczywiście jest to zjawisko meteorologiczne, które z Wojną Światów nie ma nic wspólnego, ale może mieć wiele wspólnego z dziwną pogodą, jaka obecnie kształtuje się nad Teksasem. Trwa tam przecież potężna powódź na skutek wielkich opadów deszczu. Te same turbulentne fronty pogodowe wywołały niedawne tragiczne tornado w okolicy granicy Meksyku i Teksasu.

Wspaniałe zdjęcia niezwykłych chmur dostępne w serwisach społecznościowych to rzadkie przypadki chmur soczewkowych. Do tej niezwykłej obserwacji chmury na niebie nad hrabstwami Robertson i Leon. Dziwny kształt chmur zwykle powstaje nad górami, które potrafią je ścinać. W rzadkich przypadkach mogą one też być spowodowane przez wiatr i w tym wypadku wydaje się to najprawdopodobniejsza hipoteza.

 


Dowódca sił specjalnych Tadżykistanu dołączył do Państwa Islamskiego

W internecie pojawiło się nagranie, na którym pułkownik Gulmurod Chalimow, dowódca sił specjalnych Tadżykistanu, powiadomił o dołączeniu do Państwa Islamskiego. Zapowiedział również, że zaprowadzi dżihad do jego kraju, Rosji oraz Stanów Zjednoczonych.

 

Jeszcze miesiąc temu Chalimow przebywał w swoim kraju, lecz pewnego dnia rzekomo zaginął. Teraz okazuje się, że pułkownik wraz z 10 mieszkańcami Tadżykistanu najprawdopodobniej wyjechał do Syrii aby dołączyć do ISIL. Jak sam stwierdził w opublikowanym nagraniu, postanowił opuścić kraj ponieważ narusza się tam prawa muzułmanów.

 

Chalimow jest jednym z najlepiej wyszkolonych funkcjonariuszy w swoim kraju i jako szef OMON chronił Tadżykistan przed bojownikami. W przeszłości był szkolony przez amerykańską armię i rosyjski Specnaz. Jednak teraz postanowił dołączyć do radykalnych islamistów i zapowiedział, że wraz z nimi zaprowadzi prawo szariatu w swoim kraju, a potem zaatakuje Rosję i USA.

 

Nie wiadomo jak należy traktować taką informację - czy dowódca sił specjalnych rzeczywiście mówi prawdę? Czy może po prostu otrzymał taki rozkaz? W zeszłym miesiącu pojawiła się bardzo podobna wiadomość. Brytyjski podwójny agent wywiadu wyjechał z misją do Syrii i rzekomo postanowił przyłączyć się do ISIL a gdy powrócił do Wielkiej Brytanii, chciał rzekomo zaatakować służby bezpieczeństwa, dla których przecież pracował.

 

 

Źródło: http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/asia/tajikistan/11636529/Missing-Tajikistan-police-chief-defects-to-the-Islamic-State.html


Amerykańskie samoloty otrzymają broń laserową do 2023 roku

Amerykańskie siły lądowe i marynarka wojenna otrzymują już rewolucyjną broń laserową, czego nie można powiedzieć o tamtejszych siłach powietrznych. Przewiduje się, że samoloty wojskowe mogą zostać wyposażone w systemy laserowe dopiero na początku przyszłej dekady, tj. do 2023 roku.

 

Futurystyczna broń laserowa, rodem z filmów science fiction, ma zapewnić Stanom Zjednoczonym dominację nad innymi mocarstwami. Posiada ona wiele zalet - może posłużyć w obronie, tj. niszczyć nadlatujące pociski wroga, lub w ofensywie. Pojazdy naziemne, okręty i samoloty będą mogły zniszczyć każdy cel.

 

Broń laserowa będzie bardzo przydatna dla amerykańskich myśliwców. Samoloty nie będą musiały brać na pokład rakiet a wystarczy jedynie działo laserowe, za pomocą którego maszyna będzie mogła oddawać strzały nawet tysiące razy. Oczywiście wiąże się to również ze znacznie mniejszymi kosztami niż w przypadku stosowania tradycyjnych pocisków.

 

Jak ostatnio wspominaliśmy, amerykańskie wojsko będzie teraz prowadzić testy polowe działa laserowego HELLADS. Lotnictwo będzie musiało jeszcze długo czekać na nową broń. Gdy technologia będzie gotowa do użytku, w pierwszej kolejności otrzymają ją wielkie transportowce. Dopiero gdy broń zostanie poddana odpowiedniej miniaturyzacji, myśliwce szóstej generacji i bezzałogowce będą wyposażane w systemy laserowe.

 

 

Źródło: http://www.redorbit.com/news/technology/1113398151/air-force-wants-lasers-on-aircraft-by-2023-052715/


Partie rządzące przegłosowały pośpiesznie kontrowersyjną zmianę ustawy o Trybunale Konstytucyjnym

O planach procedowania w trybie przyspieszonym ustawy o Trybunale Konstytucyjnym informowaliśmy zaledwie kilka dni temu, a już została ona pośpiesznie przegłosowana. Skandaliczna nowelizacja ustawy otworzy możliwość do odwołania Prezydenta na podstawie niesprecyzowanych przesłanek, ale też pozwoli na przejęcie Trybunału Konstytucyjnego przez prawników sprzyjających obecnemu układowi władzy.

 

Pośpieszne procedowanie nowego prawa zdziwiło nawet prorządową zwykle Gazetę Wyborczą, która zauważa, że ustawa jest swego rodzaju zamachem na niezawisłość Trybunału. Prawo, wedle którego grupka prawników może unieważnić wybór najwyższego urzędnika dokonany przez stwierdzanie niezdolności Prezydenta RP do sprawowania urzędu, wydaje się być przygotowywaniem gruntu pod zamach stanu, który może być już planowany.

 

Nowy projekt obniża też drastycznie wymagania wobec kandydatów na stanowisko sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Obecnie kandydat na sędziego tej instytucji musiał posiadać tytuł przynajmniej doktora habilitowanego lub dziesięć lat praktyki prawniczej.

Po przyjęciu projektu PO wystarczyłoby zajmowanie przez 10 lat stanowisk w instytucjach publicznych związanych z tworzeniem lub stosowaniem prawa. To w sposób oczywisty otwiera drogę do Trybunału nawet posłom o ile posiadają tytuł magistra prawa. Dzięki forsowanej zmianie prawa zamiast wstawić trzech PO wstawi pięciu takich dyspozycyjnych pseudosędziów.

 

Nie ma chyba szans, żeby zdominowany przez PO (dzięki Jednomandatowym Okręgom Wyborczym) Senat odrzucił ten projekt ustawy. Nikt chyba też nie liczy na to, że ustępujący prezydent Komorowski skwapliwie tego nie podpisze. Platforma Obywatelska pokazuje nam dobitnie, że dobrowolnie władzy nie odda i aż strach pomyśleć do czego jeszcze zdolni są ci ludzie.

 

 


Naukowcy potwierdzają, że umysł człowieka może żyć wiecznie w komputerze

W ostatnim czasie coraz częściej mówi się o uzyskaniu nieśmiertelności w dość nietypowy sposób - zamiast opracować jakiś eliksir wiecznej młodości czy coś w tym stylu, uczeni kierują swoją uwagę na komputery. Ludzki mózg wielokrotnie był porównywany do twardego dysku czy skomplikowanego obwodu drukowanego.

 

Wiele osób wątpi w to, żeby ludzki umysł można było umieścić w komputerze. Jednak naukowcy, w tym światowej sławy fizyk-teoretyk Stephen Hawking uważają, że jest to możliwe - potrzeba jedynie dalszych badań nad ludzkim mózgiem aby go poznać najlepiej jak to możliwe. Konieczny jest również dalszy rozwój odpowiednich technologii.

 

Takiego samego zdania co Stephen Hawking jest dr Hannah Critchlow, neuronaukowiec z Uniwersytetu Cambridge. Jej zdaniem potrzebny będzie superkomputer, który odtworzy wszystkie połączenia w ludzkim mózgu (100 bilionów połączeń). Wtedy dopiero będzie możliwe aby umysł człowieka żył w maszynie.

 

Oczywiście tylko czas może potwierdzić słowa dr Critchlow, Stephena Hawkinga i wielu innych naukowców. Dopiero gdy zrozumiemy jak dokładnie działa mózg człowieka i gdy uda się stworzyć wystarczająco potężny superkomputer, specjaliści będą mogli próbować przenieść ludzki umysł do maszyny, co raczej nie nastąpi w najbliższych latach.

 

 

Źródło: http://www.telegraph.co.uk/culture/hay-festival/11627328/Humans-could-download-brains-on-to-a-computer-and-live-forever.html