Kategorie:
W poniedziałek wieczorem w dzielnicy Mong Kok wybuchły starcia między policją a demonstrantami. Tak dramatyczna sytuacja miała ostatnio miejsce w 2014 roku, kiedy to organizowano protesty przeciwko władzom w Pekinie a zamieszki stały się niemal codziennością.
Wszystko zaczęło się w momencie gdy funkcjonariusze policji i służby sanitarne zaczęły usuwać uliczne stragany z nielegalną żywnością, które były jednym z elementów obchodzonego w Chinach Nowego Roku. Na miejscu zaczęli gromadzić się oburzeni ludzie, którzy stanęli po stronie sprzedawców a zaraz po tym doszło do pierwszych starć.
Kilkaset osób rozpoczęło walkę z policją. W powietrzu latały cegły i kamienie a w niektórych miejscach wybuchł pożar. Policja jednak nie dawała za wygraną i zaczęła korzystać z pałek i gazu łzawiącego. Wybuchło powszechne oburzenie, gdy jeden z policjantów oddał w powietrze dwa strzały ostrzegawcze. Komendant powiatowy Yau Siu-kei wyjaśnił, że było to po prostu konieczne aby ochronić pozostałych funkcjonariuszy przed wściekłym tłumem.
Ponad 40 osób zostało rannych. Wśród nich są zarówno policjanci, jak i demonstranci oraz dziennikarze. Aresztowano co najmniej 20 uczestników zamieszek, które zakończyły się dopiero we wtorek nad ranem. Okazało się że w walkach ulicznych brał udział lider oraz 10 członków prodemokratycznej partii politycznej Youngspiration, która powstała w 2014 roku po wielkich protestach.
Yau Siu-kei stwierdził, że odpowiedzialne za zamieszki są "radykalne elementy" - prawdopodobnie chodzi o zwolenników demokracji, którzy dwa lata temu byli inicjatorami masowych demonstracji i starć w Hongkongu. Można zatem podejrzewać, że incydent został sprowokowany przez osoby powiązane z siłami zewnętrznymi.
Ocena:
Opublikował:
John Moll
Redaktor współpracujący z portalem zmianynaziemi.pl niemal od samego początku jego istnienia. Specjalizuje się w wiadomościach naukowych oraz w problematyce Bliskiego Wschodu |
Komentarze
Skomentuj