Styczeń 2018

Po powodzi w Południowej Karolinie z cmentarzy wypływają trumny

Ze względu na ulewne deszcze Południowa Karolina zmieniła się w scenerię horrorów. Woda wypłukała ziemię na cmentarzu w Springfield i kilkanaście trumien wypłynęło na powierzchnię.

Władze obiecały rodzinom, że zmarli powrócą na swoje miejsca pochówku, gdy tylko woda opadnie. Odpowiednie służby przechwytują dryfujące trumny.

 

Przypomnijmy, że ulewy w Południowej i Północnej Karolinie spowodowały powodzie i już doprowadziły do śmierci 12 osób. Tysiące mieszkańców straciło swoje domy i mienie. Ponadto, władze obawiają się, że z powodu potopu niebezpieczne węże i aligatory popłyną do miasta i będą zagrażać ludziom.

 

 


Silne trzęsienie ziemi wywołało panikę w Afganistanie i Pakistanie

Dzisiaj w południe, trzęsienie ziemi nawiedziło Afganistan. Wstrząsy odczuwalne były w sąsiednich państwach, a nawet w Indiach. Na chwilę obecną wiadomo o jednej ofierze śmiertelnej i kilkunastu rannych.

 

Jak podaje USGS, trzęsienie ziemi o mocy 6,1 w skali Richtera wystąpiło na głębokości 191 km na północnym-wschodnie Afganistanu niedaleko granic z Pakistanem i Tadżykistanem w łańcuchu górskim Hindukusz. Nie ma informacji o ofiarach czy zniszczeniach w Afganistanie, ale są doniesienia z sąsiedniego Pakistanu.

Trzęsienie ziemi wywołało panikę w Kabulu, Islamabadzie, Peszawarze i Lahaur - wysoko zaludnionych miastach, gdzie natychmiast ewakuowano ludzi z domów, szkół i biurowców. Łagodne wibracje były odczuwalne przez mieszkańców Delhi, stolicy Indii, położonej około tysiąc kilometrów od epicentrum. W Pakistanie zginęła jedna osoba a 11 kolejnych zostało rannych. Jedyną ofiarą śmiertelną jest dziewczyna z miasta Kweta, na którą spadł fragment dachu jej mieszkania.

 

Wstrząsy w tym regionie są stosunkowo częstym zjawiskiem. Mieszkańcy są mocno uczuleni na wszelką aktywność sejsmiczną. W październiku 2015 roku trzęsienie ziemi o sile 7,5 stopnia w skali Richtera wywołało liczne osuwiska i zniszczyło wiele budynków. Zginęło wtedy ponad 380 osób.

 


Rekordowo liczne zgromadzenie delfinów w okolicy wybrzeża Afryki Południowej

Delfiny zwane butlonosami zwykle występują w mało licznych stadach. Bardzo rzadko jednak spotyka się skupiska delfinów liczące powyżej 50 osobników. Tym bardziej dziwią ich gigantyczne zgromadzenia zaobserwowane w pobliżu RPA. W jednym stadzie znajdowało się ponad 600 osobników!

Badacze studiowali zachowanie delfinów z rodzaju Tursiops aduncus, na wybrzeżu Afryki Południowej i zaobserwowali znaczny i szybki wzrost liczebności populacji tych ssaków morskch. Jeszcze w 2008 roku spotykało się stada liczące średnio do 18 delfinów, a już w 2016 liczebność średnia wzrosła do 76 osobników.

 

Niektóre z super-stad liczących ponad 600 delfinów spotyka się na wybrzeżu wchodzącej w skłąd RPA, Prowincji Przylądkowej Wschodniej (ang. Eastern Cape). W tym znacznie częście stada były liczebniejsze w cieplejszych wodach zatoki niż na otwartym morzu.

Nie do końca wiadomo dlaczego delfiny decydują się na funkcjoowanie w tak dużych grupach. Eksperci proponowali miedzy innymi, że ssaki te mogą zbierać się w duże grupy w celu ochrony przed rekinami. 

 

 

 


Kapsztad wkrótce będzie bez wody. Rząd obawia się wybuchu anarchii!

Jedno z największych miast w Republice Południowej Afryki oczekuje na najgorsze. Kapsztad zmaga się z ciężką suszą, która już wkrótce może odebrać mieszkańcom dostęp do wody pitnej. Rząd najpierw zachęcał ludność, a teraz wręcz domaga się, aby oszczędzano wodę, tak jak to tylko jest możliwe.

 

We wrześniu 2017 roku władze miasta ogłosiły 5. poziom ograniczenia dostępu do wody. W przybliżeniu oznacza to tyle, że mieszkańcy musieli zacząć oszczędzać wodę i zużywać jej maksymalnie 87 litrów na dzień. Od 1 stycznia zaczął obowiązywać 6. poziom, który między innymi nakazał rolnikom zmniejszyć zużycie wody aż o 60%. Teraz Kapsztad ponownie ogranicza dostęp do wody i wprowadza poziom 6B.

 

Od 1 lutego, mieszkańcy miasta będą mogli zużywać już tylko 50 litrów wody na osobę na dzień. Kolejne ograniczenie ma nieco oddalić w czasie nadejście "Dnia Zero". Władze szacują, że wody dla ludności tego miasta może zabraknąć gdzieś w połowie kwietnia, a być może nawet wcześniej. Wiele teraz zależy od samych mieszkańców, czy dostosują się do trudnych warunków, w jakich przyszło im żyć. Rząd obawia się jednak najgorszego. Okazuje się bowiem, że w styczniu tylko 55% mieszkańców miasta faktycznie przestrzegało wyznaczonego limitu zużycia wody, zatem niemal połowa ludności Kapsztadu pobierała więcej niż 87 litrów na dzień. Co więcej, w zeszłym tygodniu policja wręczyła kary finansowe 37 myjniom samochodowym, które zużywały zbyt dużo wody.

Helen Zille, premier Prowincji Przylądkowej Zachodniej zaleca, aby ludzie nie myli się częściej niż dwa razy w tygodniu. Jednak jej zdaniem "Dzień Zero" prędzej czy później i tak nadejdzie, dlatego należy już teraz zastanowić się skąd wziąć wodę, aby uniknąć sytuacji kryzysowej i jak zapobiec ewentualnej anarchii. Początkowo władze zachęcały do oszczędzania, lecz teraz mówi się o stosowaniu pewnych form przymusu.

 

Rząd może mieć poważny problem z przekonaniem mieszkańców do oszczędzania wody. Kapsztad jest przykładem miasta, w którym panują wyraźne nierówności społeczne - podczas gdy ludzie żyjący w slumsach zmuszeni są korzystać ze wspólnego kranu miejskiego i nosić wodę w wiadrach, w innych częściach miasta żyją milionerzy z wielkimi posiadłościami i basenami. Oni nie muszą oszczędzać, gdyż mogą sobie kupić wielkie cysterny z wodą i postawić je w swoich podwórkach.

 

W Kapsztadzie przyspieszone zostały prace nad nowymi odsalarniami wody i studniami. To w połączeniu z oszczędzaniem może być jedynym ratunkiem. Poziom wody w zbiornikach zaopatrujących miasto wynosi obecnie około 26%, a jeśli spadnie do poziomu 13,5%, wtedy nastąpi tzw. "Dzień Zero", czyli woda będzie dostępna jedynie w szpitalach, szkołach i w innych ważnych instytucjach, zaś ludzie będą musieli się zgłaszać po racje wody. Policja w RPA już teraz jest przygotowywana na wypadek totalnego choasu i niewykluczone, że w Kapsztadzie pojawi się wojsko. Podsumowując - wielka katastrofa nadchodzi wielkimi krokami.

 


Niemcy znowu gazują ludzi oraz zwierzęta, tym razem spalinami

Firmy Volkswagen, BMW i Daimler spotkały się z gigantyczną krytyką po ujawnieniu informacji o tym, że finansowały one eksperymenty, w których małpy, a nawet ludzie wdychali spaliny z silników Diesla. W sumie do kontrowersyjnych testów zmuszono 10 makaków i skłoniono do nich 25 zdrowych ludzi.  

Eksperymenty zostały zlecone przez Europejską Grupę Badawczą ds. Środowiska i Zdrowia w Sektorze Transportowym, organizację finansowaną przez Volkswagena, Daimlera i BMW. Media uznają, że eksperymenty te zostały sfinansowane po to, aby zakwestionować decyzję Światowej Organizacji Zdrowia, która uznała spaliny silników wysokoprężnych za czynnik rakotwórczy. Co gorsza, wyniki zostały celowo sfałszowane, aby pasowały niemieckim koncernom samochodowym. 

W ciągu zaledwie kilku dni opinia na temat niemieckich gigantów motoryzacji zmieniła się o 180 stopni. Szczególnie oberwało się Volkswagenowi, a Daimler i BMW próbowały zdystansować się do całej sytuacji, twierdząc, że ich samochody nie były angażowane w eksperymenty. W międzyczasie Volkswagen opublikował oficjalne, przepraszające oświadczenie:

„Jesteśmy świadomi naszej odpowiedzialności społecznej i korporacyjnej i bardzo poważnie podchodzimy do krytyki dotyczącej naszego badania. Wiemy, że metody naukowe stosowane przez EUGT były niewłaściwe i szczerze za to przepraszamy”.

Politycy, ekolodzy i grupy obrońców praw zwierząt wyjątkowo potępili działania koncernów. Głos zabrały między innymi PETA, a nawet kanclerz Niemiec, Angela Merkel. Coraz więcej krajów zakazuje sprzedaży samochodów z silnikami wysokoprężnymi i benzynowymi. Być może porażka w eksperymentach Volkswagena jeszcze bardziej przyspieszy ten proces.

 

 


Upadek jasnego meteoru nad południową Kanadą

O godzinie 19.23 czasu lokalnego sieć kamer z Uniwersytetu Zachodniego Ontario w Kanadzie przejęła ogniową kulę nad południową częścią kanadyjskiej prowincji Ontario. Analiza danych wideo wykazała, że fragmenty meteoru prawdopodobnie sięgnęły ziemi między miastami St. Joseph i Credon w Ontario.

 

Rejestratory Wydziału Fizyki i Astronomii nieustannie monitorują całe niebo w poszukiwaniu meteorów. Profesor Peter Brown z University of Western Ontario, wiodący ekspert w badaniu meteorów, potwierdził, że to wydarzenie dotyczy błysku meteoru, ponieważ wszystkie 12 kamer sieciowych Southern Ontario Meteor Net (SOMN) zapisały przelot kuli ognia nad zachodnim Ontario.

„Ta kula ognia jest szczególnie ważna, ponieważ zaobserwowano ją bardzo nisko w atmosferze na północ od Grand Bend i istnieje duże prawdopodobieństwo, że resztki materiału były prawdopodobnie w stanie dotrzeć do powierzchni naszej planety. W rzeczywistości wybuch był obserwowany na wysokości 24 kilometrów"- powiedział Brown.

Wstępne wyniki pokazują, że kulka ognia była już widoczna na wysokości 75 kilometrów. Początkowa masa meteoru przypuszczalnie wynosiła kilka kilogramów, a więc zachowane resztki ciała niebieskiego mogą ważyć od kilkudziesięciu do kilkuset gramów

 

 


W Maroku spadł pierwszy śnieg od 50 lat!

Niezwykły atak zimy w Maroku, zamknięto 5000 km dróg z powodu wyjątkowo intensywnych opadów śniegu. Aby sprostać niespotykanym dotąd warunkom pogodowym, marokański rząd zainwestował w 117 pługów śnieżnych, aby odkopują szczególnie dotknięte zaspami obszary wiejskie.

Rok 2018 nie przestaje nas zaskakiwać pod względem anomalii pogodowych. Tym razem, 29 stycznia, po kilkudziesięciu latach wyjątkowo sprzyjającej mieszkańcom pogody, gęsty śnieg zaczął sypać nad południowymi regionami Maroka. Mówi się, że miasta takie jak Warzazat (graniczące z pustynią Sahara), Taroudant oraz Zakura nie doświadczyły opadów śniegu od 1968 roku.

Za niespotykaną na tym obszarze świata pogodę obwinia się przede wszystkim wpływ wyjątkowo niskiego ciśnienia atmosferycznego. Meteorolodzy są zdania, że intensywne opady śniegu utrzymają się przynajmniej do czwartku, 1 lutego.

W mieście Warzazat spadło od 1 do 5 cm śniegu, jednak w niektórych miejscowościach, takich jak Imdrasse, jest to aż od 22 do 30 cm. Minimalne temperatury w poszczególnych regionach wahają się od -4 do 1°C.

 

 


Światowe agencje prasowe włączają się do nagonki na Polaków sugerując, że francuską himalaistkę uratowali Pakistańczycy!

Antypolonizm na świecie szerzy się coraz bardziej. Jest on obecnie bardziej zauważalny, ponieważ trwa zmasowany atak czarnego PR na Polskę, zapoczątkowany atakiem rządu Izraela na Polskę. Okazuje się, że potrzeba kreowania przekazu propagandowego mającego przedstawić Polaków jako winnych holokaustu jest do tego stopnia ważny, że światowe media w niektórych przypadkach nie wspominają o polskich himalaistach, którzy uratowali na Nanga Parbat Francuzkę Elisabeth Revel, sugerując, że dokonali tego Pakistańczycy!

 

Jest to kolejnym dowodem na to, że obecna nagonka na Polaków była wcześniej przygotowywana. W jej szczycie nagle przydarzyła się ta niesamowita akcja ratunkowa gdy polscy himalaiści, Adam Bielecki i Denis Urubko dokonali niemożliwego, wspinając się w kilka godzin na niemal kilometr prawie pionowej ściany, oznaczało to międzynarodową historię polskiego heroizmu i to współczesnego.

Dla wrogów Polski jednak trudno o gorszy czas na taką spektakularną akcję ratunkową. Przykład polskiego heroizmu był nie w smak dla rozkręcających obecną nagonkę na Polaków jako winnych Holokaustu. Co zatem postanowiono? Mimo, że światowe media rozpisują się o cudownym ratunku Elisabeth Revel, historia ta jest przedstawiana tak, aby nie wynikało z niej, że nie uratowali ją Polacy tylko Pakistańczycy.

 

Ta skrajna złośliwość tytułów lewicowych i żydowskich, na przykład New York Timesa, wskazuje na to jak wielka jest obecnie determinacja, aby postawić Polaków w złym świetle. Są nawet gotowi pisać artykuły sugerujące, że Francuzka została uratowana przez Pakistańczyków usuwając z treści informacje o naszych rodakach.

Jest to tym bardziej przykre, że nawet największa francuska agencja prasowa AFP, a w ślad za nią wszystkie francuskie i szwajcarskie media korzystające z jej serwisu, wypuściła fake newsa, z którego wynikało, że Elisabeth Revel podziękowała za akcję ratunkową wyłącznie Pakistańczykom. Rozkaz, aby wyciąć z przekazu historię heroizmu polskich ratowników musiał przyjść naprawdę z najwyższych kręgów.

 

 


Mieszkańcy Peru obserwowali kulę ognia na niebie. Okazało się, że to był fragment ukraińskiej rakiety

W mediach społecznościowych pojawiło się wiele filmów przedstawiających tajemniczy płonący obiekt, który wpadł w ziemską atmosferę. Mieszkańcy Peru i Brazylii myśleli, że są świadkami upadku meteoru. Wkrótce okazało się, że były to szczątki po ukraińskiej rakiecie.

 

Kula ognia była obserwowana 27 stycznia w godzinach popołudniowych. Obiekt przez cały czas palił się w atmosferze, lecz przetrwał lot i upadł w południowej części Peru w regionie Puno. Zaniepokojeni mieszkańcy zgłaszali to zjawisko odpowiednim organom.

Wkrótce udało się ustalić dokładne miejsce lądowania. Jak się potem okazało, Peruwiańczycy nie mieli do czynienia z meteorytem, lecz z tajemniczym metalowym obiektem. Upadek kulistego przedmiotu o masie 40 kilogramów utworzył niewielki krater uderzeniowy o szerokości 29 cm i głębokości 30 cm.

 

Pracownicy organizacji Exoss uzgodnili, że jest to pozostałość po ukraińskiej rakiecie nośnej Zenit 3F, która wystartowała 26 grudnia 2017 roku z kosmodromu Bajkonur celem dostarczenia na orbitę satelity Angosat-1. Najważniejsze, że obiekt nie wywołał żadnych zniszczeń i nikt nie ucierpiał w wyniku impaktu.

 


Polska po raz kolejny została uznana za jedno z najbezpieczniejszych państw świata dla kobiet!

Polska może pochwalić się wielkim wyróżnieniem. Zgodnie z raportem "2018 Global Wealth Migration Review", znajdujemy się w czołówce państw najbezpieczniejszych dla kobiet w Europie i na całym świecie.

 

Wyniki badań przeprowadzonych przez firmę doradczą New World Wealth z RPA nie pozostawiają żadnych złudzeń. Polska znalazła się na 6. miejscu pod względem bezpieczeństwa dla kobiet. Raport bierze pod uwagę liczbę ciężkich przestępstw, popełnionych względem płci pięknej w 2017 roku i wskazuje, że bezpieczeństwo kobiet jest jednym z najlepszych sposobów oceny długoterminowego potencjału wzrostu dobrobytu w danym państwie. W pierwszej dziesiątce znalazły się:

  1. Australia
  2. Malta
  3. Islandia
  4. Nowa Zelandia
  5. Kanada
  6. Polska
  7. Monako
  8. Izrael
  9. USA
  10. Korea Południowa

Polska znalazła się na bardzo wysokiej pozycji w rankingu, który uwzględnia wszystkie państwa świata i pozostaje w ścisłej czołówce względem innych krajów Europy - wyżej od nas znalazła się tylko Malta i Islandia. Na samym końcu znalazła się Somalia, Sudan, Irak i Syria.

 

Nie sposób nie zauważyć, że sytuacja ta ma wyraźny związek z islamskimi "imigrantami", którzy panoszą się po całej Europie Zachodniej. Islam jest bardzo represyjny względem kobiet. W Niemczech, tzw. uchodźcy wielokrotnie organizowali masowe gwałty na kobietach. Zaś wielokulturowa Szwecja nie bez powodu określana jest mianem europejskiej stolicy gwałtów.

Warto dodać, że na przestrzeni ostatnich kilku lat wskazywano na Polskę jako najbezpieczniejsze państwo dla kobiet w całej Unii Europejskiej i najbezpieczniejsze pod względem islamskiego terroryzmu. Swego czasu, Ministerstwo Spraw Zagranicznych Wielkiej Brytanii wytypowało Polskę jako kraj najbezpieczniejszy dla turystów. Chciałoby się rzec - oby tak dalej!

 


Żenujące konsekwencje ustawy o zakazie handlu w niedziele. Mięso na stacji paliw i inne sposoby na jego uniknięcie

Jak wiadomo gdy tylko pojawia się jakiś problem socjaliści tworzą pod niego nowe prawo i ewentualnie urząd do jego przestrzegania. Zwykle przekonują nas też, że zmiany w prawie są wprowadzane dla naszego dobra. Podobnie jest obecnie po wprowadzeniu ustawy zakazującej handlu w niedziele.

Ustawa ta zakłada, że od marca dwie niedziele w miesiącu będą pracujące dla części pracowników handlu, a kolejne dwie staną się teoretycznie wolne. W 2019 roku wszystkie niedziele mają być niepracujące. Złośliwi śmieją się, że najobszerniejszy dział podpisanej dzisiaj przez prezydenta Andrzeja Dudę, ustawy wprowadzającej to prawo to tak zwane wyłączenia.

 

Przede wszystkim ustawa zakazująca handlu w niedziele nie dotyczy kin, restauracji, stacji paliw, cukierni i piekarń. Pojawiły się sugestie, że niektóre ze sklepów będą teraz udawać w niedziele piekarnie lub cukiernie. Operator największej sieci stacji paliw w Polsce już szykuje się do hurtowej sprzedaży mięsa i butów. Trudno nie mieć skojarzeń z absurdami PRL wyszydzonymi w "Misiu" Bareji w postaci kiosku Ruchu z mięsem.

Pomysły na poradzenie sobie z socjalistycznym zakazem sprzedaży są zresztą bardzo różne. Na przykład sklepy odzieżowe w galeriach handlowych mogą działać w trybie pokazowym. Oznacza to, że  towar będzie można oglądać, przymierzać, ale nie będzie można go kupić. 

 

Teoretycznie, bo już pojawiają się pomysły, że "oglądającym" można zaoferować specjalną aplikacje na smartfona, która umożliwi zakup oglądanego towaru w sieci (gdzie handel będzie dozwolony). Potem wystarczy tylko wybrać formę dostawy towaru jako odbiór osobisty i można odebrać zakupiony w taki sposób towar.

Do tego dochodzi jeszcze zakomunikowany ostatnio przez wiele sieci dyskontów handlowych plan wprowadzenia nocnej zmiany zaczynającej się 15 minut po północy z niedzieli na poniedziałek i mamy pełny obraz tego jak rządzący Polską socjaliści "przychylili w ten sposób nieba" swojemu proletariatowi pracującemu w sieciach handlowych. Czy będą z tego powodu zadowoleni mając "wolną niedzielę" z nocną zmianą? Zapewnie ucieszą się oni tak samo jak pracownicy usług, których ustawa nie obejmuje.

 

Co będzie dalej? Oczywiście rządzący nami socjaliści będą usiłowali doprecyzowywać ustawę zabraniając tego i owego, a przedsiębiorcy będą wymyślać kolejne sposoby ominięcia tych absurdów. Ustawa ta uruchamia typową zabawę w kotka i myszkę. Sposób radzenia sobie z przestrzeganiem zakazu handlu można porównac do próby łatania dziurawego wiadra poprzez dociskanie wody od góry ogromym tłokiem. W oczywisty sposób woda znajdzie ujście, ale odpowiadający za to dociskanie urzędnicy i politycy nie rozumieją, że swoimi głupimy zakazami stymulują tylko powstawanie kolejnych absurdów jak te nadchodzące niedługo czasy gdy na stacjach paliw będziemy kupować mięso i obuwie.

 

 

 


Nowy pomysł naukowców na realizację odległych podróży kosmicznych. Czy astronauci będą jeść własne odchody?

Zespół badawczy z Uniwersytetu Stanowego Pensylwania postanowił stworzyć żywność dla astronautów, wykorzystując do tego wyłącznie ich własne odchody oraz specjalnie wyselekcjonowane bakterie. Powstałe substancje mają być pozbawione patogenów i będą mogły być wykorzystywane do produkcji kosmicznej żywności.

Żywienie się podczas podróży kosmicznych jest od zawsze sporą wyzwaniem dla jakichkolwiek misji, więc naukowcy nie przestają poszukiwać rozwiązania dla tego problemu. Szczególne utrudnienia sprawiają długie loty kosmiczne – zapasy muszą być wystarczające, nie zajmować zbyt wiele cennej ładowności, muszą także być wystarczająco odżywcze i proste w konsumpcji.

 

Naukowcy poddali ludzkie odchody procesowi fermentacji beztlenowej, przy zastosowaniu specjalnie wyselekcjonowanych drobnoustrojów. Następnie z rozdrobnionych odpadów pobrano wszystkie cenne substancje odżywcze i przy zastosowaniu reaktora mikrobiologicznego „wyhodowano” z nich nową żywność.

Metan wytworzony podczas fermentacji beztlenowej także znalazł swoje zastosowanie. Podawano go bakterii Methyloccus capsalutus – już używanej przez przemysł do produkcji biomasy, a także pasz dla zwierząt.

 

Pożywienie powstałe z odchodów posiada 52 % białka i 36 % tłuszczu, co może zapewnić astronautom dość dużą wartość odżywczą. W rzeczywistości cały proces produkcji „jedzenia” możemy porównać do przechodzenia odchodów przez szereg różnych filtrów. Podczas podróży tak długiej, jak na Marsa, załadowanie statku kosmicznego wystarczającą ilością pożywienia jest niemożliwe – generowałoby to ogromne koszty w postaci zużytego paliwa rakietowego.

 

Uprawianie żywności poprzez hydroponikę – bezglebową hodowlę roślin – także stanowi opcję, jednak zajmuje znacznie więcej czasu i energii. Dlatego naukowcy sądzą, że to właśnie recykling naszych odpadów będzie najbardziej skuteczną strategią w wyżywieniu astronautów.

 

 


W Egipcie wykopano szczątki nowego dinozaura

Egipscy paleontolodzy dokonali rzadkiego odkrycia. W oazie Dakhla w centralnej części kraju wykopano skamieniałości dinozaura z okresu późnej kredy. Znalezisko to ma dla naukowców bardzo ważne znaczenie.

 

Szczątki należą do Mansourasaurus shahinae - tytanozaura z grupy zauropodów. Jest to najbardziej kompletny szkielet dinozaura z okresu późnej kredy jakiego zdołano dotychczas wykopać w Afryce. Odnaleziono części czaszki, dolną szczękę, kręgi szyjne i kręgosłupa, żebra, większość ramienia i kończyn przednich, fragment tylnej stopy oraz kawałki wyrastających ze skóry płytek.

Źródło: Hesham Sallam/Mansoura University

Skamieliny pochodzą z okresu późnej kredy - mają około 80 milionów lat. Odkopała je ekspedycja składająca się z paleontologów i studentów z Uniwersytetu Mansoura. Naukowcy podają, że długość ciała Mansourasaurus shahinae była zbliżona do autobusu szkolnego, ważył mniej więcej tyle co dzisiejszy słoń afrykański, miał długą szyję i był roślinożercą.

Źródło: Andrew McAfee/Carnegie Museum of Natural History

Analiza kości wykazała, że Mansourasaurus shahinae był bardziej zbliżony do dinozaurów z Europy i Azji, niż do osobników z Afryki Południowej i Ameryki Południowej. To sugeruje, że niektóre dinozaury z okresu późnej kredy wciąż mogły przemieszczać się między Afryką a Europą.

Źródło: Mansoura University

Odkrycie ma ważne znaczenie dla paleontologów, gdyż w Afryce bardzo trudno jest natrafić na szczątki dinozaurów z okresu późnej kredy. Skamieliny pozwalają lepiej zrozumieć ewolucję dawnych zwierząt w czasach wędrówki kontynentów.

 


Trwa frontalny atak propagandowy Izraela na Polskę. Zdaniem izraelskich polityków to Polacy odpowiadają za Holokaust!

Relacje Polski i Izraela są obecnie chyba najgorsze w historii. Nasz filosemicki rząd od soboty jest odkładany po głowie przez rząd Izraela, który zażądał zmian w polskim prawie i wezwał polskiego premiera do złożenia wyjaśnień izraelskiemu ambasadorowi. Zszokowani polscy politycy zastygli w konsternacji lub rozpoczęli chocholi taniec udając, że nie widzą co się dzieje.

 

Do tej pory można było udawać, że sformułowania typu "polskie obozy śmierci", albo "nazistowska Polska" są dowodem na braki w edukacji ich używających. Potem zaczęto podejrzewać, że to zorganizowania akcja dezinformacyjna promowana przez niemieckich specjalistów od polityki historycznej. Teraz okazało się, że Niemcy nie odważyliby sobie na to, żeby robić coś takiego bez zgody Izraela.

 

Obecna fala wściekłości Żydów na Polaków bierze się z tego, że wprowadzono prawo penalizujące ukraińskich nazistów oraz sformułowania typu "polskie obozy śmierci" mające za zadanie przenoszenie odpowiedzialności za Holokaust z Niemców na beznarodowych nazistów, którzy rzekomo współpracowali z Polakami w mordowaniu współobywateli RP narodowości żydowskiej.

 

Izrael bezczelnie wmawia nam, że jakiekolwiek polskie państwo brało udział w holokauście. Według izraelskiego polityka Yaira Lapida istniały "polskie obozy śmierci" i nawet bezkarnie opowiada w izraelskich mediach, że członkowie jego rodziny byli mordowani przez Polaków! Kłamliwe sformułowanie "polskie obozy śmierci" wydawało nam się dotychczas złośliwym przejęzyczeniem i oczekiwaliśmy wręcz pomocy Izraela w podtrzymywaniu prawdy historycznej. To dlatego właśnie nasi politykierzy filosemici, smagani przez Izrael nie wiedzą co począć. 

"Dlaczego obozy działały w Polsce? Ponieważ Niemcy wiedzieli, że przynajmniej cześć lokalnej społeczności będzie im w tym pomagać" - oświadczył Lapid

Ich świat się zawalił i po żądaniach Izraela okazuje się, kto ma realny wpływ na stanowienia prawa w Polsce, Sejm czy Kneset. Wychodzą nam teraz bokiem wyjazdowe tajne sesje rządu w Izraelu i wyjazdowe obrady Knesetu w Krakowie. Okazuje się, że państwo położone w Palestynie rości sobie względem nas roli nadrzędnej.

Źródło: Kadr z TVP Info

Gdy w TVP Info, w programie publicystycznym „Minęła dwudziesta”, prowadzący Adrian Klarenbach na zarzuty względem Polaków zapytał rabina Szaloma Ber Stamblera o to dlaczego pani ambasador Izraela mówiła tylko o polskich szmalcownikach, a nie wspomniała o kolaboracji z Nazistami w postaci istnienia żydowskich Judenratów i żydowskiej policji w gettach. Klarenbach zapytał, czy byli tacy Żydzi, którzy wydawali innych Żydów, oczekując potwierdzenia, ale za to usłyszał co innego.

"Mądrzejsze jest nie wspomnieć o tym bo to wcale nie jest podobne" - oświadczył rabin Ber Stambler

Wygląda na to, że zmasowany atak propagandowy i dyplomatyczny, który przeprowadza Izrael, wręcz się nasila. O ile można zrozumieć argumentację Izraela, nie godzą się oni na to, żeby istniało prawo zakazujące jakiemuś Żydowi oskarżania Polaków o Holokaust, ponieważ tak właśnie jest, ale oficjalnie rząd Izraela przyznaje, że określenie "polskie obozy śmierci" jest oczywiście błędne. Jednak izraelscy politycy w stylu Yaira Lapida mają inne zdanie i widać gołym okiem, że antypolonizm jest wśród izraelskich polityków dość silny.

 

Okazuje się, że to wszystko co od lat opowiadał Stanisław Michalkiewicz nagle stało się prawdą. Bajki o tym, że Izrael jest przyjazny Polsce, skończyły się. Publicyści kręcą się jak g*wno w przeręblu, byle nie używać słowa "żydzi", politycy głupio się uśmiechają i próbują udawać, że bronią interesu Rzeczpospolitej, podczas gdy według Michalkiewicza jakieś decyzje już zapadły i "rząd o czymś wie" i stąd ta ostatnia rozpaczliwa próba, która zakończyła się atakiem dyplomatycznym Izraela.

 

 

 


W Krakowie powstaje największa na świecie wieża antysmogowa

Kraków, podobnie jak wiele innych polskich miast każdej zimy ma poważny problem z jakością powietrza. Dlatego miasto wprowadzi całkowity zakaz palenia węglem i drewnem, który wejdzie w życie już we wrześniu 2019 roku. Jednak zanim to nastąpi, Kraków już dziś prowadzi walkę ze smogiem - zaczęło się od zakazu palenia węglem niskiej jakości, a teraz w mieście powstaje nowoczesna wieża antysmogowa.

 

7-metrowe urządzenie o nazwie Smog Free Tower zostało zaprojektowane przez Daana Roosegaarde'a. Wieża miała swój debiut w 2015 roku w mieście Rotterdam w Holandii, gdzie oczyszczała powietrze i pozwoliła zwrócić uwagę na problem smogu. Rok później identyczna instalacja powstała w Chinach.

Smog Free Tower to największa na świecie wieża antysmogowa, która w ciągu jednej godziny potrafi oczyścić około 30 tysięcy metrów sześciennych powietrza. Konstrukcja jest energooszczędna - pobiera tylko 1400 wat mocy. Co więcej, zawarty w zanieczyszczonym powietrzu węgiel jest poddawany wysokiemu ciśnieniu i wykorzystywany do produkcji biżuterii. Pieniądze uzbierane ze sprzedaży pierścionków są przeznaczane na budowę kolejnych wież.

Źródło: Smog Free Project

Wynalazek holenderskiego projektanta zyskał dużą popularność na całym świecie. Smog Free Tower będzie instalowana w kolejnych państwach. Teraz przyszedł czas na Polskę. Wieża antysmogowa powstaje właśnie w Krakowie w parku Jordana, już w lutym rozpocznie pracę i będzie oczyszczać powietrze przez dwa miesiące. Koszty budowy zostały pokryte przez ING Bank Śląski.

 

Oczywiście konstrukcje takie jak Smog Free Tower nie pozwolą rozwiązać problemu smogu. Powietrze będzie faktycznie czyste, ale tylko w najbliższym otoczeniu. Wieża antysmogowa ma przede wszystkim zwrócić uwagę na ten problem i zachęcić do działań na rzecz czystego powietrza w mieście, jak i w całej Polsce.