Według najnowszych analiz Instytutu Ochrony Środowiska Uniwersytetu w Bremie powierzchnia lodów morskich Arktyki osiągnęła rekordowo niski poziom.

Według naukowców, powierzchnia lodu w tej chwili wynosi 4,24 miliona kilometrów kwadratowych. Jest to minimalny obszar północnej pokrywy lodowej od pomiarów satelitarnych rozpoczętych w 1972 roku. Nowy rekord jest o pół punktu procentowego niższy niż poprzedni rekord ustanowiony w 2007 roku.

"Zmniejszenia morskiego lądolodu nie da się wytłumaczyć tylko przez przypadkowe wahania pogody" - powiedział George Gaygster, jeden z liderów uczelni.

Dodał, że modelowanie wyraźnie wskazuje ich antropogeniczne pochodzenie. W kwietniu 2011 roku naukowcy odkryli, że erozja wybrzeża Arktyki Eurazji i Ameryki Północnej jest znacznie szybsza niż dotychczas sądzono. Według naukowców, proces ten jest bezpośrednio związany z topnieniem lodu i częstymi burzami.

Komentarz ZnZ:

Tradycyjnie już naukowcy próbują dopasowywać widoczne efekty naturalnych procesów geofizycznych do oczekiwań polityków pragnących opodatkować CO2 wydychane przez ludzi. Takcy pseudonaukowcy, łakomi grantów, zawsze usłużnie przyznają, że procesy zachodzące na Ziemi takie jak jej cykliczne ocieplenie są powodowane przez człowieka. Nie inaczej jest w tym wypadku gdzie podkreśla się antropogeniczny charakter zmian pokrywy lodowej w Arktyce. Otóż nie ma żadnych racjonalnych dowodów wspierających tą teorię a podstawowy argument przeciwko czyli jaki jest bilans emisji CO2 powodowanej przez zjawiska wulkaniczne a jaki przez przemysł jest po prostu ignorowany. Wszystko w myśl zasady: jeśli fakty wskazują inaczej tym gorzej dla faktów.