Jak powszechnie wiadomo, nawet najmniejsza krytyka Izraela przeważnie spotyka się z nieproporcjonalnie większą odpowiedzią, oburzeniem i/lub oskarżeniem o antysemityzm. Podobnie dzieje się teraz, gdy izraelski generał chcąc nie chcąc porównał Izrael do nazistowskich Niemiec. Jego słowa wywołały skandal, choć w przeważającej większości nikt nawet nie zastanowił się nad tym czy ma rację, tylko automatycznie zaprzeczono i potępiono takie skojarzenia.

Zastępca dowódcy izraelskich sił zbrojnych generał major Jair Golan powiedział tuż przed Dniem Pamięci o Zagładzie i Bohaterstwie, że Holokaust powinien skłonić dzisiejszych mieszkańców Izraela do narodowego rachunku sumienia. Jego zdaniem to co wydarzyło się w Europie za czasów nazistowskich Niemiec można teraz obserwować w państwie żydowskim. Jair Golan wskazał na to jak w ciągu dekad ofiary zamieniły się w oprawców.

Chodzi tu oczywiście o to jak Izrael traktuje Palestyńczyków. Jair Golan przypomniał sytuację z marca, gdy jeden z żołnierzy strzelił w głowę rannemu "terroryście" który leżał, nie był już uzbrojony, z ledwością się poruszał i oczekiwał na pomoc medyczną.

Incydent ten wywołał spore lecz bardzo nietypowe oburzenie. Żołnierz został zatrzymany, zawieszono go w czynnościach służbowych i wszczęto przeciwko niemu dochodzenie. Jednak spora część społeczeństwa a także sam premier Benjamin Netanjahu uważają że zrobił on właściwie to co do niego należało a ukaranie go za zabicie "terrorysty" jest rzekomo niesprawiedliwe.

Reakcja na słowa Jaira Golana jest bardzo podobna. Oburzone władze zażądały natychmiastowego sprostowania a Netanjahu uznał, że izraelski wojskowy umniejsza kwestię Holokaustu. Jak zatem widać, Izrael zawsze potrafi się usprawiedliwić i absolutnie nie jest ważne to że odbiera się Palestyńczykom życie oraz ziemię. Oficjalnie jest to tylko walka z terroryzmem i nikomu nie wolno tego kwestionować.