Październik 2017

Jak Nowy Jedwabny Szlak zmieni świat?

Nowy Jedwabny Szlak

Ogromna rola Chin w światowej gospodarce sprawia, że projekt pt. Nowy Jedwabny Szlak należy traktować bardzo poważnie. Jego realizacja będzie oznaczać, że świat jaki znamy przestanie istnieć. Tym bardziej warto przeanalizować zarówno samą strategię Chin, jak również jej potencjalne skutki.

Zrozumieć Chiny

Dla zachodnich analityków Chiny to bardzo trudny temat. Nie ma w tym przypadku. Mądre głowy z Europy czy Ameryki Północnej po prostu nie myślą w taki sposób jak Chińczycy, nie potrafią spojrzeć z ich perspektywy. Aby nadrobić braki w tym zakresie warto zwrócić uwagę m.in. na uwarunkowania historyczne, które mają duży wpływ na sposób postępowania Państwa Środka.

Przede wszystkim należy zauważyć, że na przestrzeni setek lat Chiny skupiały się na utrzymaniu własnego terytorium. Co jakiś czas pewne obszary były tracone, a następnie odzyskiwane. Priorytetem dla Państwa Środka był zawsze własny region, co już w pewien sposób odróżnia ten kraj np. od Wielkiej Brytanii, Hiszpanii czy Portugalii, które inwestowały środki w wyprawy mające rozszerzyć ich wpływy w innych rejonach świata.

Zdając sobie sprawę z tych różnic łatwiej przyjąć do wiadomości, że jednym z priorytetów Nowego Jedwabnego Szlaku jest obrona własnych granic. Nie chodzi jedynie o ekspansję i zyski.

Kolejna ważna kwestia pozwalająca lepiej zrozumieć Chińczyków to różnice między ich ustrojem politycznym a demokracją. W przeszłości Chiny miały władców, dziś mają partię i przewodniczącego. Brzmi to zupełnie inaczej, natomiast struktura hierarchiczna pozostała. Taki układ posiada pewne przewagi nad demokracją. Są to m.in.: stabilność, zdolność władz do szybkiego reagowania na wydarzenia, ale przede wszystkim podejmowanie decyzji z myślą o długofalowym rozwoju.

Stąd biorą się różnice m.in. w infrastrukturze. Podczas gdy w Chinach powstają nowe autostrady i mosty, w Stanach Zjednoczonych politykom trudno przepchnąć inwestycje, które nie przyniosą natychmiastowych efektów (liczą się przecież słupki w sondażach). Trzeba jednak uczciwie zauważyć, że nie wszystko Chinom wychodzi, czego przykładem są słynne puste miasta.

Wracając do długofalowej strategii rozwoju – w przypadku Chin zauważalne jest kopiowanie modelu zarządzania krajem wprowadzonego wiele lat temu w Singapurze . Kraj ten najpierw był kolonią brytyjską, a następnie ustanowiono tam (patrząc z perspektywy Zachodu) dyktaturę. Nikt jednak nie czepia się Singapuru o panujący tam porządek – ostatecznie jest to sojusznik USA. W ten sposób Singapur ma zapewnioną przychylność światowych mediów.

Sam model singapurski sprawdza się znakomicie. Na poziomie makro mamy w Singapurze do czynienia z jednym i tym samym rządem od ponad 30 lat. Z kolei na poziomie mikro wprowadzona została bardzo szeroko pojęta wolność gospodarcza. Połączenie stabilności politycznej oraz wolności gospodarczej daje efekty w postaci szybkiego rozwoju kraju.

Chiny ewidentnie starają się przenieść ten model na własne podwórko. Co ważne, aż 80% kadry rządzącej w Chinach to osoby o wykształceniu technicznym. Praktycznie nie ma tam ludzi po naukach politycznych bądź podobnych kierunkach. Państwo Środka rządzone jest przede wszystkim przez osoby wdrażające nowe technologie, automatyzujące kraj. W ten sposób tworzy się fundamenty pod długofalowy rozwój.

Sytuacja na Morzu Południowochińskim

Obawy Chińczyków o utrzymanie własnego terytorium związane są dziś przede wszystkim z sytuacją na Morzu Południowochińskim. Kontrola tego obszaru zapewnia Państwu Środka przepływ towarów, co ma kluczowe znaczenie dla gospodarki. Utrzymanie (co najmniej) obecnej sytuacji w tym regionie to dla Chin priorytet.

Tymczasem dużą aktywność na tym właśnie obszarze wykazują również Stany Zjednoczone. W ostatnich latach USA miały swój udział w poszerzaniu potencjału militarnego m.in. Korei Południowej, Tajwanu czy Filipin. Z perspektywy Chin takie działania muszą być odczuwalne. Wystarczy podać przykład: USA sprzedaje broń na Tajwan, podczas gdy Chiny są jednym z głównych wierzycieli Stanów Zjednoczonych. Można powiedzieć, że w ten sposób Chiny pośrednio biorą udział w uzbrajaniu Tajwanu przeciwko samym sobie.

W takiej sytuacji naprawdę trudno się dziwić, że Pekin nie ma większej ochoty, by pomagać USA podczas napięć z Koreą Północną.

Kolejny ważny element rozgrywki na Morzu Południowochińskim to zainstalowanie przez USA na terenie Korei Południowej systemu THAAD, umożliwiającego przechwytywanie i niszczenie pocisków balistycznych. O ile samo wzmocnienie Korei Południowej przez USA nie stanowiłoby tak dużego problemu, to spore komplikacje dla Chin powoduje zainstalowany równocześnie system radarowy. Jak widać poniżej sięga on daleko w głąb Państwa Środka, obejmuje również część Rosji.

Kolejnym punktem zapalnym są żądania Filipin, które zaskarżyły Chiny do Trybunału w Hadze, twierdząc, że Pekin bezpodstawnie przyznał sobie prawo do kontrolowania części wysp. Trybunał przyznał filipińskim władzom rację. W odpowiedzi Chiny oświadczyły, że nie zamierzają respektować wyroku. Nie było to oczywiście żadne zaskoczenie – ostatecznie jeśli Chiny oddadzą kontrole nad częścią wysp Filipinom lub Wietnamowi (sojusznicy USA)  to handel morski może zostać zablokowany.

Jak spór pomiędzy Chinami a Filipinami potoczy się dalej?

Pod Morzem Południowochińskim znajdują się znaczne złoża ropy naftowej i gazu. Możemy sobie zatem wyobrazić, że Chiny siadają do rozmów z Filipinami i dzielą się wpływami z surowców. Trudno jednak oczekiwać, że Państwo Środka mogłoby zrezygnować z militarnej kontroli nad tym regionem.

Stawką jest kontrola nad szlakami morskimi, natomiast ktoś całkowicie niezorientowany mógłby zapytać: czy są one aż tak ważne? Cóż…

… to najbardziej zatłoczone trasy na świecie. Tymczasem handel będzie się jedynie nasilał wraz z rozwojem Chin. To właśnie tędy przepływa 50% statków transportujących ropę naftową. Na samych terenach przylegających do szlaków mieszka 100 mln ludzi. Jest o co walczyć.

Chiny w ciągu kilku dekad zrobiły niewiarygodny skok cywilizacyjny. Aby jednak móc korzystać ze swoich dokonań, Państwo Środka musi utrzymać kontrolę nad Morzem Południowochińskim. Właśnie dlatego tak wielki niepokój budzą działania USA oraz gęsta siatka amerykańskich baz i instalacji wojskowych rozmieszczonych w pobliżu Chin (widoczna na poniższym wykresie).

Jak Chiny walczą o swoje

Dążąc do zapewnienia sobie integralności terytorialnej, ale również myśląc o dalszej ekspansji, Chiny postanowiły samodzielnie odbudowywać Nowy Jedwabny Szlak. Warto w tym miejscu zaznaczyć różnice w sposobach postępowania Chin i USA.

Typowe działanie USA polegało na tym, aby pojawić się w danym kraju z walizką pieniędzy, a następnie przekonać polityków do zaciągnięcia kredytów pod nowe inwestycje. Ich realizacją zajmowały się oczywiście amerykańskie korporacje, natomiast kredyty okazywały się niemożliwe do spłacenia. Zaatakowany kraj szybko stawał się uzależniony od USA z powodu zadłużenia, a następnie musiał wykazywać się posłuszeństwem wobec Stanów Zjednoczonych na różnych polach (np. podczas głosowań w ONZ).

Chiny działają zazwyczaj w inny sposób. Pojawiają się z ofertą wybudowania autostrad czy mostów, a w zamian oczekują otwarcia się danego kraju na wymianę handlową z Państwem Środka. Zdarza się jednak, że Chińczycy wykorzystują bardziej wyrafinowane/brutalne metody.

Przechodząc do kwestii samego Jedwabnego Szlaku w nowej odsłonie, warto wrzucić mapę obejmującą jego planowane i już utworzone elementy. Na żółto oznaczone zostały kraje członkowskie Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AAIB).

Źródło: merics.org

Bardzo istotny jest fakt, że szlak będzie obejmował kraje, które w kolejnych 10 latach mają przodować pod względem wzrostu PKB. Z drugiej strony najlepsze prognozy dotyczą Indii (przewidywany wzrost 6,98% rocznie), a w tym przypadku Chiny muszą dopiero zbudować odpowiednie relacje.

Ogromna skala planowanych inwestycji przyciąga w stronę Chin kraje nie będące pod silnymi wpływami USA, takie jak Kambodża, Bangladesz czy Pakistan.

Jednocześnie Chiny działają w kierunku zatwierdzenia umowy o wolnym handlu pomiędzy 16 krajami zaznaczonymi na poniższej mapie.

Państwa te odpowiadają za 30% światowego PKB, czyli niemal 2-krotnie więcej niż cała Unia Europejska.

Jeśli chodzi o same negocjacje, do tej pory wszystko szło dość opornie, ponieważ swoją umowę z tymi krajami konstruowały Stany Zjednoczone – część z Was zapewne pamięta jeszcze skrót TPP (tzw. Partnerstwo Transpacyficzne). Ostatecznie negocjacje zostały jednak zerwane przez Donalda Trumpa. Tutaj dochodzimy do bardzo ważnego elementu układanki…

Otóż kilka dekad temu Amerykanie, aby umożliwić rozwój swoim firmom, pozwolili na pójście w stronę globalizmu. Wszystko wyglądało świetnie, ale zmiany odbiły się niekorzystnie na statusie Stanów Zjednoczonych jako hegemona. Dlatego USA zaczęły się wycofywać. Za moment szczytowy globalizmu możemy uznać 2008 rok, kiedy Baltic Dry Index (odzwierciedlający ceny kontenerowców) przebił 10 tys. punktów. Jest bardzo prawdopodobne, że do takiego poziomu już nigdy nie powrócimy.

Ucieczka USA od globalizmu zwiększa szanse Chin w szukaniu nowych partnerów gospodarczych. Ogromne środki przeznaczone na inwestycje oraz szerokie grono państw, które dołączyły do AAIB sugerują, że Państwo Środka ma ogromne pole do popisu.

Gwadar Port – kluczowy punkt Jedwabnego Szlaku

Spośród wszystkich elementów Nowego Jedwabnego Szlaku, jedno miejsce wydaje się być wyjątkowo ważne. To Gwadar Port w Pakistanie. Jego przebudowa (wraz ze stworzeniem sieci dróg, torów kolejowych itd.) ma skrócić czas importu ropy do Chin z 45 do zaledwie 10 dni. Na mapie chińsko-pakistański korytarz został oznaczony linią od Gwadar Port do Kashgar.

Zmiany znacząco wzmocnią pozycję Pakistanu, który nie tylko zyska wpompowane przez Chińczyków pieniądze, ale będzie również zarabiał na opłatach transportowych. Inwestycja w port podbije tempo rozwoju gospodarczego Pakistanu.

Można zakładać, że z czasem Gwadar stanie się dla Chin bazą podobno do tych, które na całym świecie tworzą Stany Zjednoczone. Z kolei liczba ludności w tym mieście (obecnie 100 tys. mieszkańców) wzrośnie kilkukrotnie.

Krótsza trasa ropy docierającej do Chin, oznacza dla gospodarki Państwa Środka niższe koszty zakupu tego surowca. To kolejny aspekt, który może zwiększyć zyski chińskich przedsiębiorstw.

Współpraca Pakistanu i Chin może sprawić, że po drugiej stronie barykady wspólnie znajdą się Stany Zjednoczone i Iran (jak również Japonia oraz Indie). Póki co Iran traktowany jest przez USA jako największe zło, jednak niewykluczone, że z czasem Waszyngton zmuszony będzie zmienić retorykę. Na dzień dzisiejszy taka sytuacja jest trudna do wyobrażenia chociażby ze względu na sojusz USA – Arabia Saudyjska, jednak pamiętajmy, że w polityce pewne zmiany zachodzą bardzo szybko.

Dla lepszego zrozumienia relacji geopolitycznych oraz tego jak szybko mogą się one zmieniać, polecamy obejrzenie 4-odcinkowego dokumentu Oliviera Stone’a pt. „Putin”.

Podsumowanie

Nowy Jedwabny Szlak przyczyni się do zmiany 500-letniej globalnej struktury. W przeszłości wszystkie mocarstwa opierały swoją potęgę o handel morski. Chiny zamierzają dorzucić do tego drogę lądową, która pozwoli silnie rozwinąć zarówno Państwo Środka, jak i Rosję.

Zmiany nie następują oczywiście z dnia na dzień, ale co jakiś czas jesteśmy świadkami symbolicznych wydarzeń, które zapowiadają wielkie zmiany. Dobrym przykładem jest tutaj Wielka Brytania (sojusznik USA), która była jednym z pierwszych europejskich krajów jaki dołączył do AAIB.

Jednocześnie trzeba zaznaczyć, że sam Nowy Jedwabny Szlak będzie powstawał w ogromnych bólach, a jego budowa potrwa znacznie dłużej niż mogłoby się wydawać większości obserwatorów.

Na sam koniec podkreślmy, że jest to nieprawdopodobnie obszerny temat, którego nie można zamknąć w jednym czy dwóch artykułach. Nie wspomnieliśmy chociażby o Polsce, która może na tym projekcie sporo zyskać. Dlatego jesteśmy ciekawi waszych komentarzy (również tych wizjonerskich), które będą stanowić świetne uzupełnienie.

Kto rządzi Europą Wschodnią, panuje nad sercem kontynentu. Kto rządzi sercem kontynentu, panuje nad największą wyspą świata. Kto rządzi największą wyspą świata, panuje nad światem.” – Halford John Mackinder

Zespół Independent Trader

www.IndependentTrader.pl


Najnowsze badania wykazały, że stosowanie paracetamolu w czasie ciąży wiążę się z ryzykiem ADHD u dzieci

Acetaminofen jest aktywnym składnikiem preparatów przeciwbólowych i wielu innych leków przeciwcukrzycowych dostępnych bez recepty.

Środek jest używany także jako lek przeciwbólowy podczas ciąży. Najnowsze badania dowodzą, że specyfik zwiększa ryzyko związane z zachowaniem najmłodszych. Naukowcy z Norwegii stwierdzili, że wśród prawie 113 tys. dzieci, których matki zażywały acetaminofen w okresie ciąży, rozpoznano zespół nadpobudliwości psychoruchowej (ADHD).

 

Ryzyko zmian wzrasta im dłużej trwa przyjmowanie lekarstwa. U dzieci, których matki stosowały acetaminofen przez 29 dni lub dłużej podczas ciąży, dwukrotnie częściej diagnozowano ADHD niż u kobiet, które tego nie robiły. Niewielkie ryzyko ADHD wykazywały dzieci, których mamy przez tydzień lub mniej przyjmowały paracetamol.

 

Acetaminofen jest aktywnym składnikiem wielu leków przeciwbólowych. Najnowsze badanie, prowadzone przez naukowca Eivinda Ystroma z Norweskiego Instytutu Zdrowia Publicznego w Oslo, nie są pierwszymi, które sugerują związek między stosowaniem acetaminofenu w okresie prenatalnym a ADHD.

 

Istnieje grupa ekspertów, która nadal odrzucają te ustalenia, a winę zwalają na warunki, w jakich przebiegały ciąże. Specjaliści z tej grupy uważają, że nie należy bać się stosowania acetaminofenu na przykład w gorączce, ponieważ nieleczona gorączka niesie za sobą większe ryzyko powikłań. Ich zdaniem, związek paracetamolu z ADHD wiązać należy z długotrwałym używaniem tego środka.

 

Dlaczego lek wpływa na ryzyko wystąpienia ADHD? Zdaniem norweskich naukowców, może on ingerować w hormony matki, które są ważne dla rozwoju mózgu płodu. Należy zwrócić uwagę na fakt, że wciąż bardzo niewiele medykamentów zostało faktycznie przebadanych pod kątem ich stosowania przez kobiety w ciąży i dość mało wiadomo na temat bezpieczeństwa używania jakichkolwiek leków w okresie prenatalnym. Sugeruje się, aby kobieta  w ciąży zawsze rozmawiała z lekarzem przed przyjęciem jakichkolwiek specyfików.

 

 

Źródło:

https://www.cbsnews.com/news/acetaminophen-pregnancy-adhd-risk-in-kids/
https://www.medscape.com/viewarticle/887773

 


Niedoszły morderca Władimira Putina ranny w wyniku zamachu na Ukrainie

W dniu wczorajszym niedaleko ukraińskiej stolicy nieznani sprawcy ostrzelali samochód, którym przemieszczał się Adam Osmajew i jego żona, ukraińska żołnierka Amina Okujewa. Kobieta nie przeżyła zamachu, lecz czeczeński bojownik, który najprawdopodobniej był celem ataku został ranny, ale przeżył.

 

Zdarzenie miało miejsce około 40 kilometrów od stolicy Kijowa w miejscowości Hłewacha. W godzinach wieczornych, pojazd Osmajewa i Okujewy został ostrzelany na przejeździe kolejowym. Kobieta zginęła natychmiast od strzału w głowę. Policja prowadzi śledztwo i poszukuje potencjalnych sprawców. Ukraina automatycznie zrzuciła winę na Rosjan.

Jest to już drugi zamach na jego życie. Ostatni miał miejsce 1 czerwca - osoba podająca się za francuskiego dziennikarza postrzeliła Osmajewa, lecz uzbrojony napastnik został natychmiast zabity przez Okujewę. 

 

Amina Okujewa była bohaterką Ukrainy - otrzymała najwyższy tytuł honorowy, jaki może otrzymać obywatel tego kraju. Z kolei Czeczen Adam Osmajew jest oskarżany przez Rosję o planowanie zamachu bombowego w 2012 roku. Bojownik miał próbować zabić prezydenta Władimira Putina. Osmajew został wtedy zatrzymany w Odessie przez rosyjskie i ukraińskie służby. Czeczen uniknął jednak ekstradycji a w 2014 roku po zamachu stanu na Ukrainie został wypuszczony z więzienia. Od tego czasu Osmajew i Okujewa uczestniczyli w walce przeciwko prorosyjskim rebeliantom na wschodzie kraju.

 


Zaawansowany egzoszkielet pozwala podnieść prawie 500 kilogramów!

Guardian GT to zdecydowanie najbardziej zaawansowany egzoszkielet na świecie. Urządzenie przypomina dziwnego robota z dwoma wielkimi mechanicznymi ramionami i w przeciwieństwie do wielu innych wynalazków tego typu nie można go założyć na siebie. Jednak Guardian GT posiada specjalnie wydzielone miejsce dla użytkownika i daje mu nieprawdopodobną siłę.

 

Egzoszkielet opracowany przez firmę Sarcos Robotics idealnie nadaje się do podnoszenia bardzo ciężkich obiektów. Może znaleźć zastosowanie nie tylko przy pracy w magazynach - z jego pomocą bez większych problemów można oczyszczać gruzowisko po trzęsieniach ziemi i przemieszczać wielkie masywne skały, co sprawia, że Guardian GT idealnie sprawdziłby się w roli ratownika.

 

Wynalazek ten jest pojazdem gąsienicowym z dwoma potężnymi mechanicznymi ramionami i rozpędza się do 6 km/h. Każde z ramion pozwala unieść przedmiot o masie do 225 kilogramów (!), zatem z pomocą tego urządzenia można podnieść nawet 450 kilogramów masy bez żadnego wysiłku. Guardian GT jest podobno bardzo łatwy w obsłudze - użytkownik operuje niewielkimi ramionami a każdy wykonywany ruch jest powtarzany przez maszynę.

Ben Wolff, dyrektor generalny Sarcos Robotics twierdzi, że jest do idealne rozwiązanie dla pracowników, którzy narażeni są na zwolnienia w związku z automatyzacją zawodów. Guardian GT nie jest typowym robotem tylko zrobotyzowanym egzoszkieletem, który nie zastępuje człowieka ale znacznie ułatwia mu wykonywanie pracy.

Maszyny tego typu znajdą wiele zastosowań w magazynach, w fabrykach, na placu budowy, przy rozbiórkach lub podczas operacji ratunkowych. W obecnym stanie egzoszkielet raczej nie mógłby zostać zmilitaryzowany, zresztą wynalazek ten nie powstał z myślą o zabijaniu. Guardian GT to gotowy produkt a firma przyjmuje już zamówienia.

 


Nie daj się zwieść rosnącym zyskom

Inwestowanie w przewartościowane aktywa

W kilku dotychczasowych tekstach wspominaliśmy o ostrzeżeniach płynących z ust znanych i poważanych inwestorów, takich jak Marc Faber czy Mohamed El-Erian. Niedawno swoje obawy wyraził również Robert Shillera. Jego spostrzeżenia wydały nam się na tyle ciekawe, że postanowiliśmy poświęcić im osobny artykuł.

 

Dla mniej zorientowanych Czytelników kilka powodów dla których słowa Shillera zasługują na uwagę:

- Robert Shiller należy do tej niewielkiej grupki ekonomistów, którzy przewidzieli ostatni kryzys finansowy. W sierpniu 2005 roku Shiller zwrócił uwagę na bańkę w nieruchomościach dodając, że jego zdaniem ceny spadną o 40%, a pęknięcie bańki spowoduje recesję. Poniżej wykres pokazujący indeks cen nieruchomości wraz z zaznaczonym na czerwono momentem wypowiedzi Shillera.

- Shiller jest autorem ważnej modyfikacji wskaźnika P/E (cena/zysk). W podstawowej formie wskaźnik ten bierze pod uwagę wyłącznie zysk spółki za ostatni rok. Taki sposób liczenia sprawia, że P/E jest bardzo podatny na sezonowe wahania – dana branża lub sama spółka może mieć jeden słabszy rok i w efekcie wskaźnik będzie całkowicie mylący. Dlatego też Shiller postanowił porównać cenę akcji do uśrednionych zysków spółki za ostatnie 10 lat (z uwzględnieniem inflacji). W ten sposób powstał dużo bardziej miarodajny wskaźnik CAPE, określany również jako P/E Shillera.

- Wspomnijmy również, że Shiller jest laureatem Nagrody Nobla, chociaż to wyróżnienie samo w sobie nie jest żadnym wyznacznikiem. Po prostu dodaje rozgłosu.

 

Czym jest bessa?

Obecnie bessa rozumiana jest jako co najmniej 20% spadek na rynku akcji. Najprawdopodobniej takie założenie przyjęto po załamaniu z roku 1987, gdyż, jak przytomnie zauważa Shiller, wcześniej bessa nie była określana w taki sposób.

 

To czego brakuje w obecnej definicji bessy to perspektywa czasowa. Dlatego też Shiller na potrzeby bieżącej analizy przyjął, że mamy do czynienia z bessą, jeśli w trakcie ostatnich 12 miesięcy zanotowano minimum 20% spadek na rynku akcji.

 

Takie doprecyzowanie pozwoliło Shillerowi określić lata załamań na rynku akcji począwszy od roku 1871. Były to: 1892, 1895, 1902, 1906, 1916, 1929, 1934, 1937, 1946, 1961, 1987, 2000 oraz 2007. Osobno (naszym zdaniem niesłusznie) Shiller potraktował spadki z lat 1968-1970 oraz 1973-1974 uznając je za „długotrwałe i stopniowe”.


CAPE a załamanie na rynku

Shiller nie ukrywa, że CAPE powstał z myślą o analizie aktywów. Pomagał również oszacować stopę zwrotu jakiej można było spodziewać się w nadchodzącym okresie (im wyższy CAPE, tym niższa spodziewana stopa zwrotu w kolejnych latach).

 

Z czasem jednak okazało się, że wskaźnik Shillera stał się użyteczny także przy przewidywaniu załamania na rynku. Spójrzcie na poniższy wykres przedstawiający CAPE (kolor pomarańczowy) dla giełdy w USA.

Przerywana linia oznacza średni CAPE na przestrzeni niemal 140 lat. Jak miał się poziom wskaźnika do tych 13 załamań, które wypisaliśmy wyżej? Otóż 10-krotnie przed załamaniem CAPE znajdował się powyżej średniej. Pozostałe 3 przypadki to lata: 1916 (I Wojna Światowa), 1934 (trwający Wielki Kryzys) oraz 1946 (recesja po II Wojnie Światowej).

 

Gdzie jesteśmy obecnie? Kiedy Shiller publikował swoją przestrogę CAPE wynosił 30, dzisiaj jest już powyżej 31. To oznacza, że przekroczony został poziom z 1929 roku (początek Wielkiego Kryzysu), a wyżej w historii byliśmy tylko raz - w latach 1997-2002. Wówczas inwestorzy chętnie kupowali akcje spółek internetowych nie wykazujących żadnych zysków (co dodatkowo pompowało CAPE).

 

Jak widzicie, znowu straszymy załamaniem na rynku. A optymista mógłby przecież powiedzieć, że…


Zyski spółek z S&P rosną

Począwszy od 1881 roku zyski spółek z indeksu S&P rosły średnio o 1,8% rocznie (uwzględniając oficjalną inflację). Tymczasem między połową 2016 i 2017 roku wynik ten wyniósł 13,2%! Robi wrażenie, prawda?

 

To teraz zgadnijcie jaki był średni wzrost zysków spółek z głównego indeksu przed poprzednimi 13 załamaniami?

13,3%.

Mało tego, tuż przed Wielkim Kryzysem zyski spółek wzrastały o 18,6% w skali roku.

 

Konkluzja jest zatem dość prosta: optymizm inwestorów nie może być oparty wyłącznie na zyskach giełdowych spółek. Czujność może zostać uśpiona tym łatwiej, że zazwyczaj słyszymy o „wynikach lepszych od oczekiwanych” – na ten temat pisaliśmy w artykule „Jak kreuje się wyniki lepsze od oczekiwanych?”.


Podsumowanie

W naszym podejściu do sytuacji rynkowej pozostajemy elastyczni. Pamiętamy, że dopóki trwają wielkie zakupy banków centralnych, dopóty ceny akcji są ratowane.

 

Nie zmienia to jednak faktu, że spostrzeżenia Shillera są bardzo wartościowe. Ostatecznie wielu inwestorów, widząc indeksy bijące rekordy, stara się na siłę usprawiedliwić obecną wycenę aktywów. I szukają argumentów. Jak widać powyżej, rosnące zyski same w sobie nie oznaczają jeszcze, że inwestorzy mogą spać spokojnie.

 

Nieco pewniej mogą natomiast czuć się osoby, które zainwestowały w akcje na rynkach wschodzących. Wyceny ETFów na Rosję, Nigerię czy Katar sprawiają, że nawet przy krachu ich spadki będą niższe niż w przypadku indeksów amerykańskich. Jednocześnie te same rynki wschodzące (traktowane jako całość) przynoszą w tym roku znacznie lepsze zyski niż S&P 500.

 


Zespół Independent Trader

www.IndependentTrader.pl


Prezydent Katalonii uciekł z Hiszpanii! Teraz ubiega się o azyl w Belgii

Z Zachodniej Europy dobiegają do nas zaskakujące informacje. Poniedziałek jest pierwszym dniem, w którym Katalonia powinna funkcjonować jako niezależne państwo. Jednak jego prezydent, Carles Puigdemont, obawiając się aresztu postanowił uciec z kraju. Wraz ze swoimi współpracownikami wyemigrował do Belgii, gdzie wynajął prawnika i będzie starał się o azyl polityczny.

 

Cała ta walka o niepodległość Katalonii wygląda wprost komicznie. Wszystko wyglądało jedynie na dziwną grę polityczną, której nie potrafimy na dzień dzisiejszy zrozumieć. To mieszkańcy tego autonomicznego regionu w północno-wschodniej Hiszpanii prowadzili walkę z policją federalną broniąc katalońskich polityków i oddając głosy podczas referendum, narażając się na poważne konsekwencje. Teraz rząd regionalny postanowił odpłacić się, wystosowując pod silną presją niejednoznaczny komunikat o długo oczekiwanej secesji i emigrując do innego kraju w poszukiwaniu azylu. W pierwszym dniu funkcjonowania nowego nielegalnego państwa tylko jeden polityk faktycznie przyszedł do pracy.

W piątek Hiszpania uruchomiła Artykuł 155 Konstytucji i oficjalnie zawiesiła autonomię Katalonii oraz rozwiązała tamtejszy rząd. To oznacza, że Carles Puigdemont nie sprawuje już tam realnej władzy. Madryt powołał swoich ludzi, którzy będą teraz zarządzać regionem.

 

Z drugiej strony należy przyznać, że Puigdemont nie miał innego wyjścia jak uciec z nadzieją, iż będzie mógł kontynuować swoją walkę za granicą - jeśli faktycznie ma taki zamiar. Hiszpański Prokurator Generalny Jose Manuel Maza ogłosił dziś, że Puigdemont, teraz już jako były prezydent Katalonii, wraz z jego współpracownikami będą ścigani za złamanie prawa - rebelię, bunt i nadużycie środków publicznych. Oskarżenia zostały wystosowane łącznie wobec 20 osób. Za samą rebelię w Hiszpanii grozi do 30 lat więzienia.

Część polityków z Puigdemontem na czele przebywa od poniedziałku w Belgii, gdzie mają złożyć wniosek o azyl polityczny, a jutro należy spodziewać się jakiegoś oświadczenia. Pozostali urzędnicy, którzy pracowali na rzecz niepodległości pozostali w Katalonii i ogłosili, że będą lojalni wobec Madrytu. Również lokalna policja po utracie przywództwa zaczęła współpracować.

 

Takie zakończenie sprawy katalońskiej było oczywiście do przewidzenia. Jednak demokracja i rządy prawa, jak ostrzegał premier Hiszpanii Mariano Rajoy, mogły zostać przywrócone siłą. Można więc powiedzieć, że wszystko skończyło się dobrze i udało się uniknąć niepotrzebnego rozlewu krwi. Natomiast były prezydent Carles Puigdemont może przez jakiś czas przebywać na emigracji a jeśli nie wróci do kraju, Hiszpania może wystosować europejski nakaz aresztowania.

 


Opublikowano akta CIA ze zdjęciem Adolfa Hitlera z 1954 roku!

Od dawna pojawia się coraz więcej teorii wskazujących na to że Adolf Hitler wcale nie zginął w bunkrze w Berlinie tylko wydostał się z terenu upadającej III Rzeszy i uciekł do Ameryki Południowej. Na dowód tych doniesień już jakiś czas temu przedstawiono rzekome dokumenty z CIA,  potwierdzające, że amerykański wywiad poszukiwał Hitlera jeszcze długo po wojnie. Teraz pojawiły się kolejne materiały rzekomo z CIA, przedstawiające zdjęcie Hitlera wykonane w 1954 r. w Kolumbii!

 

Wygląda na to, że w obliczu upadku Trzeciej Rzeszy, Adolf Hitler uciekł z Berlina do Hiszpanii, która rządzona była przez sprzyjający mu reżim Generała Franco. Następnie miał się udać na wyspę Fuerteventura skąd został przerzucony U-botem do Ameryki Południowej. Miał rzekomo wypłynąć z tamtejszego portu Moro Jable, a do czasu zorganizowania przerzutu przebywał w tzw Willi Wintera. Ta część wyspy Fuerteventura znajdowała się zresztą pod zupełną kontrolą Niemiec, oddana w użytkowanie przez Franco.

Willa Wintera - Źródło: innemedium.pl

Według oficjalnej historii Adolf Hitler popełnił samobójstwo w swoim bunkrze w Berlinie. MIało to mieć miejsce 30 kwietnia 1945 r. Wraz z nim śmierć wybrała jego żona, zresztą świeżo poślubiona, Ewa Braun. Oficjalnie mówiono, że ich ciała zostały spalone, aby nie trafiły w ręce Armii Czerwonej. Trzeba przyznać, że było to bardzo wygodne wytłumaczenie, dlaczego nie ma ciał. Było to niemal tak samo idealne wyjaśnienie jak to armii amerykańskiej, że po rzekomym zastrzeleniu Osamy bin Ladena, jego ciało wrzucono do morza, a wraz z nim dowód tego zabójstwa.

Zarówno bin Ladena jak i Hitlera łączy to, że w rzekomą oficjalną śmierć obu tych zbrodniarzy trudno uwierzyć. Teoria, wedle której Hitler mógł przeżyć II wojnę światową i uciekł do Ameryki Południowej, jak wielu nazistów, jest jednak dość stara. Obecnie jednak przeżywa swój renesans. Dowiadujemy się nowych rewelacji. Jeden z informatorów CIA, były oficer SS Filip Citroen, miał rzekomo w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku spotykać się z Hitlerem. Jak twierdzi Citroen były wódz Trzeciej Rzeszy ukrywał się początkowo w Kolumbii pod nazwiskiem Shrittelmayor. Na potwierdzenie swoich słów informator przekazał nawet fotografię wykonano rzekomo w kolumbijskiej miejscowości Tanja. 

Rzekome zdjęcie Adolfa Hitlera z 1954 roku w Tanja - źródło: akta CIA

Według Citroena Adolf Hitler wyjechał do Argentyny dopiero rok później czyli w 1955. Niestety zdjęcie Hitlera wykonane rzekomo rok wcześniej w Kolumbii, nie jest dobrej jakości. Wątpliwy wydaje się też fakt, że człowiek ukrywający się pozostawił by charakterystyczny wąsik. Nie można zatem wykluczyć, że te najnowsze rewelacje z archiwów CIA, mają raczej za zadanie skierowanie pewnych podejrzeń na fałszywe tropy. Jednak jak wiadomo może być w tym też ziarnko prawdy czy zatem CIA oficjalnie przyznała, że Hitler przeżył wojnę i do lat pięćdziesiątych przebywał w Argentynie?

 

 


Tajemnicza inwazja ośmiornic na wybrzeżu Walii

Na wybrzeżu Walii w hrabstwie Ceredigion, morze wyrzuciło na plażę setki ośmiornic. Przez trzy dni zwierzęta znane z wody pełzały bezładnie po piasku. Dziwne zachowanie ośmiornic zaskoczyło miejscowych mieszkańców. Według nich, nigdy wcześniej nie widzieli czegoś takiego. 

 

Ośmiornice z gatunku Eledone cirrhosa są dość popularnie występującym gatunkiem głowonogów zamieszkujących u wybrzeży Wielkiej Brytanii. Zwykle jednak mieszkają one na głębokości około stu metrów pod wodą, a nie na plażach. 

 

Biolog z Uniwersytetu w Bristolu, Steve Simpson, nazwał zachowanie ośmiornicy niezwykle dziwnym. Pracownicy brytyjskiego National Marine Aquarium w Plymouth, wyrazili obawę, że z głowonogami może być coś nie tak. 

 

Ich zdaniem szczególnie zadziwia to, że znaleziono tak wiele osobników na tej samej plaży. Ośmiornice znajdowano nawet w strefie pływów, co wskazuje na to, że niestety nie wszystko jest z nimi w porządku skoro są tak zdezorientowane, ze nie wiedzą co się z nimi dzieje i błądzą po wybrzeżu. 

 

Wśród hipotez tłumaczących dziwne zachowanie ośmiornic wskazuje się, że jakiś wpływ mogła mieć na to sztormowa pogoda, która zapewne przyczyniła się do wyrzucenia ośmiornic. Sugerowano też, że  może mieć z tym jakiś związek obniżone  ciśnienie atmosferyczne typowe po burzy. Jednak rzeczywiste przyczyny tej anomalii ze świata zwierząt pozostają jeszcze nieznane.

 

 

 


Geopolityka i ekonomia - październik 2017

Geopolityka  i ekonomia - październik 2017

Wybory w Niemczech: Merkel nadal u steru. Chadecka koalicja CDU/CSU zdobyła 33% głosów w wyborach parlamentarnych w Niemczech. Dla polityków dowodzonych przez Angele Merkel oznacza to utrzymanie pierwszej pozycji, natomiast sam wynik jest o 8,5 punktu procentowego gorszy niż w poprzednich wyborach.

Spadło również poparcie dla socjaldemokratów, którzy uplasowali się na 2 miejscu z wynikiem 20,5% głosów (o 5,2 punktu procentowego mniej niż poprzednio).

Z perspektywy Polski kontynuacja rządów Merkel jest z pewnością lepszym rozwiązaniem niż przejęcie władzy przez Martina Schulza. Zważywszy na wyjątkową niechęć Schulza do Polski, nasze relacje z zachodnimi sąsiadami mogłyby ulec znacznemu pogorszeniu.

Skoro gorsze wyniki zanotowali zarówno chadecy, jak i socjaldemokraci to kto zyskał? Wygranym okazała się prawicowa Alternatywa dla Niemiec, która zdobyła 13,5% głosów i zajęła 3 miejsce. Należy dodać, że w poprzednich wyborach AfD nie przekroczyła nawet progu wyborczego! Wzrost poparcia dla tej partii to konsekwencja polityki Angeli Merkel, która pozwoliła na sprowadzenie setek tysięcy imigrantów bez jakiejkolwiek kontroli. W efekcie dokonywanych przez nich przestępstw, wielu Niemców zmieniło swoje nastawienie do polityki imigracyjnej i zaczęło protestować przeciwko dalszemu przyjmowaniu obcokrajowców. Kiedy doszło do wyborów, zbuntowana część społeczeństwa nie miała dużego wyboru i chętnie zagłosowała na Alternatywę dla Niemiec.

Przy okazji warto również wspomnieć o przemyśleniach, którymi po wyborach w Niemczech podzielił się Paul Craig Roberts, były doradca Ronalda Reagana. W jego opinii wiele narodów z Europy Środkowej i Wschodniej nie potrafi pozbyć się rządów będących wasalami Waszyngtonu. Z kolei USA, zdaniem Robertsa, z wielkim uporem dąży do wywołania globalnego konfliktu. Były doradca Reagana uważa, że pozbycie się „poddanych Waszyngtonu” i prowadzenie bardziej wyrachowanej polityki przez kraje Europy Środkowo-Wschodniej znacznie zmniejszyłoby szanse na wywołanie kolejnej Wojny Światowej.


Upadek Petrodolara cz. 1: Wenezuela przestaje rozliczać ropę w dolarach

Ponad 3 tygodnie temu Trader21 opublikował artykuł poświęcony utworzeniu przez Chiny kontraktów na ropę denominowanych w juanach. Padło w nim następujące stwierdzenie:

Duże szanse na przejście z rozliczeń USD na juany mają Chińczycy w przypadku Angoli, której sprzedaż ropy odpowiada za 91% całkowitej wartości eksportu, a 44% trafia do Chin. Dobrze wyglądają także szanse w przypadku Iranu oraz Wenezueli.

Zaledwie kilkanaście dni po publikacji tekstu Wenezuela oświadczyła, że nie będzie dłużej rozliczać ropy w amerykańskiej walucie. Nowym punktem odniesienia będzie juan. Jak widać, upadek petrodolara postępuje w coraz szybszym tempie. Decyzja Wenezueli jest o tyle istotna, że kraj ten plasuje się na 7. miejscu wśród największych producentów ropy. To jednak wciąż nie wszystko. Pod względem potwierdzonych rezerw ropy naftowej Wenezuela jest globalnym liderem. Czy ktoś jeszcze ma jakiekolwiek wątpliwości co do wagi obecnych wydarzeń?

Warto dodać, że USA wiedziały o planach władz Wenezueli znacznie wcześniej. Nieprzypadkowo Donald Trump już w sierpniu zagroził interwencją militarną w tym kraju. Na ten moment należy uznać, że Wenezuela staje się polem bitwy o ropę między USA, Chinami a Rosją. Z tych 3 państw jedynie Stany Zjednoczone zagroziły interwencją wojskową, natomiast Chiny i Rosja rywalizują na gruncie ekonomicznym.

Na koniec trzeba wspomnieć o niezwykłych dokonaniach socjalizmu w Wenezueli. Przy takich bogactwach naturalnych poziom życia w tym kraju mógłby być na poziomie Kataru. Wybrano jednak nieodpowiedni system, który sprawił, że Wenezuela pogrążona jest w biedzie i totalnym chaosie.


Upadek Petrodolara cz. 2: Dolar znika z rosyjskich portów

Mimo, iż rosyjskie porty w zdecydowanej większości znajdują się pod kontrolą poszczególnych miast, dość powszechnym środkiem płatniczym jest w ich przypadku amerykański dolar. Taki stan rzeczy wkrótce ulegnie zmianie.

Władimir Putin zażądał od rosyjskiego parlamentu jak najszybszego przyjęcia prawa zgodnie z którym dolar przestanie być środkiem płatniczym w portach. Zmiany mają wejść w życie najpóźniej w 2019 roku.

Widzimy, że krok po kroku amerykańska waluta traci na znaczeniu. W dużym stopniu jest to efekt działań rosyjsko-chińskiego sojuszu.


Rewolucja w motoryzacji przyspiesza

Świat w coraz szybszym tempie zmierza w kierunku samochodów elektrycznych. Kolejne państwa wprowadzają zmiany promujące przejście na „elektryki”. Kolejne koncerny decydują się na poszerzanie oferty o modele z napędem elektrycznym.

Ostatnie tygodnie przyniosły co najmniej 2 znaczące ruchy w tym obszarze. Po pierwsze, Chiny ogłosiły, że zamierzają całkowicie zakazać sprzedaży samochodów osobowych i ciężarowych napędzanych paliwami kopalnymi. Nie określono co prawda perspektywy czasowej, jednak informacja i tak zasługuje na uwagę. Wszystko dlatego, że Chiny stanowią największy rynek motoryzacyjny na świecie (o 35% większy od amerykańskiego).

Duży wpływ na decyzję Państwa Środka ma wysoki poziom zanieczyszczenia środowiska. Przejście w kierunku samochodów elektrycznych byłoby znaczącym krokiem w kierunku poprawy jakości powietrza którym oddychają Chińczycy.

Drugim dużym wydarzeniem o którym warto wspomnieć było oświadczenie Volkswagena, w którym koncern ogłosił, że zamierza wyprodukować wszystkie 300 modeli również w wersji z napędem elektrycznym. Na infrastrukturę potrzebną do wykonania tego zadania Volkswagen przeznaczy bardzo wysoką kwotę – 70 mld dolarów. Tak zdecydowany ruch ze strony jednego z potentatów to kolejny dowód rewolucji w branży motoryzacyjnej.

Działania największych koncernów potwierdzają nasze przewidywania co do losów Tesli. W perspektywie najbliższych 5 lat firma Elona Muska z pewnością nie będzie liderem w produkcji samochodów elektrycznych. Z kolei w perspektywie dekady udział Tesli w globalnej produkcji spadnie do 5%. Podczas najbliższej bessy notowania Tesli zanotują przecenę rzędu 85-90%. Póki co, znajdują się jedynie 9,5% poniżej szczytu.

Wracając do samych zmian w motoryzacji - w nadchodzących latach udział samochodów elektrycznych w całkowitej sprzedaży będzie szybko wzrastał. Podobne zdanie na ten temat mają analitycy ING. Ze sporządzonego przez nich raportu wynika, że w 2035 roku niemal wszystkie samochody sprzedawane w Europie będą miały napęd elektryczny.

Oczywiście prognozy podobne do tej od ING nie oznaczają, że w 2035 roku po ulicach jeździć będą wyłącznie samochody elektryczne (średni wiek samochodu to przecież nawet kilkanaście lat). Można jednak zakładać, że kolejne państwa bądź poszczególne miasta coraz chętniej wprowadzać będą ograniczenia dotyczące przemieszczania się autami z silnikiem benzynowym bądź dieslem (np. zakaz wjazdu do centrum).

Rewolucja w motoryzacji oznacza również zmiany w popycie na poszczególne surowce. Poniższy wykres pokazuje szacunkową zmianę zapotrzebowania na różne surowce w sytuacji gdyby wszystkie produkowane samochody miały napęd elektryczny.

Jak widać, zmiany w motoryzacji zapowiadają silny wzrost popytu na lit, kobalt czy metale ziem rzadkich. Spadnie natomiast zapotrzebowanie na platynę czy pallad. Chcemy jednak podkreślić, że obecną cenę platyny uważamy za stosunkowo niską.


Turcja coraz dalej od Zachodu

W połowie września Turcja podpisała umowę na zakup rosyjskich pocisków przeciwlotniczych S-400. Całkowita wartość kontraktu to aż 2,5 mld USD.

Działania władz Turcji to obecnie jeden z najważniejszych wątków geopolitycznych. Nie mówimy tu przecież o jednym z wielu członków NATO – turecka armia jest drugą największą w sojuszu! Zakup broni od Rosji musi zatem szokować. Ostatecznie nigdy nie nabywa się sprzętu od kraju, który miałby zostać zaatakowany, ponieważ producent bardzo łatwo może taką broń unieszkodliwić.

Turcja ewidentnie oddala się od Zachodu i podąża w stronę Rosji. Potwierdzają to ostatnie słowa prezydenta Erdogana, który stwierdził, że członkostwo w UE nie jest już Turcji do niczego potrzebne. Nie przeszkodziło mu to jednak domagać się od Unii Europejskich większych kwot na wspieranie syryjskich uchodźców przebywających w jego kraju.

Można w tym miejscu pokusić się o małe podsumowanie:

  • Turcja podpisuje takie umowy jakie są dla niej najbardziej korzystne,
  • Rosja zyskuje na nowych kontraktach,
  • Stany Zjednoczone dbają o przedłużenie konfliktu w Syrii,
  • Unia Europejska obrywa (spadek bezpieczeństwa, dodatkowe środki na imigrantów).

Na koniec jeszcze jedna uwaga odnośnie Turcji. Można zakładać, że będzie to pierwszy kraj, który opuści NATO. Sam sojusz był fantastyczną inicjatywą, które pełniła rolę przeciwwagi dla potęgi militarnej ZSRR. Po rozpadzie Związku Radzieckiego kraje NATO kontynuowały ekspansję. Dzisiaj sojusz nie jest już jednak żadną przeciwwagą. Pełni raczej rolę globalnego policjanta będącego pod wpływem USA. Dla Stanów Zjednoczonych NATO jest instrumentem do prowadzenia polityki międzynarodowej.


UE: Podatek dla spółek technologicznych coraz bliżej

Wewnątrz Unii Europejskiej narasta determinacja do opodatkowania działalności amerykańskich spółek technologicznych. Mowa tutaj przede wszystkim o tych koncernach, które wyróżniają się również pod względem skali działalności i wzrostów notowań (grupa FAANG - Facebook, Amazon, Apple, Google, Netflix).

Co najmniej 9 z 28 państw członkowskich otwarcie popiera wprowadzenie nowej daniny skierowanej przeciwko koncernom działającym w cyfrowej rzeczywistości. Póki co, spółki typu Apple czy Amazon płacą w Europie minimalne podatki, korzystając z gościnności rządu Irlandii czy Luksemburga. W przypadku Apple efektywna stawka podatkowa wynosiła wcześniej 1%, natomiast po 2014 roku spadła do 0,005%.

Komisja Europejska nie ustaje jednak w wysiłkach. Na Amazon nałożony został nakaz zapłacenia zaległych podatków w wysokości 250 mln euro. Z kolei w zeszłym roku KE zaleciła Apple zapłacenie 13 mld euro zaległych podatków w Irlandii. Jako, że tamtejszy rząd daniny nie odzyskał, przyjęto to jako nielegalną pomoc publiczną i Komisja Europejska pozwała Irlandię do Trybunału Sprawiedliwości.

Wszystkie te wydarzenia są elementami wojny handlowej między USA i UE. Przypominamy, że zaczęło się od amerykańskiej kary dla Volkswagena, potem mieliśmy karę UE dla Apple, następnie w USA kłopoty miał Deutsche Bank, a teraz Komisja Europejska przystępuje do kontrataku. Analitycy firmy Cowen szacują prawdopodobieństwo wprowadzenia przez UE dodatkowego podatku dla spółek technologicznych na 65%. Jeśli faktycznie tak się stanie, z pewnością doczekamy się odpowiedzi USA.


Doug Kass: Zgodność inwestorów to powód do niepokoju

W jednym ze swoich ostatnich tekstów Doug Kass z Real Investment Advice zauważył, że inwestorzy są obecnie wyjątkowo zgodni w swoim optymizmie co do sytuacji na giełdzie. Następnie zestawił to spostrzeżenie z wyjątkowo trafnym cytatem z książki „Mądrość tłumów”:

Niezależność oraz różnorodność opinii to bardzo ważne aspekty. Najlepsze decyzje tłum podejmuje, gdy dominują wątpliwości i niepewność, a nie pełna zgoda.

W efekcie obecnego powszechnego optymizmu przyrasta wartość akcji kupowanych na kredyt. Skalę zjawiska najlepiej oddaje wskaźnik określany jako Margin Debt. Zależność jest prosta: im lepsze nastroje wśród inwestorów, tym więcej akcji kupowanych jest na kredyt i tym wyższy jest Margin Debt (i na odwrót).

Jak się zapewne domyślacie, obecnie Margin Debt znajduje się na bardzo wysokim poziomie. Poniższy wykres pokazuje jego wartość w porównaniu do PKB Stanów Zjednoczonych.

Oczywiście Margin Debt może stanowić swoiste ostrzeżenie przed przewartościowanym rynkiem i ewentualnym krachem, jednak wskaźnik ten jeszcze lepiej pokazuje moment zakończenia bessy. Zwróćcie uwagę, że zarówno w 2003, jak i w 2009 roku, podczas dołków na rynku akcji, Margin Debt wynosił 1,2% PKB.

Kiedy po najbliższej bessie wskaźnik spadnie do takich poziomów, będzie to idealny moment na zainwestowanie w REITy. Zaznaczamy jednak, że będzie to nasza jedyna ekspozycja na rynki rozwinięte. Resztę środków skierujemy na rynki wschodzące do których nadal (przez kolejne 3-5 lat) płynął będzie kapitał.


Zespół Independent Trader

www.Independenttrader.pl


Ofiara samospalenia spod Pałacu Kultury nie żyje. Czy trafi teraz na sztandary opozycji?

Piotr S. zmarł w warszawskim szpitalu na skutek odniesionych ran po samospaleniu, którego dokonał 19 października. Zanim zdobył się na ten rozpaczliwy akt samobójstwa, rozrzucił dookoła siebie na Placu Defilad ulotki, informującej o przyczynach jego targnięcia się na swoje życie. Z lektury tego "manifestu" wynika, że nieszczęśnik uwierzył w opozycyjną propagandę i postanowił umrzeć jako męczennik w walce z "kaczyzmem".

 

Teraz podstawowe pytanie brzmi czy opozycja rzeczywiście potrzebuje takiego męczennika. Bo czy nie zaczną się zaraz pytania odnośnie tego jakie są konsekwencje szczucia Polaków na siebie nawzajem? Przecież już kilka lat temu doszło do morderstwa politycznego w Łodzi, które było wynikiem dokładnie tego samego procesu tym razem jednak mężczyzna targnął się nie na życie znienawidzoneg "pisowca", tylko na własne, ale dramat pozostaje dramatem.

Informowanie o przypadku Piotra S. nie jest zbyt wdzięcznym zajęciem dla tych, którzy przyczynili się do tego, że uznał, iż nie ma innego wyjścia jak tylko się zabić w proteście. Media, które doprowadziły do tego, że w głowie tego człowieka dominował nieprawdziwy obraz wydarzeń w naszym kraju, zachowują się obecnie w różny sposób. Znane antyrządowe telewizje informują o tym przeważnie w sposób zdawkowy. Rządowa TVP również nie ma politycznego powodu aby nagłaśniać zbyt mocno taki niewygodny fakt jak samospalenie obywatela z przyczyn politycznych.

Niektóre media papierowe i internetowe, zwłaszcza te kierowane przez redaktorów naczelnych organicznie nienawidzących Prawa i Sprawiedliwości, niestety nie mają wstydu i próbuję jednak coś ugrać na śmierci 54 latka. Już zaczynają ogłaszać go patriotą, który umarł za sprawę w czasach mrocznego reżimu PiS. Nie słychać z tamtych środowisk żadnej refleksji. Zamiast chwili zastanowienia i Mea culpa, jest próba zyskania czegokolwiek na tym strasznym samobójstwie.

 

Jest to po prostu obrzydliwe, bo śmierć tego człowieka powinna być przestrogą, ale nie dla "kaczystów" tylko przede wszystkim dla szczujni medialnych, bo trudno o lepszy dowód na to, że ich mowa nienawiści kierowana stale w stronę ludzi o przekonaniach prawicowych, może zabijać nawet ludzi lewicy. A panu Piotrowi S. można tylko współczuć i niech mu ziemia lekką będzie ...

 

 


Iracki Kurdystan stracił prezydenta. Pogrzebane marzenia o niepodległości

W niedzielę prezydent Irackiego Kurdystanu Masud Barzani niespodziewanie ogłosił swoją rezygnację. Jego decyzja o odejściu wywołała wielkie niezadowolenie wśród Kurdów. Autonomiczny region stracił przywództwo w kluczowym momencie - po zorganizowaniu referendum niepodległościowego, konflikcie z Irakiem i zdradą sojuszników.

 

W oświadczeniu telewizyjnym Masud Barzani powiadomił o swojej rezygnacji, która została przyjęta przez parlament większością głosów i wejdzie w życie już 1 listopada. Lider Irackiego Kurdystanu zaproponował podział władzy prezydenckiej pomiędzy rząd lokalny, parlament i sądownictwo. Zarzucił również swoim sojusznikom zdradę.

Decyzja ta wywołała niepokój na ulicach stolicy Irbil. Przed parlamentem zgromadzili się ludzie uzbrojeni w broń palną i kije, którzy następnie wdarli się na teren obiektu. Zwolennicy Barzaniego z Demokratycznej Partii Kurdystanu (KDP) podpalili kilka biur w miastach Dahuk i Zachu, należących do Patriotycznej Unii Kurdystanu (PUK), co może wyglądać na początek wewnętrznego konfliktu.

Wśród Kurdów panuje przekonanie, że zostali zdradzeni przez Stany Zjednoczone. Po zorganizowaniu referendum niepodległościowego, Irak postanowił odebrać swoje terytoria, które utracił kilka lat temu podczas inwazji ISIS. Siły zbrojne wyruszyły na bogaty w ropę naftową region Kirkuk. Tysiące uzbrojonych Kurdów miało zamiar bronić Kirkuk przed nacierającym wojskiem z nadzieją na pomoc ze strony USA, lecz w pewnym momencie z nieznanych do końca przyczyn postanowiono wycofać się bez walki.

Peszmergowie nie spodziewali się, że w najbardziej kluczowym dla nich momencie Stany Zjednoczone nagle zaczną popierać zjednoczony Irak. To prawdopodobnie całkowicie podkopało ich morale, przez co zrezygnowali z walki i przystali na żądania Bagdadu - zgodzili się oddać sporne terytoria, a teraz zmuszani są do odrzucenia wyników referendum niepodległościowego.

 

Głosowanie, które odbyło się 25 września, miało zapewnić Kurdystanowi pełną niezależność od Iraku i było popierane przez Izrael, lecz nie przez Stany Zjednoczone. Zamiast uzyskać niepodległość, wywołano dokładnie odwrotny efekt. Na 1 listopada planowano wybory prezydenckie i parlamentarne, lecz ze względu na napiętą sytuację w całym kraju zostały przełożone o osiem miesięcy. W tym czasie autonomiczny region pozostanie bez lidera i w skrajnym przypadku może to doprowadzić do chaosu, co pozostaje na rękę Irakowi, Iranowi i Turcji.

 

Źródła:

http://www.rudaw.net/english/kurdistan/291020176

http://www.middleeasteye.net/news/barzani-stepping-down-kurdish-leader-iraq-2030080665

http://www.aljazeera.com/news/2017/10/masoud-barzani-step-krg-president-171029161347180.html


Czy USA znów planują zamach stanu na Kubie?

Przez ostatnie dekady, stosunki dyplomatyczne między Kubą a Stanami Zjednoczonymi były bardzo skomplikowane. Pierwsze pozytywne zmiany odnotowano za rządów Baracka Obamy - pod koniec 2014 roku nastąpił przełom, gdy ówczesny prezydent USA niespodziewanie zapowiedział chęć poprawy wzajemnych relacji. Rok później odbyło się ważne spotkanie Obamy i Raula Castro, które miało charakter wręcz historyczny. Jednak zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich automatycznie pogrzebało wszelkie szanse na rozwiązanie wieloletniego konfliktu.

 

Na dzień dzisiejszy wygląda na to, że wzajemne relacje między Kubą a USA cofną się do czasów sprzed 2014 roku. W przeciwieństwie do Obamy, Donald Trump cały czas był przeciwnikiem zbliżenia politycznego. Do tego dochodzi tajemniczy "atak soniczny" na amerykańskich dyplomatów w Hawanie, który miał wywołać poważne problemy zdrowotne u części z nich. Władze USA zadecydowały o wycofaniu większości pracowników z Kuby i zagroziły zamknięciem ambasady, która została otwarta w 2015 roku.

 

Wspomniany atak soniczny sprawił, że ponad 21 pracowników amerykańskiej ambasady na Hawanie doznało przede wszystkim łagodnych uszkodzeń mózgu i utraty słuchu. Dyplomaci twierdzą, że słyszeli dziwne dźwięki, które pojawiały się tylko w konkretnych miejscach w danych pomieszczeniach. Sytuacja była ponoć poważna do tego stopnia, że pracownicy ambasady zostali odesłani do Stanów Zjednoczonych. Jednocześnie USA wydaliły ze swojego kraju 15 kubańskich dyplomatów.

Szczegóły tych ataków sonicznych owiane są tajemnicą. Powyższe nagranie przedstawia dźwięki, które mieli słyszeć dyplomaci. Zdaniem analityków z USA, pracownicy ambasady w Hawanie padli ofiarą ataku akustycznego, z kolei Kuba odrzuca zarzuty i zasugerowała, że wysokie dźwięki mogą raczej przypominać odgłos świerszczy. Stany Zjednoczone jeszcze nie wystosowały formalnego oskarżenia, lecz domniemany atak już poważnie zaszkodził wzajemnym relacjom. Amerykanie żądają, aby Kuba zbadała źródło tych dźwięków, lecz z drugiej strony utrudniają śledztwo blokując dostęp do świadków i dokumentacji medycznej. W skrajnym przypadku można byłoby powiedzieć, że cały ten atak soniczny został zmyślony.

 

W latach 60. XX wieku, agencja CIA proponowała szereg tajnych operacji, których cel był tylko jeden - obalenie komunistycznego rządu na Kubie. Brzmi jak teoria spiskowa, lecz informacje te zostały zawarte w dokumentach nawiązujących do zamachu na Johna F. Kennedy'ego. Gdy tzw. inwazja w Zatoce Świń zakończyła się porażką, CIA próbowała licznych operacji sabotażowych oraz wojskowych, w tym także zamachów na życie kubańskich polityków oraz samego Fidela Castro - tzw. Operacja Mangusta. Gdy wszystkie akcje zawiodły, agencje rządowe zaplanowały operację fałszywej flagi. Zakładała ona organizację zamachów terrorystycznych na terenie Miami, Florydy i Waszyngtonu - kontrolowaną eksplozję kilku ładunków wybuchowych, "schwytanie" kubańskiego agenta i spreparowanie dowodów. Operacja Northwoods z 1962 roku miała umożliwić wypowiedzenie wojny i inwazję na Kubę, jednak została odrzucona przez Kennedy'ego, który rok później został zabity w tajemniczych okolicznościach. Innym przykładem nieudanego zaprowadzenia rewolucji był tajny program z 2009 roku - tym razem USA chciały posłużyć się "turystami" z Ameryki Łacińskiej, którzy mieli prowadzić rekrutację i sprowokować zmiany polityczne na Kubie.

 

Czy ten domniemany atak soniczny nie jest przypadkiem zaplanowaną przez amerykańskie służby operacją false flag? Nawet jeśli Stany Zjednoczone nie przygotowują się do inwazji zbrojnej na Kubę, podejrzany atak na amerykańskich dyplomatów pozwala nie tylko zepsuć obecne stosunki polityczne, ale może także służyć jako operacja zaczepna, która daje teraz służbom szerokie pole do popisu - w tym również do przeprowadzenia kolejnych operacji i zorganizowania zamachu stanu na Kubie. Lata lecą, a metody CIA nie uległy zbyt wielkiej zmianie.

 

Źródła:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Inwazja_w_Zatoce_%C5%9Awi%C5%84

https://pl.wikipedia.org/wiki/Projekt_Kuba

https://pl.wikipedia.org/wiki/Operacja_Northwoods

https://www.archives.gov/files/research/jfk/releases/docid-32112987.pdf

http://www.breitbart.com/national-security/2017/10/27/cuba-sonic-attacks-u-s-diplomats-cri...

https://qz.com/1113692/cuba-sonic-attacks-havana-blames-crickets-and-cicadas-for-injuries-...


We Włoszech powstanie Zgromadzenie Islamskie, które będzie domagało się równych praw dla muzułmanów!

Włochy islamizują się w niezwykle szybkim tempie. Po osiedleniu się na terytorium obcego państwa, muzułmanie mają zamiar przystąpić do kolejnej ofensywy. Tym razem ogłaszają powstanie Zgromadzenia Islamskiego, które będzie naciskać na rząd i domagać się, aby muzułmanie posiadali takie same prawa jak Włosi.

 

Na terenie tego kraju już od 1990 roku funkcjonuje Unia Społeczności i Organizacji Islamskich (UCOII), która jest częścią Federacji Islamskich Organizacji w Europie (FIOE). UCOII to prawdopodobnie największa organizacja muzułmańska we Włoszech, która reprezentuje większość wyznawców islamu żyjących w tym państwie. Kontroluje część meczetów, prowadzi działalność edukacyjną i wydaje książki o tematyce islamskiej. Organizacja ta miała duży wkład w powstanie włoskiego przekładu Koranu.

 

Społeczność muzułmańska rozrasta się w bardzo szybkim tempie, dlatego znany wydawca, pisarz i działacz lokalnych muzułmańskich stowarzyszeń Roberto Hamza Piccardo ogłosił w Imperii plan utworzenia Zgromadzenia Islamskiego. Instytucja ma powstać w 2018 roku i w bardzo krótkim czasie zyska wielu zwolenników ze względu na swoje postulaty. Zgromadzenie Islamskie będzie prowadzić negocjacje z włoskim rządem, aby ten wyraził zgodę na budowę jeszcze większej ilości meczetów i cmentarzy dla muzułmanów, uznania mięsa z uboju halal i przede wszystkim przyznania równych praw.

Roberto Hamza Piccardo twierdzi, że we Włoszech żyje już 2,7 miliona muzułmanów. Do 2030 roku liczba ta ma wzrosnąć do 5 milionów, natomiast Włosi mają poważny problem demograficzny. Z biegiem lat liczba muzułmanów dorówna i ostatecznie przewyższy liczbę rodowitych Włochów.

 

Co się stanie, gdy władze odrzucą postulaty muzułmanów? Czy Włochom grozi islamski terroryzm? Zgromadzenie Islamskie nie będzie partią polityczną, na którą będzie można zagłosować co kilka lat. Będzie to potężna instytucja reprezentująca interesy wszystkich wyznawców islamu, którzy żyją na terenie państwa. Rząd może odmówić im równych praw, ale z biegiem lat i tak osiągną sukces - jeśli władze nie zmienią zdania, muzułmanie po prostu zmienią rząd. Celem jest oczywiście islamizacja Włoch, która zostanie dokonana podstępem.

 


Katar ujawnił całą prawdę o wojnie w Syrii! Arabia Saudyjska i USA od samego początku chciały obalić Assada

Wszystko co dotychczas wmawiano nam w kwestii Syrii było kłamstwem. Z biegiem lat wyszło na jaw, że w 2011 roku w Syrii wcale nie miała miejsce rebelia - bunt mieszkańców przeciwko dyktaturze Baszara Assada. Wojna domowa w Syrii była w rzeczywistości zaplanowaną akcją przeciwko rządowi i obcemu państwu, za którą stoi między innymi Arabia Saudyjska, Katar, Stany Zjednoczone i Turcja. Kolejna teoria spiskowa okazała się prawdą.

 

Istnieje wiele dowodów wskazujących na to, że wymienione wcześniej kraje zachodnie wspierały finansowo i militarnie różne ugrupowania zbrojne, od "umiarkowanych" po te najbardziej radykalne. Wiemy, że agencja CIA brała bezpośredni udział w organizowaniu przewrotu w Syrii, zaś rząd Stanów Zjednoczonych miał pełną świadomość, iż dostarczana broń trafiała również w ręce członków al-Kaidy i Państwa Islamskiego. Powstanie samozwańczego kalifatu we wschodniej Syrii i zachodnim Iraku zostało po prostu przewidziane i najwyraźniej zaplanowane, co miało osłabić wpływy Iranu na Bliskim Wschodzie.

Teraz pojawiają się kolejne ważne dowody. Są to nie tylko dokumenty amerykańskiej agencji wywiadowczej NSA, ale również samo oświadczenie byłego premiera oraz Ministra Spraw Zagranicznych Kataru. W środę podczas wywiadu telewizyjnego Hamad ibn Dżasim ibn Dżabr Al Sani powiedział publicznie, że jego kraj wraz z Arabią Saudyjską, Stanami Zjednoczonymi i Turcją dostarczał uzbrojenie dla islamistów już od samego początku wojny.

Tłumaczenie:

"Gdy wydarzenia rozpoczęły się w Syrii wyjechałem do Arabii Saudyjskiej i spotkałem się z królem Abdullahem. Zrobiłem to na polecenie Jego Wysokości, mojego ojca. On [Abdullah] powiedział, że jest z nami - możesz iść na przód z tym planem a my będziemy koordynować, ale Ty powinieneś stać na jego czele. Nie będę wchodził w szczegóły, ale mamy wszystkie dokumenty a wszystko co zostało wysłane [do Syrii] przeszło przez Turcję i było koordynowane przez wojska USA. Wszystko było dostarczane przez Turków i wojska USA. My i pozostali byliśmy zaangażowani. Mogły tam pojawić się błędy a wsparcie mogło trafić do niewłaściwych frakcji, ale nie do Daesh [ISIS], przesadzają gdy o tym mówią. Być może był tam jakiś związek z Nusrą, to jest możliwe ale ja nic o tym nie wiem. Mogę powiedzieć, że nawet jeśli tak było to gdy nie zaakceptowano Nusry, wsparcie dla nich zostało zawieszone i koncentrowano się na wyzwoleniu Syrii. Walczyliśmy ze zdobyczą, teraz zdobycz uciekła a my nadal walczymy, Baszar wciąż tam jest. Jeśli mówisz, że Baszar może zostać, nam to nie przeszkadza, nie odczuwamy potrzeby zemsty na nim ale wy [Arabia Saudyjska i USA] byliście z nami w jednym okopie. Jeśli zmieniliście zdanie, my też mogliśmy to zrobić. [...] Nie mam zastrzeżeń wobec zmiany, jeśli on uzna, że był w błędzie, ale mógł przynajmniej powiadomić partnera [...] ale doszło do takiej sytuacji, która nigdy nie pozwoli na jakiekolwiek postępy w GCC (Radzie Współpracy Zatoki Perskiej), lub na jakiekolwiek inne postępy, jeśli nadal będziemy ze sobą otwarcie walczyć."

Były premier Kataru opowiedział o broni dostarczanej dla "umiarkowanych rebeliantów", która mogła również wejść w posiadanie al-Kaidy oraz o dokumentach potwierdzających, że wojna w Syrii została zaplanowana. Katar kontynuował wsparcie dla islamistów, podczas gdy pozostałe kraje częściowo wycofały się z tego procederu. Ostatecznie przewrót w Syrii nie powiódł się a Arabia Saudyjska zaczęła oskarżać Katar o wspieranie terroryzmu. W rzeczywistości to te dwa państwa razem brały udział w spisku przeciwko Syrii, ale Katar jako pierwszy oficjalnie przyznaje się do tego.

W tym samym czasie Edward Snowden ujawnił tajne dane agencji NSA, które wyjaśniają, że państwa zachodnie blisko współpracują ze sobą przeciwko Syrii a uzbrojone rebelie od samego początku były kierowane przez rządy innych państw. W marcu 2013 roku, "umiarkowana opozycja" przeprowadziła zmasowany atak na pałac prezydencki i lotnisko w Damaszku na rozkaz wydany przez saudyjskiego księcia i byłego Wiceministra Obrony Salmana bin Sultana. Zginęło wtedy około 60 osób. Prawdopodobnie w ramach tej operacji Arabia Saudyjska dostarczyła wcześniej islamistom 120 ton broni.

Wyciek informacji poważnie uderza w Stany Zjednoczone, rzekomych piewców demokracji i wolności, a także w Arabię Saudyjską, Katar i Turcję oraz sojusz zawarty między tymi państwami. Wybuch wojny w Syrii nie miał związku ze spontaniczną akcją mieszkańców. W rzeczywistości była to walka prowadzona przez najemników kierowanych bezpośrednio przez inne kraje. Zachodnia propaganda kreująca rzeczywistość zaczyna upadać, choć wiele osób i tak uzna to za teorię spiskową - termin, który w 1967 roku został oficjalnie przyjęty przez CIA, aby ośmieszać każdego kto kwestionuje oficjalną wersję wydarzeń Smile

 

PS: Jest to swoją drogą interesujące, że kraje arabskie wzajemnie obrzucają się oskarżeniami ale nikt nie odważył się wciągnąć w to Izrael, który jak wiadomo również angażował się w konflikt syryjski - nie tylko udzielając pomocy medycznej tzw. rebeliantom, ale także dostarczając im uzbrojenie, wysyłając wojsko do tajnych operacji i bombardując pozycje wojsk rządowych.

 

Źródła:

https://theintercept.com/2017/10/24/syria-rebels-nsa-saudi-prince-assad/

https://medium.com/insurge-intelligence/secret-pentagon-report-reveals-west-saw-isis-as-st...

https://www.alternet.org/grayzone-project/us-and-gulf-allies-supported-islamist-extremists...

http://www.zerohedge.com/news/2017-10-28/shocking-viral-interview-qatar-confesses-secrets-...

http://www.zerohedge.com/news/2017-10-24/bombshell-nsa-memo-saudi-arabia-ordered-attack-da...


Niebezpieczne anomalie pogodowe w Argentynie! W ciągu 15 minut z nieba spadło nawet półtora metra gradu

Argentyna jest ostatnio atakowana przez ekstremalne gradobicia. W ostatnią środę, 25 października, potężne gradobicie z gradzinami wielkości piłek tenisowych wystąpiło w miejscowości Formosa na północy kraju.  Dzień potem zaatakowana została prowincja Cordoba. W niektórych miejscach drogi zostały zupełnie zasypane lodem uniemożliwiając uwięzionym w autach ludziom, kontynuowanie podróży.

Gradobicie w mieście Formosa było wyjątkowe ze względu na wielkość gradzin, przekraczających niekiedy średnicę 8 centymetrów. Ponad 1000 budynków zostało poważnie uszkodzonych. Ekstremalnie duży grad wybijał szyby w autach. Nie wiadomo jeszcze ile pojazdów zostało uszkodzonych. 

Gwałtowne gradobicie zaskoczyło też wiele osób , które podróżowały korzystając z rzeki Paragwaj. Docierają informacje o licznych uszkodzeniach łodzi. Oprócz tego grad zniszczył większość plantacji w okolicach Formosy.

Następnego dnia niezwykle intensywne gradobicie wystąpiło w argentyńskiej prowincji Cordoba. Najsilniejszy opad miał miejsce w miejscowościach Almafurt, Embalse, La Cruz i Rio Tercero, na południowym zachodzie prowincji. Tym razem gradziny były mniejsze, ale za to było ich niesamowicie dużo.

Po zaledwie 15 minutach opadu, w niektórych miejscach było nawet 1,5 metra pokrywy lodowej. Gradobicie unieruchomiło wiele samochodów podczas jazdy. Tam gdzie grad miał nieco większe średnice wystąpiły liczne uszkodzenia dachów w domach oraz samochodów. 

Nie stwierdzono na szczęście urazów ani wypadków drogowych na skutek tego zjawiska. W niektórych obszarach skumulowany grad zalegający na drogach musiał zostać usunięty za pomocą ciągników i koparek.