Rząd Peru uznał chyba, że każda niewyjaśniona sprawa musi mieć jakieś racjonalne wytłumaczenie, zwłaszcza, gdy spotyka się z tak dużym zainteresowaniem mieszkańców jak wciąż trwający pomór delfinów. Ciała tych zwierząt znajdowane są na dystansie 220 kilometrów pacyficznego wybrzeża Peru.

Do tej pory doliczono się ponad 900 martwych delfinów. Rząd Peru stwierdził, że zmarły z przyczyn naturalnych. Ta deklaracja spotkała się z niedowierzaniem środowisk ekologicznych, które podejrzewają, że morskie ssaki zginęły w wyniku eksploatacji ropy naftowej u wybrzeży Peru.

Poprzednio równie bezkompromisowo wyjaśniano zjawisko śmierci kilku tysięcy pelikanów znajdowanych w tym samym obszarze, co delfiny. Stwierdzono, że niezwykle ciepła woda zmusiła do migracji sardynki, które stanowią podstawowy pokarm ptaków morskich.

Peruwiańczycy argumentują, że podobne zjawiska masowej śmierci delfinów obserwowano również na wschodzie USA, w okolicy Cape Cod. Do dzisiaj nie ustalono przyczyny ich śmierci, więc aby zamknąć sprawę biolodzy stwierdzają, że "czasami tak bywa".

W przypadku delfinów z Peru trudno mówić o błędach nawigacyjnych, które często prowadzą do omyłkowego wydostania się zwierząt na brzeg gdzie bez pomocy ludzi czeka ich śmierć. W tych przypadkach na brzeg wyrzucało już martwe osobniki.

Rząd Peru stwierdził naturalną przyczynę śmierci zwierząt i wezwał do spożywania owoców morza. To stanowi pewną przesłankę wyjaśniającą przyczyny tak nagłej i nieoczekiwanej deklaracji.

Pojawiają się też nieoficjalne hipotezy łączące śmierć ssaków z katastrofa w Fukushimie. Trzeba przyznać, że rozkład prądów morskich u wybrzeży Peru wskazuje na to, że duże masy wody docierają do wybrzeża Ameryki Południowej między innymi z okolic Japonii. Może to być zresztą nie tylko efekt bezpośredniego zatrucia delfinów, ale również spożycia przez nie ryb, które mogły akumulować niebezpieczne substancje w swoich organizmach.