Lipiec 2017

Chiński superkomputer zasymulował wczesne etapy Wszechświata

Sunway TaihuLight to najszybszy superkomputer na świecie. Obecnie żaden superkomputer nie jest w stanie dorównać tej maszynie. Naukowcy z Narodowego Centrum Superkomputerów w Wuxi i Chińskiej Akademii Nauk w Pekinie z pomocą Sunway TaihuLight wykonali największą jak dotąd symulację Wszechświata.

 

Chińska maszyna jest oficjalnie najpotężniejszym superkomputerem na świecie. Sunway TaihuLight posiada moc obliczeniową 93 petaflopsów, zawiera 41 tysięcy procesorów ShenWei i ponad 10,5 miliona rdzeni oraz 1,3 petabajta pamięci RAM. Warto dodać, że drugim najszybszym superkomputerem świata jest chiński Tianhe-2, zaś do końca obecnego roku tamtejsi naukowcy mają ukończyć prace nad prototypem nowego komputera o niezwykłej mocy obliczeniowej 1 eksaflopsa - to około 10 razy więcej od możliwości, jakie prezentuje Sunway TaihuLight.

Źródło: Superkomputer Sunway TaihuLight - źródło: Jack Dongarra/Top500

Chińscy naukowcy skorzystali z tego superkomputera, aby zasymulować narodziny i wczesną ekspansję Wszechświata. Była to największa jak dotąd symulacja, która uwzględniała aż 10 bilionów wirtualnych cząstek, lecz trwała tylko jedną godzinę. Poprzednimi rekordzistami byli badacze z Uniwersytetu w Zurychu, którzy z pomocą superkomputera IBM Piz Daint zasymulowali 25 miliardów wirtualnych galaktyk. W ich skład wchodziło "jedyne" 2 biliony cząstek, lecz symulacja trwała przez 80 godzin.

 

Chińscy naukowcy liczą, że następca Sunway TaihuLight pozwoli odtworzyć jeszcze więcej galaktyk i zostawi konkurencję daleko w tyle. Japońskie władze zapowiedziały, że będą przeznaczać duże sumy pieniędzy na rozwój własnych superkomputerów, z kolei Stany Zjednoczone chcą zbudować maszynę o mocy obliczeniowej 1 eksaflopsa do 2025 roku. Chiny będą w posiadaniu takiego sprzętu jeszcze w 2017 roku.

 

Wiadomość pochodzi z portalu tylkonauka.pl

 


Rekordowo niska liczba urodzeń w Korei Południowej

W Korei Południowej odnotowano drastyczny spadek liczby urodzeń. Zgodnie z wyliczeniami ekspertów, w 2017 roku w tym kraju na świat przyjdzie tylko 360 tysięcy dzieci. Jest to najniższa liczba urodzeń w historii.

 

Korea Południowa ma poważny problem ze starzejącym się społeczeństwem. W ciągu ostatnich 10 lat rząd przeznaczył około 70 miliardów dolarów, aby poprawić sytuację demograficzną w tym azjatyckim kraju. Pieniądze przeznaczano np. na leczenie niepłodności oraz urlopy ojcowskie. Pary decydujące się na dziecko mogą również liczyć na świadczenia finansowe.

 

Mimo prorodzinnych programów rządowych rodzi się coraz mniej dzieci. Przyczyną takiego stanu rzeczy mogą być np. wysokie koszty życia i utrzymania mieszkania. W dłuższej perspektywie, Korei Południowej grozi wyludnienie.

 

Eksperci oszacowali, że w 2017 roku urodzi się 360 tysięcy dzieci. Tymczasem liczba urodzeń w skali roku jeszcze nigdy nie spadła poniżej 400 tysięcy, zaś w 2016 roku umieralność wyniosła 58 zgonów na 10 tysięcy ludzi. To daje prawie 300 tysięcy zgonów. W raporcie z 2000 roku, Organizacja Narodów Zjednoczonych proponowała Korei Południowej i wielu innym państwom na świecie, w tym również Polsce, tzw. wymianę populacji. Innymi słowy chodzi o zwiększenie populacji poprzez imigrację, co w Europie przyjęło się jako "ubogacenie kulturowe".

 


Facebook wyłączył sztuczną inteligencję, która stworzyła własny język komunikacji

Sztuczna inteligencja często postrzegana jest jako zagrożenie dla ludzkości. Inteligentne algorytmy mogą okazać się bardzo przydatnym narzędziem, lecz zdaniem krytyków przyjdzie kiedyś taki czas, że wymkną się spod naszej kontroli. Media w tym właśnie kontekście zaczęły donosić o sytuacji, w której sztuczna inteligencja opracowana przez korporację Facebook stworzyła własny język.

 

Specjaliści Facebooka zauważyli, że boty zaczęły komunikować się między sobą w nietypowy sposób. Korzystały z języka angielskiego, lecz samodzielnie go zmodyfikowały, aby zwiększyć efektywność komunikacji. Formułowane zdania wydawały się kompletnie bezsensowe dla człowieka, lecz były zrozumiałe dla botów. Pierwsze z nich brzmiały: "I can i i everything else" i "balls have zero to me to me to me…", a każde kolejne były wariacją poprzednich z wielokrotnym wykorzystaniem słów "i" oraz "to me". Facebook zadecydował o wyłączeniu sztucznej inteligencji.

 

Założyciel Facebooka Mark Zuckerberg skomentował niedawno alarmistyczne wizje Elona Muska dotyczące SI twierdząc, że zwyczajnie przesada. Właściciel Tesli odpowiedział, że Zuckerberg ma "ograniczone pojęcie" w tej sprawie. Choć oboje przyczyniają się do rozwoju sztucznej inteligencji Zuckerberg uważa siebie za optymistę, zaś Musk uważa, że należy być ostrożnym.

 

Warto dodać, że ostatnie tajemnicze zachowanie sztucznej inteligencji nie jest wyjątkiem. Specjaliści wielokrotnie odnotowali przypadki, w których inteligentne boty zaczęły modyfikować stosowany przez nich język, aby poprawić komunikację - zupełnie niezależnie od człowieka.

 


W Niemczech przeszukano mieszkania 36 osób oskarżonych o szerzenie nienawiści w Internecie

W skoordynowanej akcji w 14 landach, niemiecka policja wkroczyła do domów 36 osób oskarżonych o szerzenie nienawiści w mediach społecznościowych. Były to m. in. groźby, wymuszenia i podżeganie do rasizmu.

 

Zdaniem Federalnego Biura Policji Kryminalnej, którego oficer przeprowadzał przeszukiwania i przesłuchania, większość nalotów dotyczyła osób publikujących skrajnie prawicowe treści. Jednak wśród wszystkich podejrzanych znalazły się również dwie osoby oskarżone o szerzenie lewicowych, ekstremistycznych treści, a także jedna osoba oskarżona o groźby i prześladowanie innych ze względu na ich orientację seksualną.

 

Holger Münch, prezes Federalnego Biura Policji Kryminalnej, powiedział w oświadczeniu: „Wysoka liczba przypadków szerzenia nienawiści wskazuje na potrzebę działań policji. Nie chcemy, by nasze społeczeństwo odczuwało strach, zagrożenie, czy doświadczało przemocy na ulicy, czy w Internecie.”

 

Niemcy debatują nad projektem nowego prawa medialnego, mającego na celu zapobieganiu mowie nienawiści. Jest to jednak działanie niezgodne z konstytucją. Projekt ten, zaproponowany przez Ministra Sprawiedliwości Heiko Maasa, zażądałby od Facebooka, Twittera i innych portali społecznościowych do 53 milionów dolarów (50 milionów euro), jeśli nie usuną nielegalnych treści, oraz takich, które propagują mowę nienawiści.

Zgodnie z prawem niemieckim, użytkownicy mediów społecznościowych podlegają różnym rodzajom kar za umieszczanie nielegalnych materiałów, w tym kary pozbawienia wolności do lat 5 lat za podżeganie do rasizmu. Zgodnie z projektem statutu, platformy internetowe muszą oferować łatwo dostępny formularz składania skarg dotyczących treści, które mogą stanowić zagrożenie: mowę nienawiści, zniesławienie lub podżeganie do popełnienia przestępstwa.

 

Media społecznościowe miałyby 24 godziny na usunięcie tego typu treści i tydzień na decyzję w dyskusyjnych przypadkach. Ustawa, zatwierdzona przez rząd niemiecki w kwietniu, zostanie egzekwowana grzywną w wysokości do 53 milionów dolarów.

 

Według ostatniego badania rządowego, w styczniu i lutym, w ciągu 24 godzin, firma Facebook usunęła jedynie 39 procent zgłoszonych treści, mimo podpisania kodeksu postępowania w 2015 roku, zobowiązując się spełnić jego wymagania. Twitter usunął tylko 1 procent.

„Jesteśmy rozczarowani tymi wynikami.” – powiedział Klaus Gorny, rzecznik Facebooka, w oświadczeniu dotyczącym badania. „Mamy jasne zasady dotyczące mowy nienawiści i ciężko pracujemy, aby konsekwentnie usuwać takie treści z naszej platformy.”

Ale nawet jeśli poseł Maas i jego sojusznicy popierają nowy projekt, 8 z 10 ekspertów, którzy wypowiedzieli się podczas posiedzenia parlamentarnego w poniedziałek twierdzą, że ustawa nie jest zgodna z konstytucją, ponieważ ogranicza wolność słowa.

Christian Mihr, dyrektor Reporterów Bez Granic powiedział, że prawo to w sposób niewłaściwy przeniesie autorytet z niemieckiego systemu wymiaru sprawiedliwości do firm takich jak Facebook czy Twitter. Według Mihra, obecne działania zapobiegające mowie nienawiści są wystarczające.

 


Na Tytanie istnieją warunki dla powstania życia, twierdzi NASA

Warunki panujące na Tytanie, największym księżycu Saturna, wydają się coraz bardziej obiecujące dla rozwoju form życia. Naukowcy odkryli w gęstej atmosferze planety substancję, która umożliwia budowę błony komórkowej.  

 

Na Ziemi wszystkie błony komórkowe składają się z lipidów, a same komórki to w większości woda. Z kolei na największym księżycu Saturna naziemne warunki dla życia są zbyt surowe – średnia temperatura wynosi tam -149 0C, a morze składa się z ciekłego metanu.

 

Jednak Dr Morin Palmer z Centrum Lotów Kosmicznych imienia Roberta H. Goddarda w NASA wraz z zespołem badawczym odnotowali ślady akrylonitrylu w atmosferze Tytana. Według badań z 2015 roku, akrylonitryl ma szczególne zastosowania w tworzeniu stabilnych, elastycznych struktur niezbędnych do tworzenia błon komórkowych.

Palmer twierdzi, że Tytan ma wystarczająco dużo akrylonitrylu w atmosferze, aby powstało 30 milionów błon komórkowych na centymetr sześcienny cieczy w jednym z największych mórz księżyca. Gęsta azotowa atmosfera Tytana i jego metanowe morza są najlepszym „laboratorium” w Układzie Słonecznym w celu zbadania możliwej ewolucji życia, zupełnie obcej dla Ziemi.

 


Holenderski pilot uchwycił moment wystrzelenia rakiety z terytorium Chin

„To, co jawiło się, jako niezwykłe, jasne miejsce na horyzoncie, stało się ogromnym balonem”. Christiaan van Heijst regularnie rejestruje rzadkie widoki z kokpitu samolotu towarowego Boeing 747-8, którym lata. Ostatnie zdarzenie opisał, jako „przytrafiające się raz w życiu”.

 

Christiaan Van Heijst pracuje jako starszy pierwszy oficer na pokładzie Boeinga 747 dla firmy Cargolux. 22 lipca Holender leciał nad Himalajami z Hongkongu do Baku w Azerbejdżanie, kiedy ujrzał rakietę nad chmurami.

„To, co zaczęło się nieoczekiwanie i było niezwykłym jasnym punktem na horyzoncie, szybko zmieniło się w pęcherzyk w kształcie kropelek, które rozrosły się pod względem wielkości i wysokości", powiedział 33-letni pilot. "Kilka minut później, gazy wyrzutowe rakiety zaczęły tworzyć jasno zakrzywiony szlak, któremu towarzyszyły różne świetlne plamy na ciemnym niebie, wyróżniające się kolorem i kształtem".

Van Heijst mówi, że całe wydarzenie trwało nie więcej niż 12 minut. Wizualny spektakl był zaskoczeniem dla pilota, który nie był ostrzegany o jakiejkolwiek aktywności w okolicy, ale wiedział, że w pobliżu jest ograniczona przestrzeń powietrzna. Van Heijst zrobił kilka zdjęć, a później stwierdził, że inni musieli widzieć to samo z powierzchni Ziemi.

„Moja wiedza na temat ultrasonograficznych wstrząsów i zachowania gazów spalinowych w górnej atmosferze jest bardzo ograniczona, ale patrząc na zdjęcia wydaje mi się, że rakiety były wystrzeliwane jedna po drugiej”.

Nie po raz pierwszy Van Heijst dostrzega niezwykłe zjawiska. W 2014 roku rzadki i dziwny widok nad Oceanem Spokojnym przyniósł mu uznanie na całym świecie, kiedy leciał z Hongkongu na Alaskę. Z rozmów prowadzonych z innymi pilotami, dotyczących sterowania ruchem lotniczym dowiedział się, że w San Francisco i Chile miało miejsce trzęsienie ziemi, a na Islandii doszło do erupcji wulkanu.

„Nagle, daleko przed nami pojawił się intensywny błysk, pochodzący z ziemi tuż za horyzontem. Wyglądało to jak błyskawica w dalekiej burzy, ale było znacznie intensywniejsze i znacznie krótsze, jak gdyby coś eksplodowało".

Po przyciemnieniu lampek kokpitu Van Heijst postanowił zrobić zdjęcia tak zwanego „ziemskiego blasku", widocznego na całej półkuli północnej. Do dziś nie wyjaśniono pochodzenia „czerwonego światła” nad Oceanem Spokojnym, które było jego następstwem. Blask stawał się bardziej intensywny, gdy samolot zbliżał się do światła.

„Chmury pod nami były w strasznej pomarańczowej poświecie. Wyglądało to tak, że na Ziemi szaleje ogromny pożar”.

Sprawa nigdy nie została wyjaśniona. Przytaczane są różne hipotezy na temat tego zdarzenia. Mówi się o bioluminescencyjnym planktonie, działalności wojskowej, a nawet UFO.

 


Dziwne chmury nad Kanadą

Chmury znad Alberty wywołały ożywione dyskusje w sieci. Ludzie są poruszeni. Czy to kolejny dowód na istnienie obcych? Zdjęcie zrobiono w miejscowości Airdrie (Alta). Niezwykły widok jest niezrozumiały dla wielu osób, komentujących sprawę na Facebooku.

 

Zdjęcie opublikowano na portalu pogodowym New Brunswick Weather Infocentre Météo. Widać na nim dwie chmury połączone pozornie cienką, ciągnącą się trzecią chmurą. Czytelników poproszono o wyrażanie opinii na ten temat. Okazało się, że są one bardzo różne.

 

Niektórzy są przekonani, że mamy do czynienia z „obcymi”. Inni uważają, że „Korea Północna testuje nowe pociski”. Pojawiły się także wersje o „małym meteorycie” i „narodzinach chmur”. Prawda jest jednak inna. Zdjęcie jest iluzją optyczną stworzoną na skutek kondensacji, co sprawia wrażenie, że większa chmura połączona jest z mniejszą.

 


Australia zbuduje autostradę dla pojazdów elektrycznych o długości 2 tysięcy kilometrów

Australia ogłosiła plan wybudowania "elektrycznej" autostrady o długości 2 tysięcy kilometrów. Projekt pochłonie 3 miliony dolarów i będzie jedną z najdłuższych dróg zaprojektowanych specjalnie dla pojazdów elektrycznych. Na trasie będzie znajdować się 18 stacji szybkiego ładowania z możliwością zasilenia samochodu energią w 30 minut.

 

Ogłoszenie co do planu budowy autostrady zostało wydane przez Stevena Milesa, Ministra Środowiska w Australii. „Ten projekt jest ambitny, ale to nasz krok w kierunku rewolucji pojazdów elektrycznych oraz w kierunku niskiego poziomu emisji spalin” – twierdzi Miles. 

Rozpoczęcie budowy autostrady o nazwie „Super Highway” ma ruszyć w ciągu najbliższych sześciu miesięcy i umożliwi w przyszłości przejazd pojazdów elektrycznych z południowej granicy państwa do dalekiej północy.

 

Stacje ładowania przy autostradzie mają być zasilane energią z odnawialnych źródeł energii. Kilka podobnych projektów powstało już na całym świecie, na przykład w Stanach Zjednoczonych, gdzie Tesla zajmuje się obecnie budową stacji ładowania dla swoich pojazdów elektrycznych.

 


Szef Urzędu Certyfikacji Halal wywołał burzę w internecie twierdząc, że "australijskie kobiety potrzebują muzułmanów do rozmnażania"

Australia ma spore problemy z "ubogacaczami kulturowymi", którzy starają się skolonizować kraj i zastąpić rodzimych mieszkańców. Mohamed Elmouelhy, szef Urzędu Certyfikacji Halal napisał na Facebooku, że Australijki muszą rozmnażać się z muzułmanami, gdyż w przeciwnym wypadku biała rasa wyginie w ciągu 40 lat.

 

Komentarz napisany przez muzułmanina wywołał uzasadnione oburzenie, gdy Elmouelhy w sposób wulgarny odniósł się do wyników badań przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu Hebrajskiego. Specjaliści ustalili, że liczba plemników u australijskich mężczyzn spadła o 52% w ciągu ostatnich 40 lat. Jednak długi wpis na Facebooku odnosił się do wielu innych kwestii - w tym również do islamizacji Australii.

Mohamed Elmouelhy

Wpis Mohameda Elmouelhy'ego, muzułmanina zamieszkującego Australię od 1975 roku, został usunięty, lecz zrzuty ekranu można łatwo znaleźć w internecie.

"Według Uniwersytetu Hebrajskiego, liczebność spermy australijskich świętoszków spadła o 52% w ciągu ostatnich 40 lat, więc bigoteryjni ludzie są rasą wymierającą, australijskie kobiety potrzebują muzułmanów, aby je zapładniać i otoczyć je zdrowymi brązowymi muzułmańskimi dziećmi, z kolei pijący piwo, palący papierosy, wstrzykujący sobie narkotyki świętoszkowie mogą jedynie pomarzyć o możliwościach muzułmanów. Jeśli kraj zostanie pozostawiony świętoszkom, biała rasa wyginie w ciągu 40 lat. Muzułmanie mają obowiązek, aby zadbać o wasze kobiety, ponieważ wymieracie, lepiej znajdźcie dla siebie miejsce na lokalnym cmentarzu. Jeśli nie stać was na to, popełnienie samobójstwa będzie tańszą alternatywą dla świętoszków. Dla wszystkich kobiet obowiązkowe stanie się noszenie hijabu lub burki, bikini będą pokazywane w muzeum, a nie na dojrzałych ciałach. Gdy to nastąpi, wszystko w Australii będzie zacertyfikowane jako halal (legalne). Świętoszkowie i świnie zostaną uznane haram (nielegalne) i nie będzie można zbliżać się do nich ani dotykać, będą mogli sobie razem żyć w rezerwatach. Rzeźnik halal powstanie na każdym rogu, pozostali rzeźnicy będą musieli przejść na halal albo powrócą tam skąd pochodzą ich przodkowie. Pan Dutton (Peter Dutton, Minister ds. Imigracji i Ochrony Granic) zostanie zesłany na wyspę Manus z zakazem powrotu do Australii. Wszędzie będą meczety, a policja religijna zadba, aby wszystkie firmy były zamknięte w czasie modlitw. Wezwanie do modlitwy będzie ogłaszane z głośników o świcie każdego dnia [...]."

Komentarz wywołał falę krytyki. Białym mieszkańcom Australii, a także całej Europy powinna natychmiast zapalić się czerwona lampka. Muzułmanie kolonizują poszczególne kraje Zachodu i choć poprawne politycznie media i rządy przedstawiają ich jak pokojowych imigrantów nie da się nie zauważyć, że jest to realizacja większego misternego planu. Zaczyna się od zasiedlania danego terytorium, potem muzułmanie domagają się swoich praw, chcą szariatu i zaprowadzają go lokalnie, organizowane są zamachy terrorystyczne przeciwko niewiernym aż nastąpi radykalnai nieodwracalna przemiana populacji.

 

Z przeprowadzonych w przeszłości badań wynika, że islam już w ciągu kilku dekad może stać się największą religią świata. Muzułmańscy przyjezdni zawsze zakładają wielodzietne rodziny, w przeciwieństwie do białych Europejczyków. Jeśli ta sytuacja nie ulegnie zmianie, Europa ulegnie tragicznej transformacji i stanie się Eurabią. Czas otworzyć oczy!

 


Masowe protesty i eksplozja w Caracas zakłócają wybory w Wenezueli

Dziś w Wenezueli odbywają się wybory w sprawie utworzenia Zgromadzenia Ustawodawczego - nowego organu, który zastąpi kontrolowane przez przeciwników obecnego rządu Zgromadzenie Narodowe. Po niedawnym dwudniowym strajku generalnym opozycja zapowiedziała zorganizowanie demonstracji, zamieszek oraz wszelkich innych działań, aby nie dopuścić lub przynajmniej w jakimś stopniu zakłócić przebieg wyborów.

 

Demonstracje w Wenezueli zaczęły się już z samego rana. Zamaskowani uczestnicy protestów często prowokują do zamieszek i atakują wojsko, które zostało rozmieszczone na ulicach, aby pilnować porządku w tym kluczowym dniu. Giną również kolejni ludzie - wczoraj kandydat do nowego Zgromadzenia Ustawodawczego został zastrzelony w swoim domu. W wyniku zamieszek zginęło również kilku przeciwników rządu. W przeciągu ostatnich kilku miesięcy życie straciło ponad 125 osób.

 

Szczególnie niebezpiecznie zrobiło się dziś w Caracas. Na jednej z ulic doszło do silnej eksplozji, która zbiegła się w czasie z przejazdem grupy policjantów na motocyklach. Wybuch zniszczył kilka z nich i najprawdopodobniej zranił funkcjonariuszy, lecz nie podano jeszcze żadnych szczegółów w tej sprawie.

Opozycja i przeciwni obecnej władzy mieszkańcy robią co mogą, aby zakłócić przebieg wyborów. Atakują służby porządkowe i blokują ulice, lecz to nie zmieni faktu, że Zgromadzenie Ustawodawcze i tak powstanie i zostanie wypełnione zwolennikami rządu. Prezydent Wenezueli Nicolas Maduro zignorował również ostrzeżenia Stanów Zjednoczonych, które zagroziły kolejnymi sankcjami. Należy pamiętać, że władze Caracas wciąż posiadają wielu zwolenników, którzy zadeklarowali się bronić rewolucji boliwariańskiej, zatem siłowe obalenie rządu może okazać się o wiele trudniejsze, niż zakłada opozycja.

 


W Australii zatrzymano islamistów, którzy planowali wysadzić samolot pasażerski

Przeprowadzona w sobotę operacja antyterrorystyczna pozwoliła australijskiej policji schwytać kilku potencjalnych zamachowców, którzy planowali wysadzić samolot pasażerski. Sprawcy zostali aresztowani w Sydney i byli motywowani islamskim terroryzmem.

 

Policja otrzymała wczoraj informacje o planowanym zamachu terrorystycznym. Trop zaprowadził to czterech islamistów, którzy chcieli zdetonować wykonane przez siebie prowizoryczne ładunki wybuchowe, aby zniszczyć samolot pasażerski. Służby zapewniają jednak, że choć loty zostaną opóźnione to sytuacja została opanowana.

Informacje dotyczące zatrzymań zostały przekazane przez premiera Australii Malcolma Turnbulla. Operacja antyterrorystyczna rozpoczęła się natychmiast po otrzymaniu informacji o zagrożeniu ze strony islamskich terrorystów.

 

Z kolei w dzielnicy Surry Hills, ulica Cleveland Street została tymczasowo zamknięta. Do jednego z domów wkroczyli antyterroryści oraz oddział saperów, który znalazł "podejrzane urządzenie". Z mieszkania wyprowadzono kilka osób. Reakcją na zagrożenie ze strony islamskiego terroryzmu jest zapowiedź wdrożenia wielkiej reformy, która zaprowadzi istotne zmiany w funkcjonowaniu służb policyjnych i wywiadowczych.

 


Ponad 30% Niemców uważa, że ich kraj jest niebezpiecznie przepełniony imigrantami

Przeprowadzona w Niemczech ankieta wskazuje, że ludzie domagają się „dyktatury narodowej”, a jedna dziesiąta chce, aby „nowy Führer” poprowadził ich kraj do chwały. Zespół badaczy z Uniwersytetu w Lipsku stwierdził, że prawie 34% osób twierdziło, iż Niemcy są „niebezpiecznie przeludnione przez cudzoziemców”.

 

Łącznie 21,9 procent zgodziło się, że Niemcy potrzebują „jednej silnej partii, która uosabia wspólnotę narodową jako całość”. Jeden na dziesięciu Niemców chce, aby ich kraj był prowadzony przez „Führera”, który będzie rządził „twardą ręką dla wspólnego dobra”.

 

71 lat po tym, jak nazizm został zwalczony, a przerażająca historia obozów zagłady została przedstawiona światu, 11 procent badanych stwierdziło, że Żydzi mają zbyt duży wpływ na społeczeństwo. W sumie 12 procent uważa, że Niemcy są z natury „lepsi” od innych – a był to centralny pogląd ideologii hitlerowców.

 

Oprócz tego, cztery na dziesięć osób sądzi, że muzułmanie nie powinni imigrować do ich kraju, a połowa respondentów z 2240 osób twierdziła, że czują się „obcy w swoim kraju”. 30 procent ankietowanych stwierdziło, że Niemcy są „infiltrowane przez zbyt wielu cudzoziemców w sposób niebezpieczny”. Trzech na pięciu Niemców uważa, że uchodźcy, którzy przybyli do kraju, szukając schronienia przed wojną i terrorem to oszuści. „Nie są oni narażeni na prześladowania w swoim kraju” – to kwestia, z którą zgodzili się ankietowani.

„Nie odnotowaliśmy wzrostu skrajnie prawicowego nastawienia, lecz w porównaniu do naszego badania sprzed dwóch lat ludzie, którzy mają skrajnie prawicowe poglądy są chętniejsi do użycia przemocy w celu osiągnięcia swoich zamiarów.” – powiedział dr Oliver Decker, jeden z autorów raportu. – „Istnieją dwie kompletnie różne grupy, które żyją obok siebie. W jednej postępuje radykalizacja, podczas kiedy druga całkowicie odrzuca przemoc i chce za wszelką cenę pomagać uchodźcom.”

Raport twierdzi, że ekstremistyczne myślenie stało się bardziej akceptowalne w społeczeństwie niemieckim i jest to jeden z powodów, przrz który powstała partia Alternatywa dla Niemiec (AfD).

„Większość wyborców AfD ma wrogą postawę wobec świata.” – powiedział dr Elmar Braehler, współautor raportu. – „Poparcie dla skrajnie prawicowych lub populistycznych partii prawicowych wciąż jest wyższe niż pokazują sondaże.”

Badanie wykazało również wzrost negatywnych postaw wobec społeczności cygańskich, a połowa respondentów twierdzi, że takie osoby powinny zniknąć z centrów miast. Cyganie byli prześladowani przez hitlerowców, a setki tysięcy zostało zamordowanych w czasie Holokaustu.

 

Również homoseksualiści, którzy byli prześladowani w III Rzeszy, są obecnie niepopularną grupą. 40 procent badanych uznało za „obrzydliwy” publiczny pocałunek pary homoseksualistów. Wskazuje to na wzrost niechęci o 15 procent punktów procentowych w stosunku do podobnego badania z 2011 roku.

 


Najważniejsze wydarzenia minionych tygodni - lipiec 2017, cz. 2

Najważniejsze wydarzenia minionych tygodni - lipiec 2017, część 2.

 

 

BIS sugeruje zwiększanie stóp procentowych

Bank Rozrachunków Międzynarodowych (BIS), czyli organ nadzorujący pracę banków centralnych, ogłosił, że globalny wzrost gospodarczy może wkrótce wrócić do długoterminowych średnich poziomów. Wszystko za sprawą lepszych danych, jakie pojawiły się w trakcie ostatniego roku.

 

Przesłanie BIS jest jasne - banki centralne powinny dążyć do podniesienia stóp procentowych.

 

Ryzyko wystąpienia negatywnych skutków podniesienia stóp procentowych jest duże, z powodu wysokiego poziomu globalnego zadłużenia. Mimo to BIS uznał, że należy wykorzystać lepsze perspektywy gospodarcze i ich zaskakująco niski wpływ na inflację, by przyspieszyć powrót do wyższych stóp procentowych (bliższych długoterminowej średniej).  

 

BIS dodał, że należy działać bardzo ostrożnie, gdyż tymczasowe zachwiania na rynkach finansowych w wyniku podwyżek stóp są nie do uniknięcia.

 

Rickards: Sztuczne podtrzymywanie hossy ma się ku końcowi

W trakcie kryzysu z 2008 roku politycy zręcznie odwrócili uwagę tłumów od banków centralnych i własnych poczynań, w czym znacząco pomagały im mainstreamowe media, zrzucając całą winę na banki komercyjne. Obecnie po 8 latach stagnacji gospodarczej, tak bardzo odczuwanej przez klasę średnią i wyrażonej wyborem Trumpa na prezydenta, coraz trudniej będzie obwiniać za zaistniały stan innych.

 

FED co prawda wyhamował skupowanie aktywów, ale wyraźnie widać, że tę rolę przejęły na siebie Europejski Bank Centralny oraz Bank Japonii. Korelacja między bilansami trzech największych banków centralnych, a wyceną 5 największych firm technologicznych (Apple, Facebook, Amazon, Alphabet Inc (dawny Google), Microsoft) jest uderzająca. Widać ją na wykresie po prawej stronie.


Źródło: Zerohedge

Czy FED zakończy wreszcie sztuczne utrzymywanie hossy na rynkach kapitałowych? Zdaniem Jima Rickardsa FED przygotowuje się do następnego krachu i recesji. Badania dowodzą, że aby wyjść z recesji należy obniżyć stopy procentowe o ok. 3 punkty procentowe, natomiast obecnie wynoszą one 1%. Zdaniem Rickardsa celem FED jest podbicie stóp do poziomu 3-3,5% zanim uderzy w nas recesja. W przeciwnym wypadku konieczne byłoby zastosowanie QE4 (dodruku waluty) i ponownego zwiększania ilości aktywów w posiadaniu banku centralnego.

 

Obawy, że recesja przyjdzie wcześniej niż się zakłada są poważne (słaba sytuacja gospodarcza w USA), a FED może ją przyspieszyć i to pomimo faktu, że stara się podwyższać stopy procentowe bardzo łagodnie.

 

FED płaci bankom za nieudzielanie kredytów

Podnoszenie stóp procentowych przez banki centralne jest formą „zacieśniania” polityki monetarnej oraz tym samym schładzania gospodarki (wyższe koszty kredytowania). W obecnej rzeczywistości powstałej po 3 turach dodruku w USA, zbyt gwałtowne podniesienie stóp grozi krachem gospodarczym na niespotykaną dotąd skalę. Dlatego też FED przeprowadza podwyżki łagodnie, co z jednej strony jest w miarę bezpieczne, ale z drugiej strony nie zmniejsza zadłużenia i nie przyczynia się do ograniczenia baniek spekulacyjnych na niemal wszystkich aktywach w USA.

 

W przypadku normalnego cyklu wspomniane schładzanie gospodarki oznaczałoby sprzedanie przez FED części aktywów (głównie tych o najkrótszym okresie zapadalności). W ten sposób doszłoby do zmniejszenia podaży pieniądza, a co za tym idzie zwiększenia kosztów kredytowania.

 

Teraz jednak sytuacja jest inna. Ze względu na kilkukrotny skup aktywów FED ma w zanadrzu kredyty zabezpieczone hipoteką (tzw. MBS-y) oraz długoterminowe obligacje USA. Gdyby podwyżki stóp procentowych miały przebiegać w normalny sposób, FED musiałby pozbyć się części wspomnianych aktywów, co gwarantowałoby natychmiastowy kryzys.

 

Znaleziono zatem inne rozwiązanie. FED postanowił płacić bankom komercyjnym większe odsetki za utrzymywanie środków w Banku Rezerwy Federalnej. Powtórzmy to: FED płaci „premię” za to, że banki komercyjne… nie udzielają kredytów. Tak wygląda podnoszenie stóp procentowych w rzeczywistości sterowanej przez banki centralne.

 

Potwierdzenie sytuacji stanowi poniższy wykres. Niebieska linia określa ile bilionów dolarów trzymają banki komercyjne w Banku Rezerwy Federalnej. Z kolei czarna linia pokazuje ile miliardów dolarów otrzymały banki komercyjne z tytułu odsetek (IOER’s). Widać wyraźnie, że w trakcie 2016 roku FED widząc spadające rezerwy banków, znacząco zwiększył premię wypłacaną za to, że banki nie udzielają kredytów.


Źródło: econimica.blogspot.com

Utrzymywanie wysokich rezerw jest również gwarancją, że nie zostaną one wykorzystane do inwestowania na rynkach kapitałowych i tym samym pompowania i tak już rozrośniętych baniek spekulacyjnych.

 

Bailout po włosku

Europejski Bank Centralny (ECB) zdecydował o zamknięciu dwóch włoskich banków - Veneto Banca oraz Banca Popolare di Vicenza. Banki łącznie posiadały aktywa wartości 60 miliardów euro, z czego większość stanowiły „toksyczne”  kredyty, których nikt nie chciał odkupić. 

 

Włoski sektor finansowy dostał „ratunek”, który nacjonalizuje straty i prywatyzuje zyski.

Włochy zgodziły się ponieść koszty rzędu 17 miliardów euro (19 mld USD) w gotówce i gwarancjach państwowych, aby móc zlikwidować dwa zbankrutowane banki.

 

Intesa Sanpaolo Spa, czyli największy bank Włoch (wg wartości rynkowej), przejmie dobre aktywa pożyczkodawców za symboliczną sumę 1 euro. Porozumienie uzyskało akceptację UE.

 

Oba banki już od dłuższego czasu były w fazie bailoutu (ratowania przed upadłością poprzez dofinansowanie z pieniędzy podatników). Niestety biorąc pod uwagę ogromny bałagan w ich księgowości i notoryczne unikanie odpowiedzialności za decyzje finansowe, ECB  zadecydował o ich likwidacji. Oba przypadki są kolejnym dowodem na to, że za złe zarządzanie bankami płacić muszą podatnicy.

 

Ekspansja Shanghai Gold Exchange

Chiny i Węgry podpisały porozumienie zacieśniające ich wzajemną współpracę w kwestii rozwoju rynku metali szlachetnych. Niewykluczone, że już od drugiej połowy bieżącego roku w Budapeszcie będzie można nabyć kontrakty terminowe na złoto notowane na Shanghai Gold Exchange i denominowane w chińskim yuanie.

 

Shanghai Gold Exchange jest alternatywną dla Comexu giełdą metali szlachetnych, charakteryzującą się tym, że każdy kontrakt na niej zawarty jest w 100% zabezpieczony fizycznym metalem. Stąd coraz częściej dochodzi do różnic w wycenie złota czy srebra na obu giełdach, jako że kontrakty zawierane na Comexie takiego zabezpieczenia nie posiadają i mają wartość czysto umowną.

 

Współpraca pomiędzy SGE, a giełdą węgierską ma na celu udostępnienie inwestorom z Europy Środkowej możliwości zawierania kontraktów na fizyczny metal, ale jest również kolejnym krokiem do umiędzynarodowienia yuana.

 

Jedyna kopalnia metali ziem rzadkich w USA przejęta przez Chińczyków

The Mountain Pass Mine, czyli jedyna kopalnia metali ziem rzadkich w USA, została sprzedana chińskiej grupie kapitałowej. Chińczycy przejęli zarówno kopalnię, jak i zgromadzoną rezerwę metali. Wspomniana transakcja potwierdza dominację Chin w obszarze wydobycia metali ziem rzadkich.

 

Warto przypomnieć, że metale te są niezbędne przy produkcji wielu nowoczesnych urządzeń, np. w branży medycznej, wojskowej czy motoryzacyjnej. Więcej na ten temat można znaleźć w artykule Metale ziem rzadkich – marginalizowane aktywo.

 

Od czasu publikacji naszego artykułu na temat metali ziem rzadkich, ETF REMX zanotował wzrost o niespełna 18%.

Należy zaznaczyć, że w poprzednich latach metale ziem rzadkich zanotowały silne spadki. Z tego też powodu naszym zdaniem, pomimo ostatnich wzrostów, potencjał do wzrostów REMX wciąż jest znaczący.

 

Szwajcarzy posiadają już 80 mld dolarów w akcjach na NYSE

Szwajcaria jest zaledwie 8-milionowym krajem, ale ma ogromny wpływ na światową gospodarkę. Jest uważana za bezpieczną przystań dla kapitału. Stabilna sytuacja Szwajcarii doprowadziła do wzrostu popytu na tamtejszą walutę. To z kolei sprawiło, że ​​frank stał się zbyt silny dla szwajcarskich przedsiębiorstw i obywateli. Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) postanowił dodrukować mnóstwo waluty i użyć niekonwencjonalnych środków, aby utrzymać  jej wycenę na niższym poziomie.

 

Po pierwsze, stopy procentowe w Szwajcarii wynoszą obecnie -0,75%, co oznacza, że banki pobierają prawie 1% rocznie za przechowanie gotówki.

 

Po drugie, Szwajcarzy skupują amerykańskie akcje na ogromną skalę. SNB ma obecnie około 80 mld dolarów na amerykańskiej giełdzie (czerwiec 2017) i około 20 mld na głównych parkietach Europy. W tym roku Szwajcarski Bank Narodowy dokupił już akcji za ok. 17 mld dolarów.

 

SNB jest obecnie ósmym co do wielkości posiadaczem akcji amerykańskich i jednym z największych udziałowców Apple.

 

Z porównania zaludnienia Szwajcarii do skali wykupu amerykańskich akcji wynika że na jednego obywatela Szwajcarii przypada 10 tys. dolarów w amerykańskich akcjach. Tymczasem frank… pozostaje jedną z najstabilniejszych walut na świecie.

 

Sektor prywatny dołącza do wojny przeciwko gotówce

Już nie tylko rządy i banki centralne atakują gotówkę, niedawno dołączył do nich jeden z największych operatorów kart płatniczych. Visa wprowadziła pilotażowy program polegający na wypłacie 10 000 dolarów dla pierwszych 50 właścicieli małej gastronomii, którzy zgodzą się wszystkie przyszłe transakcje rozliczać wyłącznie bezgotówkowo.

 

Aktualny CEO Visa jasno deklaruje: „koncentrujemy się na pozbyciu się gotówki”. Jeśli program się powiedzie, można spodziewać się kolejnych jemu podobnych w przyszłości.


Dolar nadal słabnie

Indeks dolara (odzwierciedlający siłę amerykańskiej waluty w porównaniu do koszyka 5 głównych walut: euro, jena, dolara kanadyjskiego, korony szwedzkiej oraz szwajcarskiego franka) zalicza kolejne spadki. Wycena dolara do euro jest najniższa od maja 2016 roku, natomiast w stosunku do złotego od połowy 2015 roku.

 

Spadek indeksu dolara jest wywołany coraz mniejszym znaczeniem amerykańskiej waluty na arenie międzynarodowej, jak również brakiem wiary inwestorów w kolejne podniesienie stóp procentowych przez Fed.

 

Osłabienie dolara względem innych walut (przede wszystkim euro) zostało przewidziane przez Tradera21 w jego prognozach na 2017 rok. Przez kilka pierwszych miesięcy 2017 roku pomimo spadku indeksu dolara (linia czerwona) spadał również CRB, czyli indeks surowców (linia czarna). W ostatnich tygodniach odwrotna korelacja pomiędzy oboma indeksami powróciła i mieliśmy okazję zaobserwować odbicie cen surowców. Naszym zdaniem to dopiero początek trendu, a indeks CRB ma ogromny potencjał do wzrostu.


Zespół Independent Trader

www.IndependentTrader.pl

 


Ukraińscy piloci cudem posadzili na pasie uszkodzony samolot pasażerski

Ukraińscy piloci w Stambule niemal na ślepo posadzili na pasie samolot poobijany gradem. W maszynie nastąpiło uszkodzenie stożka nosa, w którym umieszczone są niemal wszystkie czujniki. Destrukcji uległo także okno w kabinie – nie było przejrzystości z uwagi na szereg pęknięć. Turecki komentator opublikowanym na nagraniu krzyczy: „nie siadaj, nie usiądziesz”.

 

Według portalu Avianews, incydent wydarzył się wieczorem 27 lipca. Airbus A320 wykonywał rutynowy lot UH250 na trasie Istambuł - Charków. W oświadczeniu Atlasglobal, które cytuje tureckie Аirporthaber podano, że maszyna wpadła w burzę nad Ecran na wysokości 1200 metrów i tam doznała wielu uszkodzeń. Piloci zdecydowali się na powrót do Stambułu.

 

Aleksander Akopow, kapitan statku powietrznego po wylądowaniu wyjaśnił, że znaczne nachylenie płaszczyzny samolotu przy podejściu na pas wynikało z tego, że piloci musieli patrzeć przez nieuszkodzone okno. Na fotografiach wykonanych po wylądowaniu widać wyraźnie, że A320 stracił nos i szybę na skutek silnego gradobicia.

 


Niemcy realizują projekt europejskiej armii

Kwestia utworzenia europejskiej armii regularnie przewija się przez media i jest przedstawiana przez eurokratów jako konieczność. Unijne siły zbrojne zapewniłyby większe bezpieczeństwo na naszym kontynencie oraz możliwości, które są wymieniane bardzo rzadko lub wcale. Armia Unii Europejskiej mogłaby np. zaprowadzać porządek w krajach członkowskich, które "łamią zasady demokracji" lub nie przestrzegają unijnych przepisów i nie chcą przyjmować migrantów.

 

Projekt europejskiej armii wywołuje bardzo mieszane uczucia, lecz jest w toku realizacji. W lutym 2017 roku nastąpiło coś, co nie znalazło zbyt wielkiego zainteresowania wśród mediów. Niemcy podpisały porozumienie z Republiką Czeską i Rumunią w sprawie integracji sił zbrojnych. Nie oznacza to jednak, że czeska i rumuńska armia będzie funkcjonować pod nadzorem Niemiec. Już w najbliższych miesiącach rumuńska 81 Brygada Zmechanizowana dołączy do Dywizji Szybkiego Reagowania Bundeswehry, zaś czeska 4 Brygada Szybkiego Reagowania stanie się częścią niemieckiej 10 Dywizji Pancernej. Tym samym pójdą w ślady dwóch holenderskich brygad - jedna dołączyła już do Dywizji Szybkiego Reagowania Bundeswehry, druga zaś została przyłączona do niemieckiej 1 Dywizji Pancernej.

 

Powyższe działania wskazują, że projekt europejskiej armii ma się całkiem dobrze - mimo panującej ciszy w tej sprawie. Integracja krajowych sił zbrojnych z niemiecką Bundeswehrą wskazuje, że wojska Unii Europejskiej będą mieć swoje źródło w Niemczech. Zatem o powstaniu nowej struktury powinniśmy mówić jak o niemieckiej armii kontynentalnej, która będzie pilnowała niemieckiego porządku w Europie. Natychmiast przychodzą na myśl skojarzenia z III Rzeszą i realizacją planów, których nie zdołał wcielić w życie Adolf Hitler.

Koncepcja europejskich sił zbrojnych jest wdrażana bardzo powoli. Część państw, podobnie jak odchodząca z Unii Europejskiej Wielka Brytania nie popierają tego projektu. Co więcej, armia UE zakwestionuje obecność sił NATO. Pojawia się więc konflikt interesów. Niemcy chcą stworzyć swoje "drugie NATO", z kolei to prawdziwe NATO, powstałe w wyniku podpisania Traktatu Północnoatlantyckiego w 1949 roku, może zajmować się ochroną państw Europy Środkowo-Wschodniej. Wskazuje na to przeniesienie dowództwa z Niemiec do Polski oraz krytyka Donalda Trumpa względem państw, które nie przeznaczają wystarczającej sumy pieniędzy na zbrojenia.

 

Aby powołać europejską armię, Niemcy mogą zintegrować swoje siły zbrojne z wojskami innych państw, dzięki czemu nie będą musiały wydawać dodatkowych środków finansowych. Jest to zatem łatwiejsze rozwiązanie, które prędzej czy później przekształci Unię Europejską w pełnoprawne superpaństwo, a jak wiadomo każde superpaństwo musi mieć swoją superarmię.

 

Ostatecznie może dojść do sytuacji, w której europejska armia z siedzibą w Niemczech będzie pilnowała swoich interesów w krajach członkowskich Unii Europejskiej. Dla Polski jest to zły znak. Niemcy zaczynają skomleć z powodu stopniowej utraty wpływów w naszym kraju. Na dzień dzisiejszy naszemu sąsiadowi pozostaje tylko skomlenie i wspieranie protestów proniemieckiej opozycji, lecz gdy powołana zostanie europejska armia, Niemcy nie zawahają się jej użyć, aby odzyskać utraconą kolonię.