Oburzenie Amerykanów w kwestii północnokoreańskich rakiet dalekiego zasięgu i programu jądrowego ucichło, lecz tylko tymczasowo. Stany Zjednoczone czekają na okazję, aby znów naciskać na Pekin w sprawie rozwiązania tego "problemu" i mogą zagrozić kolejnymi sankcjami, lub nawet bardziej zdecydowaną odpowiedzią. Z kolei Chiny nie tracą czasu i przygotowują się na najgorsze.

Chińskie władze wyraźnie obawiają się potencjalnego wybuchu wojny na Półwyspie Koreańskim. Przygotowania zapobiegawcze trwają już przynajmniej od kilku lat. Kraj postanowił utworzyć nową brygadę obrony terytorialnej, zainstalować całodobowy monitoring w regionie górskim wraz z rozmieszczeniem dronów zwiadowczych, a także zbudować bunkry przeciwatomowe i przeciwchemiczne. Dokonano również modernizacji tamtejszych jednostek i zorganizowano manewry wojskowe - wzięły w nich udział między innymi siły specjalne i oddziały powietrznodesantowe, które w razie wybuchu wojny mogą wkroczyć na terytorium Korei Północnej, aby udzielić tzw. bratnią pomoc.

Zdaniem ekspertów, przygotowania Chin są zaawansowane i najwyraźniej nie polegają wyłącznie na zabezpieczeniu granicy. W razie wybuchu wojny na Półwyspie Koreańskim, Chiny najprawdopodobniej wyślą wojska w głąb Korei Północnej, zajmą część kraju wraz z obiektami nuklearnymi i utworzą strefę buforową. Tajne plany Armii Ludowo-Wyzwoleńczej Chin, które w 2014 roku wyciekły do mediów zakładały również zapewnienie ochrony liderom partii rządzącej Koreą Północną i wojskowych wyższego stopnia, a także utworzenie obozów dla uchodźców.

Pekin wyraźnie dał Amerykanom do zrozumienia, że nie popiera opcji militarnej. Z drugiej strony Korea Północna stale rozwija swój program balistyczny mimo sankcji nałożonych przez państwa zachodnie oraz Chiny. Obecnie nic nie wskazuje na to, aby konflikt miał zostać rozwiązany drogą dyplomacji.