Minął już drugi rok od czasu, gdy pacyficzne wybrzeże Japonii zostało dotknięte przez jeden z największych kataklizmów w historii tego wyspiarskiego narodu. Wielkie trzęsienie ziemi zlokalizowane na uskoku Tohoku zostało sklasyfikowane jako magnituda 9 stopni w skali Richtera. Dzisiaj w całym kraju odbywało się wiele okolicznościowych uroczystości.

W wyniku trzęsienia ziemi, jakie wystąpiło dwa lata temu doszło do rozległego tsunami, które niczym w apokaliptycznym potopie zatopiło wiele nadmorskich miejscowości zabijając tych, którzy nie zdając sobie sprawy z zagrożenia nie ewakuowali się na czas. Według ostatnich szacunków zginęło 15 881 osób a 2668 osób nadal pozostaje na liście zaginionych. Największa udokumentowana wysokość fali, jaka uderzyła w ląd miała dzięki specyficznemu ukształtowaniu terenu aż 38,9 metra. Takiej masy wody pędzącej niczym pociąg nic nie jest w stanie zatrzymać.

Katastrofa z 11 marca 2011 to też początek jednego z największych kryzysów nuklearnych w historii nowoczesnego świata. Skala skażenia i emisji radioaktywnych może być porównywana tylko z katastrofą czarnobylską. Oficjalnie wielkość emisji z Fukushimy wyniosła do tej pory jedną dziesiątą Czarnobyla, ale na Ukrainie reaktor zasypano a potem zabudowano a w Fukushimie cały czas trwa emisja radioaktywności do otoczenia. W zakładzie zgromadzono ogromne ilości skażonej wody i każdy tajfun grozi wielkim skażeniem.

Baseny z napromieniowaną wodą są zresztą tak przepełnione, że rozważa się budowę nowych lub kontrolowany spust tej wody do oceanu. Zapewne taka emisja do Pacyfiku trwa cały czas tylko nie ma na razie na to dowodów. Już teraz stwierdza się, że Fukushima wisi na włosku i każde nowe trzęsienie ziemi to poważny problem, który może skutkować zatruciem całej półkuli północnej.

Pamiętnego 11 marca 2011 roku doszło do wielu spektakularnych zdarzeń. Tsunami było tylko jednym z nich. Ruch płyt litosferycznych był tak znaczący, że doszło do poważnych zmian geologicznych. Cała Japonia przesunęła się o 2,4 metra w kierunku Ameryki Północnej. Doprowadziło to do tego, że część linii brzegowej kraju kwitnącej wiśni uległo całkowitym przeobrażeniom

Kataklizm sprzed 24 miesięcy to wreszcie dramat setek tysięcy ludzi. Odbudowa zniszczonych terenów nie idzie tak jakby tego oczekiwano. Ludzie pozostawali z kredytami na domy zniszczone przez tsunami. Powoduje to, że wiele osób nie ma, z czego odbudować swojego miejsca. W sumie ponad 300 tysięcy rodzin ma taki problem. Na razie mieszkają oni w ośrodkach rządowych, ale ta możliwość wkrótce się skończy, więc dramat tsunami nie dla wszystkich się jeszcze skończył.