Wybory prezydenckie w Korei Południowej determinują przyszłość na Półwyspie Koreańskim

Kategorie: 

Źródło: Dreamstime.com

We wtorek 9 maja odbędą się przedterminowe wybory prezydenckie. Jest to bardzo ważne wydarzenie, które może odmienić sytuację na Półwyspie Koreańskim oraz ogólne podejście Zachodu do konfliktu z Koreą Północną. Jeden z kandydatów, który ma największe szanse na zwycięstwo, zdecydowanie nie chce iść na wojnę z Kim Dzong Unem.

 

Poprzednia prezydent Park Geun-hye została odsunięta od władzy po bardzo głośnym skandalu korupcyjnym. Okazało się, że kobieta była marionetką w rękach przyjaciółki i szamanki, która nie tylko wpływała na jej decyzje polityczne, ale także wykorzystywała jej posadę do wzbogacania się. Park Geun-hye i Choi Soon-sil zmuszały koreańskie czebole aby wpłacały miliony dolarów na konta fundacji kierowanych przez szamankę. Obie kobiety zostały aresztowane i grozi im więzienie.

 

Premier Korei Południowej tymczasowo sprawuje funkcję prezydenta, lecz wybory odbędą się już 9 maja. Sondaże wskazują, że jeden z kandydatów cieszy się sporym poparciem. Obserwatorzy wydarzeń w tym kraju wskazują od samego początku, że polityk i prawnik Moon Jae-in zwycięstwo ma już w kieszeni. Podczas wyborów prezydenckich w 2012 roku przegrał jedynie o kilka punktów procentowych z Park Geun-hye a w chwili obecnej posiada dość słabą konkurencję.

Źródło: VOA News

Południowokoreańskie wybory zbiegają się z niezwykle mocno napiętą sytuacją na Półwyspie Koreańskim. Moon Jae-in może załagodzić konflikt, gdyż polityk wypowiada się dość łagodnie w kwestii Korei Północnej. Jedno jest pewne - potencjalny prezydent Korei Południowej nie chce wojny ze swoim sąsiadem.

 

Moon Jae-in był zwolennikiem tzw. słonecznej polityki, która zakładała wciąganie Korei Północnej we współpracę polityczno-gospodarczą, która ostatecznie miałaby doprowadzić do zjednoczenia obu Korei. Pomysł ten faktycznie funkcjonował i wszedł w życie w 1997 roku, lecz po 21 latach nowy prezydent Korei Południowej porzucił współpracę ze swoim sąsiadem, co nie spodobało się Chinom.

 

Prawdopodobny zwycięzca w nadchodzących wyborach twierdził podczas wywiadów, że osobiście spotka się z Kim Dzong Unem, aby dogadać się z nim w kwestii programu jądrowego. Niewykluczone, że polityk może pójść na jakieś ustępstwa. Praktycznie nikt nie ma wątpliwości, że za rządów Moon Jae-ina Korea Południowa zmieni swój stosunek wobec Pjongjangu, lecz nikt nie wie jakich zmian należy się spodziewać po nowym prezydencie.

 

Kandydat na głowę państwa Korei Południowej podchodzi nieco sceptycznie do instalacji amerykańskiego systemu antybalistycznego THAAD, za którego Donald Trump zarządał miliarda dolarów. Moon Jae-in powiedział, że tarcza antyrakietowa została dostarczona i zainstalowana w pośpiechu bez konsultacji z mieszkańcami kraju co doprowadziło do podziałów w południowokoreańskim społeczeństwie. Polityk ogłosił, że jeśli zostanie prezydentem to rząd ponownie rozpatrzy kwestię obecności systemu THAAD na Półwyspie Koreańskim. Kolejna ważna kwestia dotyczy jego współpracy z USA - Moon Jae-in stwierdził, że sojusz z Amerykanami jest istotny i będzie porozumiewał się z Trumpem ale Korea Południowa powinna przejąć inicjatywę w sprawie wydarzeń, dotyczących konfliktu z Koreą Północną.

"Trump mówi o intensywnej presji, sankcjach, a nawet o możliwości prewencyjnego uderzenia, ale wierzę, że jego ostatecznym celem jest doprowadzenie Korei Północnej do negocjacji w sprawie programu nuklearnego. Pod tym względem podzielam opinię Trumpa. Administracje Lee Myung-baka i Park Geun-hye (poprzedni prezydenci Korei Południowej) całkowicie zawiodły przy rozwiązywaniu północnokoreańskiej kwestii jądrowej. Zgadzam się z metodą prezydenta Trumpa, dotyczącą stosowania sankcji i presji wobec Korei Północnej, aby doprowadzić ją do negocjacji. Jeśli tak się stanie, spotkam się z Kim Dzong Unem, aby zabezpieczyć program nuklearny."

Jak widać wybory w Korei Południowej mogą nieco namieszać w planach Stanów Zjednoczonych. Przede wszystkim kraj może domagać się wycofania systemu THAAD, który poważnie rozdrażnił Chiny. Od pewnego czasu władze w Pekinie wywierają presję na Seul, między innymi ograniczając ruch turystyczny do Korei Południowej. Nieoficjalnie ma to związek ze zgodą na obecność amerykańskiej tarczy antyrakietowej na Półwyspie Koreańskim. Druga sprawa dotyczy prawdopodobnego wznowienia "słonecznej polityki", co nie tylko pozwoliłoby zażegnać kryzys, ale także udobruchać Chiny. Zwycięstwo Moon Jae-ina wydaje się kluczowe dla uniknięcia wojny w Azji Wschodniej.

 

Źródła:

http://www.washingtontimes.com/news/2017/may/3/moon-jae-in-south-koreas-likely-president-t...

https://www.washingtonpost.com/news/worldviews/wp/2017/05/02/interview-with-moon-jae-in-se...

Ocena: 

4
Średnio: 4 (1 vote)
Opublikował: John Moll
Portret użytkownika John Moll

Redaktor współpracujący z portalem zmianynaziemi.pl niemal od samego początku jego istnienia. Specjalizuje się w wiadomościach naukowych oraz w problematyce Bliskiego Wschodu


Komentarze

Portret użytkownika witek

Bardzo dobry ruch Chin ze

Bardzo dobry ruch Chin ze zdemaskowaniem satanistów, ale może dlatego uSS Trup wysłał lotniskowce i niby to rozwiązuje sprawę Korei Północnej ale w rzeczywistości grozi Korei Południowej żeby nie wychodziła z amerykańskiej strefy wpływów, bo jeśli zaatakowałby północ to pierwszym celem odwetu może być Seul - sprawdzianem będą wybory, jeśli wygra opcja prochińska uSS Trup zaatakuje Koreę Północną.

Skomentuj