Grudzień 2016

Izraelska prokuratura generalna rozpocznie śledztwo przeciwko Netanjahu w sprawie korupcji

Jak informuje izraelska stacja Channel 10, premier Benjamin Netanjahu od 9 miesięcy był na celowniku policji, która prowadziła tajne śledztwo w sprawie korupcji i oszustwa. Śledczy mieli właśnie pozyskać nowe dowody w sprawie a prokuratura generalna poprowadzi przeciwko Netanjahu pełne, oficjalne śledztwo.

 

Lokalne media podały, że "Bibi" już w najbliższych dniach będzie przesłuchiwany. Prokurator generalny Avichai Mandelblit nakazał wszcząć śledztwo w sprawie przyjmowania pieniędzy od francuskiego biznesmena oraz zakupu przez izraelskie Ministerstwo Obrony okrętów podwodnych od niemieckiego koncernu.

 

Według pierwszego oskarżenia, Netanjahu miał przyjąć ponad milion dolarów od biznesmena Arnauda Mimrana, który za przestępstwa podatkowe został zamknięty w więzieniu. Podczas śledztwa Francuz przyznał, że dał mu pieniądze na kampanię podczas wyborów w 2009 roku. Druga sprawa dotyczy zakupionych okrętów podwodnych - izraelski premier miał wykorzystać fakt, że jego prawnik posiada znajomości w niemieckim koncernie ThyssenKrupp i mógł wpłynąć na wynik przetargu.

 

Policja w Izraelu, w związku z doniesieniami stacji Channel 10 powiadomiła jedynie, że "w odpowiednim czasie" poinformuje o statusie śledztwa. Nikt oficjalnie nie potwierdził, że Netanjahu zostanie objęty śledztwem, lecz oburzenie izraelskiego rządu wskazuje, że coś faktycznie jest na rzeczy. Rzecznik premiera twierdzi, że wszelkie zarzuty są fałszywe i są dziełem "wrogich elementów", które chcą zaszkodzić "Bibiemu".

 

Warto dodać, że oprócz dwóch wyżej wymienionych kwestii, śledztwo toczyło się również przeciwko żonie izraelskiego premiera, Sarze Netanjahu. Kobieta miała korzystać z pieniędzy publicznych do własnego użytku

 

Źródła:

http://www.timesofisrael.com/netanyahu-to-be-investigated-for-bribery-fraud-report/

http://nypost.com/2016/12/28/netanyahu-facing-investigation-over-alleged-corruption/


Cyberprzestrzeń staje się głównym polem walki mocarstw

Wyczyny hakerów nie zawsze interesują szerokie rzesze ludzi. Sa dla większości niezrozumiałe dużo bardziej niż mordobicia służb specjalnych. Jednak znaczenie cyberprzestrzeni rozumianej jako sieć internet i podłączone do niego sieci wydzielone, jest obecnie tak duże, że zaczyna to być jeden z ważniejszych frontów starcia mocarstw.

Dawno już wojna w cyberprzestrzeni nie osiągnęła takich rozmiarów jak obecnie, albo raczej dawno nie skupiała takiego zainteresowania mediów jak teraz. Stało się to po tym gdy kończący sprawowanie władzy w Stanach Zjednoczonych, Demokraci, publicznie oskarżyli rosyjskich hakerów o celowe upublicznienie kompromitujących ich materiałów w postaci maili niektórych ludzi z władz partii. Zdaniem Baracka Obamy i CIA, gdyby ludzie nie zostali poinformowani o skandalach wybraliby prezydenta i reprezentantów zgodnie z wytycznymi prasy i lewicowych mediów, czyli z obozu Demokratów.

 

Tak się jednak nie stało i teraz problem wycieków danych, wpływających na politykę innych krajów znowu staje się medialne nośny. Rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych dzisiaj wyrażało już swoje zdumienie nonsensownymi ich zdaniem oskarżeniami. Podkreślono, że jest to już męczące, a jeżeli ustępująca administracja Obamy jeszcze zdoła wprowadzić sankcje, to spotkają się z odpowiedzią.

 

W przeszłości dochodziło do wielu spektakularnych ataków hakerskich , najczęściej skierowanych przeciwko systemom bankowym. Niedostępność serwerów banku jest sporą niedogodnością w świecie bezgotówkowych transakcji. Kilka lat temu w ten sposób unieruchomiono większość sektora bankowego w Estonii.

Dzisiaj informowano o cyberataku na wiedeńskie serwery OBWE (Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie), oskarża się o niego rosyjską grupę hakerską APT28. Nie podano skali penetracji systemów OBWE, ale określono skalę ataku jako znaczną.

 

Praktycznie każdy dzień przynosi kolejne doniesieniach o tego typu wydarzeniach. Najniebezpieczniejsze z nich dotyczą prób hakowania systemów w elektrowniach jądrowych. Niestety niektóre z nich okazują się skuteczne. Niedawno alarmowano o próbie przejęcia kontroli nad elektrownią jądrową w okolicy Iwano-Frankowska na Ukrainie, co miało miejsce 23 grudnia 2015 roku.

 

To wskazuje, że sprawa jest poważna, a zagrożenia w wyniku cyberataków mogą być bardzo duże i całkiem realne. Może się okazać, że tak jak pierwsza wojna światowa doprowadziła do zmierzchu kawalerii, druga wojna wskazała przewagę broni pancernej i lotnictwa tak trzecia wojna światowa, w której udział biorą światowe mocarstwa, toczy się głównie w cyberprzestrzeni.

 

 

 


Charlie Hebdo opublikował karykaturę katastrofy TU-154

Gdzie są granice przyzwoitości? Czy one w ogóle istnieją jeszcze w rozwiniętej Europie, chętnie narzucającej swoje standardy innym?

 


Francuski tygodnik satyryczny Charlie Hebdo opublikowano online karykaturę katastrofy rosyjskiego samolotu Tu-154, który rozbił się koło Soczi nad Morzem Czarnym.


Zdjęcie przedstawia spadającą maszynę i mężczyznę w mundurze (prawdopodobnie solistę Chóru Aleksandrowa), który śpiewa: „A-A-A-A-A-A”.


Podpis z kreskówki brzmi: „Repertuar chóru Armii Czerwonej – najnowsze dzieło”(Le repertoire des choeurs de l'armee rouge s'elargit). Nic dziwnego, że satyryczny „rysunek” rozwścieczył Rosjan. Opublikowano go w dniu, w którym Putin ogłosił żałobę narodową w Rosji.


Kolejny szkic, poświęcony Tu-154, pokazuje również spadający samolot. Ukraszono go napisem – „Zła wiadomość … Putina tam nie było”…


Nagła powódź w Australii - rekordowe opady w świętych miejscach Aborygenów

Australijskie Terytoria Północne zostały dotknięte przez nagłą powódź o skali niewidzianej od wielu lat. Z nieba spadło nagle tak dużo wody, że według meteorologów coś takiego występuje najwyżej dwa razy w ciągu stulecia.

Ulewy wystąpiły podczas ostatniego Bożego Narodzenia. Jednym z miejsc szczególnie dotkniętych nagłą powodzią był znajdujący się w tej okolicy jeden z największych monolitów na świecie ,będący świętym miejscem Aborygenów, Uluru znany też jako Ayer's Rock.

 

Wody było tak dużo, że po gładkich ścianach wysokiej na kilkaset metrów góry spływały niewidziane tam od dziesięcioleci wodospady. Stworzyło to również liczne niebezpieczne sytuacje, bo w trakcie opadów na monolicie znajdowało się kilka grup wspinaczkowych.

 

Los sześciu turystów pozostawał nieznany przez ponad 24 godziny, ale ostatecznie udało się na szczęście odnaleźć ich żywych więc bilans ulew pozostaje bez ofiar śmiertelnych.

 

 

 


Dwulicowy Erdogan oświadczył, że Zachód wspiera działania terrorystów w Syrii

Prezydent islamskiej Turcji, dość niespodziewanie, oświadczył we wtorek, że amerykańska koalicja wspiera działalność terrorystów w Syrii, na co wskazują "potwierdzone dowody". Co ciekawe, jeszcze w zeszłym roku Rosja przedstawiała własne materiały wideo a nawet zwalczała islamistów, którzy dostarczali ropę naftową do Turcji. Wtedy Erdogan zapowiadał, że jeśli Putin udowodni jego związki z ISIS to poda się do dymisji.

 

W ciągu ostatnich kilku miesięcy, w Turcji wiele się wydarzyło i jak widać, coś wyraźnie wpłynęło na Erdogana. Najprawdopodobniej to nieudane przejęcie władzy przez wojskowych spowodowało zmianę jego retoryki. Członek NATO szybko zmienił sojusznika, choć jeszcze przed 15 lipca wspierał działania USA w regionie, handlował z Państwem Islamskim a nawet zestrzelił jeden rosyjski samolot.

 

Rosja udowodniła związki Erdogana z islamistami. Sprzedawali oni ropę naftową oraz starożytne artefakty w Turcji, a w zamian otrzymywali wsparcie finansowe na dalszą działalność. Dziś nie dość, że Turcja zaczęła jawnie zwalczać ISIS, to jeszcze oskarża Stany Zjednoczone o wspieranie działalności terrorystów.

"Oskarżali nas o wspieranie Państwa Islamskiego. Teraz udzielają wsparcia grupom terrorystycznym, w tym ISIS, YPG, PYD. To jest bardzo jasne. Mamy potwierdzone dowody, wraz ze zdjęciami i nagraniami wideo" - powiedział Erdogan.

Dokładnie w ten sam dzień, Rosja oskarżyła Amerykanów o sponsorowanie terroryzmu w Syrii. Z kolei irański Minister Obrony Hossein Dehghan stwierdził, że nic nie wskazuje na to aby Waszyngton chciał zniszczyć ISIS, gdyż wykorzystuje islamistów jako narzędzie do destabilizacji regionu. Niemniej jednak widać wyraźnie dwulicowość Erdogana i kto wie, czy jako sojusznik Rosji ma zamiar z nią współpracować, czy też będzie chciał jej w jakiś sposób zaszkodzić.

 


Autopilot Tesli potrafił przewidzieć wypadek

Odkąd Tesla w lecie wypuściła na rynek wersję 8.0 swojego autopilota, dyrektor generalny firmy, Elon Musk podkreślał, że urządzenie jest w stanie ratować ludzkie życie. Teraz, kiedy w Internecie pojawiło się wideo, prezentujące zdarzenie na jednej z holenderskich dróg, wiadomo, że teza postawiona przez Muska znajduje odzwierciedlenie w rzeczywistości.

 

 

Na filmie możemy usłyszeć, że autopilot ostrzega o ryzyku potencjalnej kolizji, ponieważ jedno z aut jadących przed nim (którego człowiek nie może w tej chwili zobaczyć) zaczęło hamować. Podczas gdy autopilot natychmiastowo naciska na hamulec, poprzedzający go pojazd z impetem uderza w niewidoczny dla nas wcześniej, zwalniający samochód.

[ORIGINAL FOOTAGE] Tesla Autopilot predicts crash (2016.12.28.)

Na szczęście, według Hansa Noordsija, użytkownika Twittera, który zamieścił to wideo w sieci (za zgodą kierowcy), nikt poważnie nie ucierpiał. Noordsij potwierdził także, że to autopilot zainicjował hamowanie, zanim kierowca był w stanie zareagować i zrobić to sam. 

 


Iran chce zbudować swój pierwszy lotniskowiec

Już od co najmniej kilku lat Iran wspomina o pracach nad własnym lotniskowcem. Choć zadanie jest trudne i czasochłonne, jeden z dowódców marynarki wojennej powiadomił, że kraj wciąż pracuje nad realizacją tego zadania.

 

W kwestii wojskowości, Iran stawia wyłącznie na produkcję krajową. Dotyczy to zarówno okrętów wojennych jak i rakiet balistycznych, choć ONZ zakazała temu państwu prac nad technologią rakietową. Iran rozwija również swoje własne roboty bojowe, wyposażone w karabiny maszynowe oraz granatniki, a także bezzałogowe maszyny latające.

 

Choć w 2011 roku Iran faktycznie zdołał przechwycić amerykańskiego drona RQ-170 nad własną przestrzenią powietrzną i na podstawie tej maszyny opracował własną technologię, prawdopodobnie niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że to właśnie Islamska Republika Iranu jako pierwsza zaczęła korzystać z uzbrojonych dronów. Już w latach 80., podczas wojny iracko-irańskiej, kraj wykorzystywał bezzałogowce o nazwie Mohajer. Początkowo pełniły one rolę zwiadowczą, lecz potem zostały wyposażone w granatniki przeciwpancerne RPG-7.

 

Kolejnym krokiem będzie najwyraźniej opracowanie pierwszego irańskiego lotniskowca, o czym powiedział zastępca dowódcy marynarki wojennej ds. koordynacji, admirał Peiman Jafari Tehrani. Zgodnie z jego słowami: "budowa lotniskowca jest również jednym z celów, realizowanych przez marynarkę wojenną i mamy nadzieję osiągnąć ten cel".

 

Pierwsze oświadczenie w tej sprawie pojawiło się w 2011 roku. Kapitan Mansour Maqsoudlou powiedział wtedy o zatwierdzeniu wstępnych projektów. W 2014 roku, kontradmirał Habibollah Sayyari ogłosił, że Iran zdołał opracować własne okręty wojenne i jest gotowy zbudować lotniskowce oraz ciężkie okręty podwodne. Ponad dwa tygodnie temu, prezydent Hassan Rouhani niespodziewanie zlecił aby rozpoczęto prace nad napędem nuklearnym, który przynajmniej oficjalnie ma zostać przeznaczony dla transportu morskiego. Na ogół widać jednak, że Iran stale rozwija swoje możliwości obronne, choć w razie ewentualnego konfliktu zbrojnego w dalszym ciągu nie byłby w stanie dorównać potędze nuklearnej, jaką jest Izrael.

 

Źródła:

http://edition.presstv.ir/detail/201620.html

http://en.farsnews.com/newstext.aspx?nn=13951006001117


The Guardian: Europie w 2017 grozi apokalipsa polityczna

Europę w 2017 roku czeka apokalipsa polityczna w postaci upadku elit rządzących, groźnych ataków terrorystycznych i nowej fali emigracji. Czynniki te mogą pogrążyć UE w nową fazę kryzysu, której Bruksela nie będzie w stanie sprostać - pisze John Henley, publicysta The Guardian.

 

 

Autor wieszczy apokaliptyczny scenariusz dla Europy, bo agencje wywiadowcze popełniają coraz więcej gaf. W jednej ze stolic Starego Kontynentu nastąpi rezonansowy atak terrorystyczny. Pierwszym, który skorzysta na rosnącej bezradności z powodu terroryzmu, będzie holenderski polityk prawicowy Geert Wilders. Człowiek ten prawdopodobnie wygra wybory w Holandii w marcu przyszłego roku. Henley podkreśla, że w kontekście kryzysu europejskiego bezpieczeństwa Wilders utrzymuje twarde stanowisko w odniesieniu do kwestii migracji, co wzmocni pozycję jego Partii Wolności.


 
Następnie felietonista przestrzega przed niebezpieczeństwem ze strony Turcji. Zakończenie negocjacji w sprawie ruchu bezwizowego, zamrażanie omawiania członkostwa tego kraju za twardą krytykę, a także postawa Erdogana i urzędników europejskich może sprowokować kryzys w stosunkach między Brukselą a Ankarą. Muzułmańska Turcja zapewne udrożni korytarz dla uchodźców zmierzających do Europy, co zmieni radykalnie krajobraz UE. Trzy miliony imigrantów przybędzie do „bogatych" krajów w przeddzień wyborów we Francji i Włoszech, co niewątpliwie wzmocni pozycję przeciwników brukselskiego establishmentu.

 

Jeśli tak się stanie, wówczas do władzy we Francji, Włoszech i Niemczech dojdą eurosceptycy, pisze Henley. Marine Le Pen powiedział, że jeśli wygra wybory prezydenckie, to zainicjuje referendum o wycofaniu Francji z UE. Holandia, zdaniem autora, pójdzie za jej przykładem i Włochy raczej też ze swoim Ruchem Pięciu Gwiazd.

 

„Będzie bardzo źle, jeśli to wszystko się wydarzy" – twierdzi Henley. Niemniej jednak, jest on przekonany, że Europa nie będzie w stanie uniknąć wstrząsów. „Nad Europą wieje wiatr zmian i to jest dziwne, jeśli widzimy nowe ofiary w obliczu elit politycznych" - pisze publicysta.

 

Henley ma nadzieję jednak, że apokaliptyczny scenariusz nie staną się rzeczywistością, a nadchodzący rok będzie spokojniejszy zarówno dla Europy, jak i dla świata.


Obama grozi Rosji sankcjami i dotkliwym cyberatakiem w odpowiedzi na rzekome wpływanie na wybory w USA

Amerykańscy lewacy nadal nie mogą sobie poradzić z przełknięciem porażki wyborczej. Ludzie ci rozumują bardzo prymitywnie, że społeczeństwo nie mogło nie chcieć prezydentury pani Clinton, tylko zostało zmanipulowane. Innymi słowy skandalem jest to, że lewacka propaganda została zwyciężona, a winni są ci, którzy głosili co innego niż oni.

W USA przy okazji tego wyborczego szoku, można zauważyć tak powszechny ostatnio trend upatrywania we wszystkim interwencji Rosji. Bierze się to z założenia elit, że ludzie to idioci, których trzeba tylko utrzymywać w przeświadczeniu, że są wyjątkowo inteligentni popierając aktualnego głównego pieszczocha władzy. Dopóki to działało problemu nie było, ale ostatnio zaczęło się coś zmieniać.

 

Lewackie media tak długo trudniły się propagowaniem fałszywych wiadomości i opinii, że ludzie przestali zwracać uwagę na to co płynie z rządowych szczekaczek. Przerażone media głównego nurtu zaczęły stosować metodę "łapaj złodzieja" i wsparły twierdzenia Demokratów, że to Rosjanie wpłynęli na wynik wyborów prezydenckich w USA.

 

Prowokacją uznano włamanie na serwery Partii Demokratycznej, którego rezultaty w postaci wycieku kompromitujących maili, były eksponowane przez znany demaskatorski portal WikiLeaks. Dowiedzieliśmy się dzięki temu o praktykowaniu dziwacznych okultystycznych rytuałów zwanych "spirit cooking" oraz o hipotetycznej aferze pedofilskiej "Pizzagate", które miejmy nadzieje jest rzeczywiście o zamawianiu pizzy i hot-dogów, a nie tego co to oznacza w pedofilskim slangu.

 

Obama w ostatnich dniach swej prezydentury "jedzie" zatem klasycznym polskim Donaldem Tuskiem, który też promował przekaz - nie ważne co podsłuchano, tylko kto podsłuchiwał. To tak jakby ludzi uważano za szczególnie ciężkich kretynów, dla których ujawnione skandale są mniej istotne od tego, że zostały ujawnione.

 

Niestety nie wiadomo jakie działania przeciwko Federacji Rosyjskiej zamierza jeszcze podjąć Barack Obama przed 20 stycznia, kiedy nastąpi formalne zaprzysiężenie nowego 45 prezydenta USA, Donalda Trumpa. Kolejne groźby formułowane przez Obamę w stronę Rosji mogą być próbą wpływania na stan stosunków dyplomatycznych USA z tym mocarstwem już po inauguracji nowej administracji.

 

 


Europejski marsz pokoju wyruszył do Aleppo

Dwa i pół tysiąca Europejczyków wyruszyło do Aleppo, jednocześnie wymachując białymi flagami. Trwający trzy miesiące marsz, podczas którego uczestnicy będą mieli do pokonania ponad trzy tysiące kilometrów, ma na celu zaprotestowanie przeciwko wojnie domowej w Syrii.

 

 

W tym roku, podobnie jak w poprzednim, całe masy ludzi napłynęły do Europy, z czego znaczną część stanowią uchodźcy z Syrii, którzy szukają schronienia przed bombami Assada i innych frakcji. Grupa Europejczyków postanowiła, że przebędzie tą samą drogę co uchodźcy, tyle że w przeciwnym kierunku. Ich zdaniem, marsz może położyć kres wojnie, która obecnie trwa już piąty rok.

 

Marsz, który wyruszył 26 grudnia z Berlina, został zorganizowany przez dziennikarkę Annę Alboth. W wywiadzie dla BBC powiedziała:

Byłam na obiedzie w ośrodku dla uchodzców. Rozmawiałam tam z syryjskimi kobietami i pokazywały mi one zdjęcia wielu ludzi, którzy zginęli. Ludzie tacy jak ja, żyjący w bezpiecznych państwach nie zniosą tego dłużej i w marszu widzimy szansę, aby to zmienić. Uchodźcy, którzy dowiadują się o naszej inicjatywie, mówią że jeśli jesteśmy w stanie zrezygnować z naszego wygodnego życia na rzecz marszu, to jest on prawdziwą demonstracją.

Dokładna trasa wędrówki nie jest jeszcze zatwierdzona, ale uczestnicy marszu po opuszczeniu terytorium Niemiec mają udać się do Czech, a następnie przejść przez Austrię, Słowenię, Chorwację, Macedonię, Grecję i Turcję, z której dostaną się do Syrii.

 

Prawnicy z każdego państwa, znajdującego się na szlaku marszu, przygotowują dokumenty, ułatwiające przekraczanie granic między krajami. Alboth zaznacza, że jeśli nikt po drodze ich nie zatrzyma, to dotrą do celu wyprawy.

 

Plan zakłada pokonanie 15-20 kilometrów dziennie, z zaznaczeniem, że w niektórych miejscach ruch będzie odbywał się znacznie wolniej, a jeśli będzie to konieczne, marsz skorzysta ze środków transportu.

Chcemy, żeby było to tak oficjalne, jak tylko się da, abyśmy mieli zapewnione wsparcie policji lub pogotowia, gdyby takowe było potrzebne – mówi Alboth, po czym przyznaje, że marsz niesie za sobą nieodłączne ryzyko. – Tak, to jest niebezpieczne, ale jesteśmy w stałym kontakcie z agencjami humanitarnymi, które służą nam pomocą.

 Kiedy dziennikarka została zapytana o ryzyko ataku bombowego, odpowiedziała:

Myślę, że jeśli pięć lub dziesięć tysięcy osób maszeruje i skupia na sobie uwagę wszystkich, to niemożliwe aby cię zaatakowali. Jeżeli rzeczywiście by do czegoś takiego doszło i zostałby zbombardowany pokojowy marsz, znaczyłoby to, że ten świat jest nic nie warty.

Alboth oraz pozostali uczestnicy pochodu, wierzą, że ryzyko jest niwelowane przez szansę wprowadzenia zmian.

Chcemy pomagać ludziom, którzy nie byli na tyle szczęśliwi, by urodzić się w Berlinie, Londynie czy Paryżu. Nie będziemy dłużej tolerować oblężenia Aleppo. 

Na pytania niektórych, dlaczego nie wystarczy zorganizować demonstracji pod ambasadą, Alboth odparła:

Ale pod którą, rosyjską czy syryjską? Nie wiemy, kto stoi za tym, co dzieje się w Syrii.

 


Ziemianie mają zamiar wysłać sygnały powitalne na Proxima Centauri b

Specjaliści z projektu METI (Messaging Extra-Terrestrial Intelligence) zamierzają wysłać sygnał powitalny w kierunku planety Proxima Centauri b - naszej najbliższej egzoplanety, której odkrycie ostatnio bardzo zafascynowało świat naukowy. Plany naukowców z projektu METI, zostały ujawnione w czasopiśmie Nature Physics.

Projekt zakłada wysyłanie sygnałów w kierunku planety Proxima Centauri B. Będą to sygnały radiowe i laserowe. Mają zawierać pozdrowienia, przeznaczone do hipotetycznych istot pozaziemskich, które mogą zamieszkiwać ten odległy system gwiezdny. Ponadto eksperci METI zamierzają wysłać sygnały do ​​innych obiektów oddalonych o tysiące lat świetlnych od Ziemi (Proxima Centauri b jest znacznie bliżej. - W odległości 4,2 lat świetlnych od Ziemi). Naukowcy chcą wdrożyć swoje plany w 2018 roku.

Wyobrażenie planety Proxima Centauri b - źródło: ESO

Nie jest to pierwsza próba znalezienia naszej planety "braci w rozumie". Na przykład, w 1974 roku wysłany został sygnał radiowy o nazwie "Arecibo Message". Został wysłany w kierunku gromady kulistej M13, znajdującej się w odległości 25 000 lat świetlnych. A wcześniej - w roku 1962 - Związek Radziecki wysłał wiadomość radiową "Pokój, Lenin, Związek Radziecki", również przeznaczoną rzekomo dla pozaziemskiej inteligencji.

Autorzy projektu twierdzą, że ze względu na bliskość odkrytej planety, ta nowa wiadomość będzie pierwszą próbą wysłania sygnału z możliwością jego odbioru w tych samych warunkach. Według ekspertów z projektu METI, ludzkość musi się nauczyć komunikować z innymi światami. Odrzucają oni założenie, że każda bardziej rozwinięta cywilizacja zdolna do podróży w nasze rejony kosmosu, pojawiłaby się raczej jako kolonizator.

Sonda kosmiczna Pionier - źródło NASA

Ludzkość już kilka razy wysyłała sygnały, adresowane do przedstawicieli obcych cywilizacji. Oprócz komunikatów za pomocą fal elektromagnetycznych, istnieją także namacalne wiadomości. Należą do nich wszystkie dryfujące w dalekim kosmosie statki kosmiczne "Pioneer" i specjalne płyty z komunikatami na pokładzie pojazdów z serii "Voyager".

 

Warto też zaznaczyć, że naukowcy planują również rozpoczęcie nowego etapu obserwacji tajemniczej migoczącej gwiazdy KIC 8462852, znanej również jako "gwiazda Tabby". Dziwne zachowanie tego ciała niebieskiego, a konkretnie przygasanie, może być związana z aktywnością obcej cywilizacji, zdolnej do budowy za pomocą astroinżynierii, całego świata podobnego do konceptu tzw. sfery Dysona.

 

 


W Aleppo odnaleziono masowe groby cywilów, którzy zginęli z rąk "rebeliantów"

Gdy wschodnia część miasta Aleppo znajdowała się jeszcze pod kontrolą "umiarkowanych rebeliantów", zachodnie media zwykle ignorowały doniesienia o mordach, popełnianych na mieszkańcach a nawet na bojownikach, którzy próbowali uciec do zachodniej, zabezpieczonej strefy. Teraz pojawiają się doniesienia, że na terenach zajmowanych wcześniej przez terrorystów odnaleziono masowe groby cywilów.

 

Dziesiątki znalezionych ciał nosi ślady poważnych obrażeń. Większość osób zginęło od strzału w głowę z broni palnej. W wielu przypadkach, zwłoki nie posiadały niektórych części ciała. Zbrodni tej nie dokonało tzw. Państwo Islamskie, tylko bojownicy, określani przez zachodnich polityków i media jako "umiarkowani" w poglądach, którzy "walczyli o wolność Syrii". Ci sami "umiarkowani terroryści" ścięli głowę palestyńskiemu nastolatkowi za jego rzekome powiązania z armią rządową.

 

Zachód dokonał przedziwnego podziału na terrorystów radykalnych i umiarkowanych. Do radykalnych należą tzw. Państwo Islamskie i rzekomo al-Kaida, która jednocześnie współpracuje z "umiarkowanymi". Zaś umiarkowani terroryści to np. Wolna Armia Syrii czy organizacja Jaish al-Islam, która sporadycznie stosowała broń chemiczną i paliła ludzi żywcem. Widocznie robili to umiarkowanie i podawali znieczulenie przed zabiegiem.

Oprócz masowych grobów, wyzwolona niedawno strefa we wschodnim Aleppo jest kompletnie zaminowana. Ładunki wybuchowe zostały podłożone na ulicach, w pojazdach oraz w budynkach. Odnaleziono również sporo uzbrojenia, w tym wyrzutnie rakiet, moździerze, czołgi oraz wielkie magazyny z amunicją i materiałami wybuchowymi. Wyzwolenie miasta Aleppo jest symbolem nadchodzącego upadku "umiarkowanych" terrorystów.

 


Minister Obrony Pakistanu, po przeczytaniu fałszywej wiadomości, zagroził atakiem nuklearnym na Izrael

Wyobraźmy sobie, że jedna nieprawdziwa informacja może zepsuć stosunki między dwoma państwami a jedno z nich grozi odwetowym atakiem nuklearnym. Niemożliwe? Pakistański Minister Obrony, po przeczytaniu fałszywej wiadomości, zagroził zniszczeniem Izraela.

 

Wszystko zaczęło się od publikacji, zamieszczonej na portalu AMDNews. Według niej, były izraelski Minister Obrony Mosze Ja’alon miał zagrozić zniszczeniem Pakistanu przy pomocy bomb nuklearnych, jeśli kraj zdecyduje się wysłać swoje wojska do Syrii. Informację skomentował Minister Obrony Pakistanu, Khawaja Asif, który przypomniał, że jego kraj też posiada broń jądrową i w razie agresji, zaatakuje państwo żydowskie.

Niedługo potem, izraelskie Ministerstwo Obrony oświadczyło, że wiadomość podana na portalu AMDNews jest fałszywa a Izrael w rzeczywistości nie groził Pakistanowi. Sprawa została mocno nagłośniona przez środki masowego przekazu a Khawaja Asifa, który został na ogół wyśmiany za to, że wpadł w sidła tzw. Fake News, nie odpowiedział na wiadomości izraelskich urzędników. To tak jakby Rosja, powołując się na nieprawdziwe wiadomości ze strony ASZdziennik.pl, zagroziła zniszczeniem Warszawy.

 

Fałszywe wiadomości stały się podobno plagą internetu. Trzeba zachować szczególną ostrożność, czytając informacje w prasie polskiej i zagranicznej.

 

Źródła:

http://www.telegraph.co.uk/news/2016/12/26/pakistan-minister-issues-nuclear-warning-israel...

http://awdnews.com/political/israeli-defense-minister-if-pakistan-send-ground-troops-into-...


Henry Kissinger doradcą Trumpa ds. polityki zagranicznej. Sojusz Rosji i USA ma stanowić przeciwwagę dla potęgi Chin

Zwycięstwo Donalda Trumpa miało przynieść radykalne zmiany. Nikt jeszcze do końca nie wiedział o jakich zmianach była mowa. Jednak wiedząc jakie jest podejście Trumpa do Putina można się spodziewać, że Zachód będzie chciał teraz uznać Rosję za swojego sojusznika, zaś Chiny, rosnąca potęga militarna i ekonomiczna, staną się wrogiem numer jeden.

 

Zacznijmy od tego, że 93-letni Henry Kissinger to bardzo doświadczony polityk, był doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego oraz Sekretarzem Stanu podczas prezydentury Richarda Nixona i Geralda Forda. Podobno jeszcze w latach 70., czyli za czasów istnienia Związku Radzieckiego miał wskazywać, że na dłuższą metę to Chiny stanowią największe zagrożenie dla USA.

Ten amerykański dyplomata kompletnie ignorował nagonkę na Rosję i regularnie spotykał się z Władimirem Putinem. Do dziś jest przekonany, że Stany Zjednoczone, mimo wszystko, powinny utrzymywać dobre relacje z Rosją. Kissinger do dziś pozostaje zwolennikiem zbliżenia z Putinem a jego wybór na doradcę ds. polityki zagranicznej wyraźnie pokazuje jaki kurs polityczny zostanie obrany przez USA.

 

Amerykański dyplomata ma pełnić rolę pośrednika między Rosją a Stanami Zjednoczonymi i będzie działał na rzecz stabilizacji sytuacji na Ukrainie. Jeśli dobrze poznamy postulaty Kissingera to powinniśmy zrozumieć, że obecne podziały w Europie na zwolenników i przeciwników Rosji wkrótce nie będą miały kompletnie żadnego znaczenia.

 

Przyszły doradca ds. polityki zagranicznej w administracji Donalda Trumpa jest przekonany, że sojusz z Rosją będzie mieć korzystne znaczenie dla przeciwstawienia się Chinom. Co istotne, za rządów Trumpa, USA mają nie tylko znieść sankcje - Kissinger zaleca aby Zachód uznał rosyjskie wpływy w Polsce i krajach bałtyckich, w Iranie, Afganistanie i Chinach. W kwestii Ukrainy, polityk twierdzi, że Rosja częściowo wycofa się ze wschodniej części kraju w zamian za nieoficjalne uznanie Krymu jako terytorium rosyjskiego.

 

Trudno powiedzieć co dokładnie oznacza "uznanie rosyjskich wpływów" w naszym kraju, ale z całą pewnością zagorzali przeciwnicy Rosji przeżyją szok. Pokazuje to po raz kolejny zresztą, że Polska nie jest niezależna a najważniejsze decyzje, dotyczące naszego państwa, zapadają za granicą.

 

Jednak w skali międzynarodowej nie powinniśmy mieć już wątpliwości, że Stany Zjednoczone będą teraz prowadzić ostrą nagonkę na Chiny. Sojusz chińsko-rosyjski został bardzo źle przyjęty - atak na Rosję oznacza reakcję Chin, zaś atak na Chiny oznacza reakcję Rosji. Jak zatem widać uznano, że najbezpieczniejszym rozwiązaniem jest zakończenie nagonki na Rosję, zniesienie sankcji, współpraca z Putinem i wspólne zwrócenie się przeciwko nowej globalnej potęgi - przeciwko Chinom.

 

Źródła:

http://www.politico.com/story/2016/12/trump-kissinger-russia-putin-232925

http://www.bild.de/politik/ausland/donald-trump/kissinger-will-zwischen-russland-und-usa-v...


W Rosji zwyrodnialcy ciężarówką Ural rozjechali bezbronnego niedźwiedzia

W Jakucji z zimną krwią kierowca ogromnej ciężarówki Ural rozjechał bezbronnego niedźwiedzia. Czyn zwyrodnialca krytykują oburzeni ludzie.

 



W Internecie opublikowano film, na którym dwóch mężczyzn, siedzących w pojeździe, ostro potraktowało niedźwiedzia. Zwierzę ostało rozwałkowane przez ogromne opony auta.



Haniebnego mordu dokonali tzw. pracownicy zmianowi, którzy ścigali uciekającego drapieżnika. Okaleczony niedźwiedź ostatkiem sił walczył o przetrwanie. Potem stworzenie „ścisnęły” dwa wielkie samochody, a bohaterscy gieroje dobili je łomem.



Ministerstwo Zasobów Naturalnych Jakucji już zapowiedziało ukaranie sprawców zdarzenia. Grozi im grzywna w wysokości 100 tys. rubli lub dwa lata więzienia.