W końcu doszło do od dawna planowanej wizyty najważniejszego europejskiego polityka w Waszyngtonie. Kanclerz Angela Merkel, o której mowa, miała okazję spotkać się z obecnym prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki, Donaldem Trumpem i z pewnością długo nie zapomni upokorzenia, jakie zafundował jej obecny lokator Białego Domu. 

Wielokrotnie przekładane pierwsze spotkanie prawdziwej szefowej Unii Europejskiej z przywódcą Stanów Zjednoczonych wzbudziło wielkie zainteresowanie i spore emocje. Można się tylko domyślać jakie kwestie były poruszane podczas niego. Należy do nich niewątpliwie finansowanie wydatków na armię, które są na zbyt niskim poziomie w Niemczech. To była na pewno trudna sprawa, bo Trump oświadczył już wielokrotnie, że kraje, które nie spełniają wymogu inwestowania 2% PKB w armię nie powinny mieć gwarancji bezpieczeństwa. 

W kontekście Niemiec jest to o tyle istotne, że kraj ten może wkrótce potrzebować pomocy w zakresie opanowania milionów islamskich nielegalnych imigrantów bez dokumentów, którzy przyjechali po ich zdaniem należne im pieniądze wypłacane przez niemieckich niewiernych. Bezpośrednio odpowiedzialna za ten potop jest właśnie Angela Merkel, którą Trump za zapraszanie do najechania własnego kraju, niejednokrotnie krytykował. 

Trudno się zatem dziwić, że gdy doszło do części oficjalnej wizyty, Trump prawdopodobnie dał odczuć Merkel swoją dezaprobatę dla prowadzonej przez nią samobójczej polityki imigracyjnej, upokorzył ją odmawiając podania jej ręki i to na wyraźną prośbę Angeli Merkel. Udał, że nie słyszy jej prośby i uścisku dłoni nie było. 

Wcześniej fascynowano się tym jaki uścisk dłoni nastąpi. Wskazywano przewlekły z premierem Japonii, Shinzo Abe i krótki z ulubieńcem lewakiem, miłośnikiem islamskich imigrantów, premierem Kanady, Justinem Trudeau. Tym razem w ogóle go nie było, co świadczy raczej o tym, że rozmowy nie poszły zbyt dobrze. Angela Merkel z pewnością wróci do Europy z potężnym moralnym kacem.