Sierpień 2016

Turcja oficjalnie zawarła pokój z Izraelem

Prezydent Turcji Tayyip Erdogan zatwierdził porozumienie o normalizacji stosunków z Izraelem. Ostateczny dokument w tej sprawie został ratyfikowany przez turecki parlament.

 


 
Teraz Tel Awiw będzie musiał zapłacić Ankarze w ciągu 25 dni 20 milionów dolarów za incydent z Flotyllą Wolności z 2010 roku, w wyniku którego pogorszyły się stosunki między obu krajami.


 
Umowa w sprawie normalizacji kontaktów dyplomatycznych została podpisana w dniu 28 czerwca br., a następnie zatwierdzana przez parlamenty obu krajów. Po wejściu w życie umowy dokonana zostanie wymiana ambasadorów.


 
Przypomnijmy, że w 2010 roku izraelscy komandosi zajęli statki Flotylli Wolności, którym udało się przełamać blokadę Strefy Gazy. W budzącym wiele emocji i kontrowersji rejsie śmierć poniosło dziewięciu obywateli Turcji.

 


W najnowszych samolotach F-35B montowane będą działa laserowe

W przyszłości, wszystkie maszyny lądowe, morskie i powietrzne, będą posiadały na swoim wyposażeniu broń laserową. Dotyczy to nawet jednej z trzech wersji najnowszego myśliwca wielozadaniowego piątej generacji F-35.

 

Obecne systemy laserowe są wystarczająco dobre aby wypalać dziury w dronach lub pojazdach lądowych. Lecz efektywność tego rodzaju broni zależy od jej mocy. Potężniejsze lasery potrzebują większego zasilacza. Nie stanowi to problemu dla okrętów czy ciężarówek, ale maszyny latające to zupełnie inna bajka.

 

Generał porucznik Robert Walsh, dowódca Marine Corps Combat Development Command powiedział, że wariant B samolotu F-35 "absolutnie" powinien posiadać broń laserową. W pierwszej kolejności, lasery bojowe mogą zostać umieszczone w samolotach transportowych C-130 Hercules, a gdy tylko uda się je odpowiednio zminiaturyzować, technologię otrzymają również myśliwce F-35B oraz śmigłowce szturmowe, takie jak AH-1 Cobra.

Helikopter AH-1Q Cobra - źródło: U.S. Air Force

F-35B to samolot krótkiego startu i pionowego lądowania STOVL. Samoloty te mają być gotowe do działań bojowych w 2018 roku. Jednak miniaturyzacja dział laserowych to kwestia nawet 10 lat.

 

Wiadomość pochodzi z portalu tylkonauka.pl

 


Asteroida 2016 QA2 przeleciała ekstremalnie blisko Ziemi zaledwie w kilka godzin po odkryciu

Asteroida dwukrotnie większa od tej, która spadła na Rosję w lutym 2013 roku, minęła Ziemię zaledwie w kilka godzin po jej odkryciu 27 sierpnia 2016 roku. Obiekt ma średnicę szacowaną na 30 do 50 metrów i został wypatrzony przez astronomów pracujących w obserwatorium SONEAR zlokalizowanym w Boliwii. Była to już 24 asteroida odkryta przez ten zespół badawczy.

 

To co martwi najbardziej, to fakt, że 2016 QA2 minął naszą planetę w odległości zaledwie 84 480 km od powierzchni. Był to jeden z najbliższych przelotów w ciągu ostatnich lat i co przerażające wystąpił w niedługim czasie po odkryciu, zaledwie po kilku godzinach. W takim wypadku zorganizowanie misji ratunkowej w celu zniszczenia takiego ciała niebieskiego w przestrzeni kosmicznej, zwyczajnie nie byłoby czasu.

Asteroida 2016 QA2 zdaje się należeć do tak zwanej grupy Atena. Jest to grupa przelatujących blisko ziemi obiektów, które przeważnie poruszają się wewnątrz ziemskiej orbity. Do nich należy między innymi osławiona (99942) Apophis, która może zderzyć się z Ziemią w 2036 roku.

Orbita asteroidy 2016 QA2 - źródło: SONEAR

Dwa lata temu NASA przeprowadziła audyt systemu wykrywania niebezpiecznych asteroidów, utworzonego w 2005 roku w imieniu Kongresu Stanów Zjednoczonych. Jego celem jest monitorowanie co najmniej 90 procent obiektów bliskich Ziemi o średnicy większej niż 140 metrów średnicy. Okazało się, że stan systemu jest tak zły, że praktycznie nie działa.

 

Audytorzy zauważyli, że podstawowe bolączki to słaba koordynacja z innymi ośrodkami obserwacyjnymi i śmieszne finansowanie w wysokości 40 milionów dolarów, nie dają szans na interakcję z innymi organizacjami, które zajmują się wypatrywaniem asteroidów, które mogą być na kursie kolizyjnym z Ziemią. W tej chwili każda agencja kosmiczna robi to we własnym zakresie.

 

Raport pokontrolny przeprowadzony w NASA wskazuje, że system wykrywania obiektów NEO (Near Earth Object) był w stanie zidentyfikować tylko 10% z ogólnej liczby szczególnie niebezpiecznych asteroid. Ostatnie doświadczenie z upadkiem asteroidy na Uralu jest przykładem skutków takiej beztroski. Jak widać na przykładzie 2016 QA2 to nie są żarty i jeśli chcemy uniknąć katastrofy trzeba pilnie poprawić zdolność detekcji tych ciał niebieskich.

 

 


Kolejny pożar wieżowca w Zjednoczonych Emiratach Arabskich

Dziś rano w Abu Zabi, stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich, wybuchł pożar. Ogień zajął 28-piętrowy wieżowiec, który jest w trakcie budowy. Służby natychmiast ewakuowały otoczenie, brak doniesień o osobach rannych.

 

Budynek zaczął płonąć około godziny 10:30 czasu lokalnego. Ogień ugaszono po ponad dwóch godzinach. Dym wydobywający się z wieżowca był widziany z całego miasta.

W sieci można znaleźć mnóstwo zdjęć i nagrań, przedstawiających do wydarzenie. Jak podaje Reuters, jest to już piąty taki incydent w ZEA w przeciągu ostatnich 18 miesięcy. Przyczyna dzisiejszego pożaru będzie wyjaśniana.

 


Seria silnych trzęsień ziemi wstrząsa okolicą kaldery wulkanu Katla

Znajdujący się w południowej Islandii wulkan Katla może wkrótce rozpocząć erupcję. Świadczy o tym rój trzęsień ziemi wstrząsający okolicą kaldery tego giganta. Najsilniejsze ze wstrząsów dochodzą do 4 stopni, a to wróżba erupcji.

 

Najsilniejszy ze wstrząsów o magnitudzie 4,3 stopni wystąpił wczoraj w nocy. W sumie na przestrzeni 3 dni doszło już do kilkunastu wstrząsów o sile do 2 stopni w skali Richtera i do trzech powyżej 3 stopni. Wszystko to wskazuje na potężne przepływy magmowe. Trzeba mieć świadomość, że są to najsilniejsze wstrząsy w pobliżu wulkanu Katla od 1977 roku. Warto jednak nadmienić, że wtedy nie zakończyły się one erupcją.

Dwa dni temu IMO (Icelandic Meteorological Office) poinformował, że przepływ w rzece Múlakvísl, która wypływa spod lodowca Mýrdalsjökull, znajdującego się na szczycie wulkanu, wzrósł i woda ma wysokie stężenie dwutlenku siarki i siarkowodoru. Oba te gazy związane są z emisjami hydrotermalnymi.

Ewentualna erupcja wulkanu Katla na Islandii może doprowadzić do sporego zamieszania. Warto przypomnieć sobie co się działo w 2010 roku gdy wybuch wulkanu Eyjafjallajökull. Żywioł ten wyemitował tak dużo pyłu, że poważnie zakłócił ruch lotniczy nad Europą. Ostatnia znacząca erupcja wulkanu Katla miała miejsce w 1918 roku, ale ze statystyki wynika, że Katla wybucha mniej więcej co 80 lat.

 

wulkan ten zwykle wybucha dwa razy w ciągu stulecia. Wiemy też, co jest raczej wiedzą ogólną, że im dłużej budują się ciśnienia wewnątrz komory magmowej tym erupcja może być gwałtowniejsza. Wulkan ten jest w stanie wygenerować erupcję klasyfikowaną w skali VEI, jako kategoria, 6 czyli byłoby to zjawisko 100 razy silniejsze od tego zafundowanego nam przez wspomniany Eyjafjallajökull.

 

 


Na Morzu Śródziemnym, w ciągu jednego dnia, uratowano 6500 uchodźców

Poniedziałek był jednym z najbardziej pracowitych dni dla włoskiej straży przybrzeżnej w ostatnich latach. W ciągu 24 godzin, przy współpracy z organizacjami humanitarnymi i europejską agencją Frontex, przeprowadzono łącznie 40 operacji ratunkowych, które pozwoliły uratować około 6,5 tysiąca uchodźców na Morzu Śródziemnym.

 

Umowa między UE a Turcją pozwoliła tymczasowo wstrzymać napływ migrantów, ale dotyczy ona jedynie szlaku, który przebiega przez Morze Egejskie do Grecji. Drugi najbardziej aktywny szlak prowadzi przez Morze Śródziemne do Włoch. Uchodźcy z Afryki i Bliskiego Wschodu wykorzystują go aby przedostać się do Europy.

 

Wczorajszy dzień był rekordowy pod względem uratowanych ludzi. Przepełnione łodzie wyruszają w głąb morza na tyle, na ile jest to możliwe. Migranci mają nadzieję, że zostaną odnalezieni przez służby ratunkowe. W niedzielę w tym samym miejscu uratowano około 1,1 tysiąca osób.

 

Agencja ONZ zajmująca się migracją szacuje, że w tym roku do Włoch przybyło około 105 tysięcy uchodźców. Większość z nich wyrusza do Europy z libijskiego wybrzeża. Jednocześnie w tym samym roku na Morzu Śródziemnym utonęło ponad 3 tysiące ludzi. Włochy ratują i przyjmują do siebie kolejnych uchodźców, choć niczym nieograniczona migracja dramatycznie wpływa na sytuację w kraju.

 

 


Turcja chce wyeliminować Kurdów w Syrii

Turecka inwazja na Syrię skomplikowała całą sytuację. Wojska i bojówki wyszkolone na terytorium Turcji w ciągu kilku dni zajęły spore terytoria w północnej części Syrii, zdobywając miasto Dżarabulus, położone na zachodnim brzegu Eufratu. Wcześniej teren ten był okupowany przez Państwo Islamskie.

 

Działania Turcji są trudne do rozszyfrowania. Erdogan, w ramach kampanii wojennej rozpoczętej kilka dni temu, chce oczyścić tereny przygraniczne z terroryzmu. Zabrał się więc za rzekome zwalczanie islamistów z ISIS, z którymi przecież miał współpracować, ale zapowiedział, że Turcja z taką samą determinacją będzie zabijać Kurdów.

 

Turecki wicepremier powiadomił, że Rosja poinformowała wcześniej syryjskie władze o planowanych działaniach zbrojnych. Lecz Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Emigrantów Syrii potępiło inwazję. Stwierdzono, że Turcja doprowadziła do śmierci 35 cywilów, co uznaje za zbrodnie przeciwko ludzkości, zaś jakiekolwiek działania przeciwko terrorystom muszą być koordynowane przez rząd.

 

Pentagon stwierdził, że Kurdowie powinni wycofać się i nie angażować w walkę z Turkami. Wezwania Stanów Zjednoczonych są raczej ignorowane. Erdogan ma zamiar zdobyć miasto Manbidż i zająć tereny zarówno po zachodniej, jak i po wschodniej stronie Eufratu. Kurdowie, którzy dążą do ustanowienia własnego państwa, nie mają zamiaru oddawać tego, co odebrali z rąk bojowników ISIS.

 

Konflikt turecko-kurdyjski ewidentnie rozlał się na sąsiednie państwo. Jest to w interesie nie tylko Turcji, ale także Iraku i Iranu. Syria również może na tym skorzystać, gdyż Kurdowie w ostatnim czasie po prostu zerwali współpracę z Assadem i niejednokrotnie dochodziło do walk między nimi a syryjską armią. Działania Kurdów są wspierane przez USA i Izrael - mogą oni posłużyć do osłabienia kilku państw jednocześnie, w tym znienawidzonego przez Żydów Iranu.

 

Podsumowując - współpraca Turcji i Syrii nie jest tak oczywista, lecz wraz z Iranem i Irakiem mają wspólny do osiągnięcia cel. Kurdowie najwyraźniej zaczęli być postrzegani jako bojownicy, którzy wykonują polecenia Stanów Zjednoczonych. W takiej sytuacji, zwalczenie Kurdów będzie korzystne dla wymienionych wyżej państw Bliskiego Wschodu oraz dla Rosji, która konkuruje z Amerykanami o wpływy w tym regionie.

 

Źródła:

http://syria.liveuamap.com/

http://www.foxnews.com/world/2016/08/29/pentagon-calls-on-turkey-and-syrian-kurds-to-stop-...

http://www.middleeasteye.net/news/turkey-fight-syrian-kurdish-militia-same-determination-e...


Uran wraca do łask

Na łamach bloga zwracaliśmy ostatnio uwagę na niskie ceny produktów rolnych, które – w perspektywie najbliższych lat – mają dużą szansę na wzrosty. Dzisiaj chciałbym przybliżyć jedno z aktyw, które również zasługuje na uwagę – jest nim znienawidzony powszechnie (nie bez przyczyny) uran.

 

Środowiska ekologiczne rozpoczęły atak na energię pozyskiwaną przy pomocy uranu, po wystąpieniu katastrofy w elektrowni atomowej w Fukushimie. Zieloni, którzy zostali wykorzystani jako narzędzie gry politycznej, rozpętali medialne piekło wokół energii atomowej. Dopiero tworząca się (od połowy 2010 roku) hossa na uranie została przez to zabita. Od tamtego czasu notujemy praktycznie nieprzerwane spadki, a cena surowca została ścięta o około 50%.

 

Oczywiście nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Kolejne spadki na uranie dają inwestorom świetną okazję do spekulacji na jego cenie. Jednocześnie jesteśmy świadkami propagandowego ataku na dwutlenek węgla. Elektrownie atomowe stanowią jedyną sensowną alternatywę dla „znienawidzonego” węgla, czy ropy. Ilość zielonej energii pozyskiwanej z źródeł odnawialnych stanowi niewielki procent ogólnego zapotrzebowania i nic w tej kwestii nie zmieni się w czasie najbliższych dekad.


1. Obecna sytuacja na uranie

Cena uranu, od szczytu z 2007 roku, spadła o ponad 75%. Kwota powyżej 100 USD, jaką trzeba było zapłacić za placek surowca, była zdecydowanie zbyt duża, a wpływ na jej wysokość miała bardziej spekulacja, niż realny popyt. Z kolei obecna cena – poniżej 30 USD – jest wyjątkowo niska, przez co stanowi świetną okazję do inwestycji. Widać to zwłaszcza w nasilających się problemach finansowych firm, które zajmują się wydobyciem tego surowca.

Uran stał się bardziej atrakcyjny, ponieważ „zieloni” skupili się przede wszystkim na zagadnieniu globalnego ocieplenia, niż na katastrofie w Fukushimie. Wpływ na to miał rynek handlu powietrzem, który rozrósł się do ogromnych rozmiarów, przez co okazało się, że bardziej opłaca się walczyć z emisją CO2, niż z elektrowniami atomowymi.

 

Pomimo narastającego kryzysu gospodarczego, z którym mamy do czynienia zwłaszcza w krajach rozwiniętych, popyt na energię elektryczną na świecie cały czas rośnie. Widać to przede wszystkim w Chinach, które starają się przestawić własną energetykę przede wszystkim na źródła o mniejszej emisji spalin. Czystsze powietrze stało się jednym z kluczowych zagadnień w Państwie Środka, ponieważ duża liczba hut i elektrowni węglowych bardzo zatruwa atmosferę. Problem jest poważny i znacznie doskwiera obywatelom. Z tego powodu władze Chin prowadzą rozmowy z Amerykanami na temat budowy 30 elektrowni atomowych, które miałyby (częściowo) zastąpić elektrownie węglowe.

 

Indie są kolejnym krajem, który także stara się zwiększyć ilość produkowanej energii. Na terenie państwa znajduje się 7 elektrowni atomowych i 21 reaktorów, które pokrywają zaledwie około 2% zapotrzebowania energetycznego kraju. Dlatego też indyjski Premier Mody zapowiedział dalsze inwestycje w tym sektorze. Głównym graczem na tamtejszym rynku jest rosyjski Rosatom, ale o udział w nim walczy również francuska AREVA i amerykański Westinghouse.

 

Popyt na uran wzrośnie nie tylko w Europie, ale również w Japonii. Trudna sytuacja budżetowa i coraz większy deficyt (finansowany przez bank centralny), zmusiły władze do stopniowego wznawiania produkcji w wyłączonych reaktorach. W 2011 roku zaspokajały one 30% zapotrzebowania wyspy na energię elektryczną. Wraz z powrotem Japonii do energii atomowej, spadnie jej deficyt w handlu międzynarodowym, natomiast znacznie wzrośnie popyt na uran.

 

W Europie sytuacja wygląda podobnie. Istnieje wiele unijnych projektów promujących pozyskiwanie energii ze źródeł odnawialnych, ale prawda jest taka, że nie wszędzie zdają one egzamin. W Niemczech coraz bardziej narzeka się na farmy wiatrowe – na to, że szpecącą  krajobraz i generują hałas. Mimo inwestycji zakrojonych na szeroką skalę, ilość produkowanej energii ciągle jest zbyt mała.

 

Oprócz metod pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych, istnieje wiele obiecujących projektów na jej wytwarzanie np. gazyfikacja złóż węgla pod ziemią. Są one jednak skutecznie spowalniane lub nawet blokowane, przez lobby związane z handlem certyfikatami na emisję CO2. Istnieje zatem pewna baza budowana po to, by powstrzymać rozwijający się trend na uran. Oczywiście nie oznacza to jednoznacznego początku kolejnej hossy. Tę zapowiadano już w 2009 i 2010 roku. Po przeanalizowaniu wykresu notowań uranu możemy zobaczyć, jak to wszystko się skończyło.

 

Powstrzymam się od prób zgadywania, kiedy możemy oczekiwać początku odwrócenia trendu. Zaznaczę jednak, że uran na obecnych poziomach jest wyjątkowo tani, z ograniczonym potencjałem do dalszych spadków. Stanowi to solidną bazę pod dno cenowe i zapowiada dobry moment na rozpoczęcie zakupów.


2. Specyfika rynku uranu

Rynek uranu i energii z niego pozyskiwanej jest specyficzny. Wszystko z powodu możliwości wykorzystania paliwa do budowy broni nuklearnej, która będąc bronią masowego rażenia, podlega ścisłej kontroli. Pomijając jednak zastosowania militarne, aby w ogóle móc zbudować elektrownie atomową potrzeba ogromnej liczby koncesji, certyfikatów i pozwoleń, których zebranie trwa często długie lata. Następną przeszkodą jest opór społeczny ludności, która nie chce mieszkać w pobliżu elektrowni atomowej. Zwłaszcza, że nieliczne przypadki katastrof ekologicznych (związanych z awariami reaktorów) są ciągle żywe w pamięci ludzi.

 

Pomimo ogromnych kosztów środowiskowych (w przypadku katastrofy), energia atomowa ciągle uważana jest za jedno z najtańszych źródeł prądu. Bardzo ważny jest również efekt skali i możliwości zaspokajania potrzeb społeczności na energię elektryczną.

 

Za inwestycją w uran przemawia jeszcze jeden bardzo ważny czynnik. O ile niskie ceny uranu mogą znacznie zmniejszyć skalę jego wydobycia, o tyle nawet jego wyjątkowo wysokie ceny nie wpływają znacząco na popyt. Jest to spowodowane bardzo niską elastycznością cenową popytu na uran. Lwią część kosztów wytworzenia energii z atomu stanowi sama budowa elektrowni, wraz z infrastrukturą i zdobyciem wszystkich zezwoleń. Z tego powodu ceny uranu stanowią niewielką część produkcji energii. Dlatego gdyby nawet uran podrożał (nawet do kilkuset dolarów, w krótkim czasie), nie wpłynęłoby to znacząco na jego popyt.


3. Spółki warte uwagi

W związku z coraz niższymi cenami uranu, ceny spółek zajmujących się jego wydobyciem zanotowały znaczne spadki. Jest to wyjątkowa okazja do inwestycji ze względu na bardzo korzystne stawki, przy czym trzeba podkreślić, że spółki ciągle są w stanie utrzymać płynność finansową.


Cameco Corporation

Liderem w branży jest kanadyjska spółka Cameco Corporation (CCJ:xnys), notowana na Nowojorskiej Giełdzie, która wydobywa około 10 tys. ton uranu rocznie. Cena 9,7 USD za akcję  jest obecnie wyjątkowo atrakcyjna – jest to poziom nie notowany od 12 lat (nastąpił spadek z 50 USD, czyli o ponad 80%).

Źródło: dommaklerskidif.pl

Wskaźniki ekonomiczne Cameco mówią nam, że z roku na rok firma notuje coraz niższe przychody z działalności operacyjnej i ledwie wiąże koniec z końcem. Jeśli natomiast porównać jej kondycję do innych spółek z sektora, sytuacja wówczas wygląda całkiem nieźle. Shiller P/E (czyli wartość księgowa/zyski) na przestrzeni dekady wynosi 11,6. Obiecujący jest również poziom długu – zaledwie 30% do aktywów (średnia w branży to około 80%).

 

Za niebezpieczną możemy uznać stosunkowo małą ilość środków pieniężnych do całkowitego długu – na poziomie 0,08. Jest to dość trudna sytuacja, biorą jednak pod uwagę niską sumę zadłużenia, problemy z płynnością może rozwiązać emisja obligacji lub dodatkowa linia kredytowa w banku. Nie jest to pierwsza taka sytuacja. W przeciągu ostatnich 13 lat najniższy poziom środków pieniężnych/długu wynosił 0,02, a korporacja mimo wszystko wyszła z problemów obronną ręką.


AREVA

Na drugim miejscu w wydobyciu uranu, na poziomie 9 tys. ton, plasuje się francuska AREVA (AREVA:xpar) – notowana na giełdzie w Paryżu. Korporacja nie jest jedynie spółką wydobywczą. Zajmuje się również produkcją reaktorów czy przetwarzaniem zużytego paliwa.

Źródło: dommaklerskidif.pl

AREVA notuje straty księgowe na poziomie – 5 USD na akcję – trzeba wspomnieć przy tym o jej potężnym długu, wynoszącym prawie 100% aktywów. Lepiej wyglądają natomiast zapasy gotówki do zobowiązań – osiągają poziom 5%. Spółka znajduje się w niekorzystnej sytuacji z powodu niskich cen uranu (podobnie zresztą jak cały sektor). Jej dużym atutem jest stabilna, wieloletnia pozycja na rynku. Głównym udziałowcem AREVY jest francuski rząd, a działalność w UE (przy obecnej sytuacji politycznej) gwarantuje jej również pomoc EBC (w razie poważniejszych problemów finansowych).


Uranium Participation Corporation

Trzecią spółką na mojej liście jest Uranium Participation Corp (U:xtse). UPC jest przedsiębiorstwem zajmującym się jedynie działalnością finansową, a w swej strukturze naśladuje ETF. Kupuje, sprzedaje i pożycza uran wykorzystując do tej działalności magazyny Cameco Corp, Comurhex i ConverDyn. Jako że nie zajmuje się wydobyciem, a jedynie zarządzaniem własnymi zapasami, akcje firmy zależą przede wszystkim od notowań uranu i jej stanów magazynowych. Mimo finansowej struktury spółki, jej akcje wykazują niewielką zmienność, której można by się spodziewać raczej po dużej, międzynarodowej korporacji. Dzięki strukturze przypominającej ETF, firmie łatwiej jest zarządzać własnymi aktywami m.in. przez przerzucanie zapasów pomiędzy podmiotami zaangażowanymi bezpośrednio w transakcje kupno/sprzedaż czy magazynowanie towaru.

Źródło: dommaklerskidif.pl

Spółka, faktycznie działająca jako ETF, ma niski poziom kosztów stałych, dzięki czemu nie stanowi dla niej dużego problemu niewielki wskaźnik rezerw gotówkowych na poziomie 0,07 na akcję. Jej cena w ostatnim czasie spadła z 5 na 4 USD za akcję, co wynika bezpośrednio z obniżki notowań uranu. Natomiast dużym plusem spółki jest brak długu, co w obecnej sytuacji rynkowej i problemów w sektorze bankowym nabiera na znaczeniu. Zapasy magazynowe UPC wynoszą około 6 tys. ton uranu (4000 ton U308 i 2000 ton UF6). Stanowią one bezpośrednie pokrycie dla akcji spółki, a w razie problemów z płynnością mogą być częściowo upłynnione, by pokryć bieżące wydatki.


BHP Billiton i Rio Tinto

Oprócz powyższych trzech przykładów mamy jeszcze inne firmy godne uwagi, które zajmują się wydobyciem uranu. Dla przykładu, jest to BHP Billiton (BHP:xasx) z wydobyciem na poziomie 3300 ton rocznie czy Rio Tinto (RIO:xasx) z wydobyciem na poziomie 1300 ton rocznie. BHP i Rio Tinto zajmują się m.in. wydobyciem węgla i miedzi w Australii. Uran stanowi jedynie niewielki procent ich całkowitej działalności. Obie firmy zaangażowane są w projekty na kilku kontynentach (obejmujące różne surowce energetyczne i przemysłowe) – zakup ich akcji, to zatem zakład na szeroką gamę surowców. Z tego powodu notowania ww. firm wykazują ograniczoną korelację z ceną uranu.


4. ETF na spółki zajmujące się wydobyciem uranu

ETF, jak już nieraz wspominaliśmy w artykułach na łamach bloga Independenttrader.pl, to najlepsza forma ekspozycji na cały sektor, przy najniższej cenie. Jedynym ETF-em wartym polecenia, który daje ekspozycję na spółki wydobywające uran, jest URA (arcx). Należą do niego 24 firmy, z Cameco na czele.

Źródło: ishares.com

Oficjalne koszty utrzymania pozycji w funduszu wynoszą około 0,36% rocznie. Jako że nie daje on bezpośrednio ekspozycji na uran, tylko na spółki wydobywcze, jego korelacja z surowcem jest ograniczona i posiada spory lewar.

Źródło: dommaklerskidif.pl

Gdy w czasie od 2011 do 2016 roku cena uranu spadła z 73 USD na 35 USD (spadek o 52%), to cena ETF-u URA spadła z 116 USD na 13 USD (spadek o 89%). Daje nam to ponad 4-krotny lewar w stosunku do cen uranu. Musimy być tego świadomi, w sytuacji gdy decydujemy się na inwestycje za pośrednictwem podobnych narzędzi.

 

Wykres URA jest dość obiecujący. Nieustanny spadek notowań został zatrzymany w okolicach 14 dolarów za jednostkę udziału. Średnie kroczące są płaskie i pokrywają się z notowaniami, co przy obecnych poziomach staje się solidną bazą do uformowania się dna cenowego. Jest to dobry moment na zakupy, nie mamy przy tym jednak gwarancji, że cena jeszcze się nie obniży.


Podsumowanie

Uran jest obecnie wyjątkowo tani (w porównaniu do cen w jego historii)), przez co stał się ciekawą opcją inwestycyjną na najbliższe lata. Na platformach brokerskich mamy ograniczone możliwości bezpośredniej ekspozycji na notowania uranu. Istnieje za to cała gama akcji spółek do wyboru. Osobiście, bardziej niż bezpośrednie zakupy konkretnych korporacji, wolę kupno ETF-u URA, ponieważ daje on ekspozycję na cały sektor, (przez co zapewnia dywersyfikacje pomiędzy podmiotami). Jest to zatem zdecydowanie prostsza i bezpieczniejsza forma inwestowania (zważywszy na obecnie trudną sytuację spółek wydobywczych spowodowane wyjątkowo niskimi cenami surowca).

 

Oprócz ekspozycji na polecane przez Tradera21 surowce rolne czy metale szlachetne, uran (przy obecnych zawirowaniach na rynkach finansowych) stanowi ciekawą możliwość długoterminowej dywersyfikacji portfela inwestycyjnego. Przed okresem bańki spekulacyjnej na uranie (z jaką mieliśmy do czynienia w 2007 roku), wykazywał się on długoletnią stabilnością ceny. Musimy mieć zatem na uwadze, że podobna sytuacja może się powtórzyć. Przewidywany okres inwestycji może wynosić 3-7 lat lub nawet dłużej.

 

Dodatkowo musimy pamiętać o sporym lewarze, z jakim mamy do czynienia, gdy kupujemy aktywa z sektora uranu. Jeśli dojdzie do kolejnych spadków na surowcu, ceny spółek wydobywczych mogą spaść o kolejne 30-40%. Jeśli nie jesteśmy psychicznie przygotowani na tego typu perturbacje, nie powinniśmy kupować ich akcji. Lewar działa jednak w obie strony. Wspomniałem wyżej, że potencjał do dalszych spadków jest już mocno ograniczony, a możliwe wzrosty mogą z nawiązką wynagrodzić nam okres oczekiwania na odwrócenie trendu.

 


Zespół Independent Trader

Źródło: Independent Trader – Niezależny Portal Finansowy

http://independenttrader.pl/uran-wraca-do-lask.html

 


Piloci samolotu Finnair ujrzeli na niebie dziwny zygzak

Samolot Finnair leciał z Helsinek do Fukuoka w Japonii. Gdy maszyna minęła Pekin, kapitan i dwóch pilotów ujrzeli dziwny obraz. Widoczność była bardzo dobra z uwagi na świt i wschodzące słońce. W zasięgu wzroku nie było żadnych chmur, podaje fiński portal iltasanomat.fi.

 

 

Kapitan Panu Mäki sfotografował zygzakowaty pas na niebie, myśląc początkowo, że pozostawił go jakiś inny samolot.

 

„Potem pomyśleliśmy, że to ślad jakiegoś pocisku, ale nie mieliśmy żadnych informacji na temat testów rakietowych" - mówi Fin.

 

Po udanym lądowaniu w Japonii, dowódca samolotu dowiedział się o ćwiczeniach wojskowych, które miały miejsce w Korei Północnej. Przypuszcza się, że zjawisko może mieć związek z wystrzeleniem rakiety, której tor lotu niemal zbiegł się z trasą przelotu fińskiej maszyny. Pasażerowie nie zostali poinformowani o zdarzeniu. Załoga Finnair nie chciała wzbudzać niepokoju wśród pasażerów.

 

Pilot Panu Mäki powiedział, że wcześniej widział takie zygzaki, latające nad Rosją, ale nigdy nie były one tak wyraźne. Z kolei Jari Paajanen, szef Finnair, zapowiedział, że loty firmy nie będą realizowane w obszarze, gdzie swoje testy wojskowe prowadzi Korea Północna.

 


Odkryto sygnał radiowy, który mogła wysłać obca cywilizacja

Niezwykły sygnał odebrali astronomowie korzystający z radioteleskopu RATAN-600 zlokalizowanego w Rosji. Z okolicy gwiazdy HD164595 znajdującej się w odległości 94 lat świetlnych od Ziemi coś wyemitowało bardzo dziwny sygnał, który może nie być pochodzenia naturalnego.

 

Naukowcy nauczeni ostrożności w ferowaniu wyroków na temat natury zjawisk, których nie rozumieją, nie są skorzy do przyznania, że może to być dowód istnienia tam inteligentnej cywilizacji, ale dodają, że ne jest to zupełnie wykluczone.

 

Gwiazdozbiór Herkulesa, w którym znajduje się owa anomalia jest znany aż od starożytności. Eksperci przyznają, że od odkrycia, dokonanego 15 maja bieżącego roku, minęło za mało czasu, aby w odpowiedni sposób przetworzyć pozyskane dane i asekurancko stwierdzają, że nie można jeszcze przesądzać o jego sztucznym pochodzeniu.

Jednak tematem zainteresowała się organizacja SETI, powołana do prowadzenia poszukiwań innych istot inteligentnych we Wszechświecie. Anomalia ta będzie przedmiotem analiz podczas stałego komitetu IAA SETI, który został zaplanowany na 27 września bieżącego roku.

 

Specjaliści zwracają uwagę, że gwiazda HD164595 jest praktycznie tych samych rozmiarów co nasze Słońce i powstała mniej więcej w tym samym czasie. Na dodatek analizy widmowe wskazują, że może mieć podobny skład chemiczny. Ustalono też dotychczas, że orbituje wokół niej przynajmniej jedna planeta, gazowy gigant wielkości Neptuna. Można oczekiwać, że znajdują się tam też planety skaliste, a wtedy, kto wie, może zdołało tam też powstać życie.

 

 

 


Egipt planuje zaostrzyć kary za okaleczanie żeńskich narządów płciowych

Władze egipskie zwiększą karę pozbawienia wolności dla tych, którzy zmuszają kobiety do obrzezania.

 

Pobyt w więzieniu jest obecnie przewidziany przez prawo za takie przestępstwa i wnosi od trzech miesięcy do trzech lat. Rząd egipski zatwierdził plany wprowadzenia okresu kar od pięciu do siedmiu lat, podaje BBC.

 

Obrzezanie dziewczyn jest uważane za nielegalne w Egipcie od 2008 roku, ale nadal jest powszechnie praktykowane (obrzezanych jest  tam co najmniej 90% kobiet).

 

Warto zauważyć, że egipscy lekarze nie tylko nie przeszkadzają w tym procederze, ale często pomagają. W wyniku najnowszych badań 410 egipskich kobiet w większości stwierdziła, że podda swoje córki obrzezaniu, jeśli dokonają tego specjaliści. Okazuje się, że egipscy medycy faktycznie legitymizują te barbarzyńskie praktyki.

 

Według UNICEF, procedurze obrzezania podlega 200 milionów kobiet i dziewcząt w 30 krajach na całym świecie. W 2012 roku ONZ przyjęła rezolucję, która zabrania okaleczania żeńskich narządów płciowych. Obrzezanie kobiet to chirurgiczne usunięcie części żeńskich narządów płciowych. Celem tego zabiegu jest ograniczenie aktywności seksualnej kobiet.

 


W Norwegii piorun zabił aż 323 renifery

Do niezwykłego zdarzenia, związanego z ekstremalną pogodą, doszło w Norwegii. Rekordowa ilość, ponad 300 reniferów, zostało zabitych na skutek uderzenia pioruna.

 

Masowa śmierć tych zwierząt miała miejsce w zeszły piątek w regionie Hardangervidda. Norweskie władze twierdzą, że w sumie wyładowanie atmosferyczne zabiło 323 renifery. Kolejne 5 osobników trzeba było uśpić, ponieważ nie rokowały szans na wyzdrowienie.

 Foto: Haavard Kjontvedt

Podejrzewa się, że tak duża ilość zabitych zwierząt ma związek z tym, że były one stłoczone w zagrodzie i stały obok siebie, co pozwoliło na aż tak tragiczny bilans zjawiska atmosferycznego. Na świecie zdarzają się oczywiście podobne rzeczy, na przykład 25 sierpnia w Indiach, w regionie Kanchipuram, piorun zabił 38 owiec, jednak skala zdarzenia z Norwegii jest aż dziesięciokrotnie większa, co czyni je wyjątkowym.

 Foto: Haavard Kjontvedt

 Źródło: Google Maps

 


 
 

 


Papież Franciszek spotkał się w Watykanie z założycielem Facebooka, Markiem Zuckerbergiem

W poniedziałek Franciszek podejmował twórcę serwisu społecznościowego Facebook Marka Zuckerberga, poinformowały służby prasowe Stolicy Apostolskiej.

 

 

„Rozmawiano o tym, jak korzystać z technologii komunikacji, aby zwalczać ubóstwo, promować kulturę i przekazywać najsłabszym przesłanie nadziei" – cytuje wypowiedź rzecznika Il Messaggero.


 
Szef służby prasowej Watykanu zauważył również, że Zuckerberg przybył na audiencję z żoną Priscillą Chan. Twórca Facebooka przyjechał do Rzymu, aby spotkać się ze studentami wiodącej uczelni w kraju w Luiss.

 


Uchodźcy mają nowy szlak, który przebiega przez Szwajcarię

Islamscy uchodźcy, wśród których są potencjalni terroryści, chcą za wszelką cenę dostać się do Niemiec. W tym celu poszukują nowych szlaków. Jak się okazuje, jeden z nich przebiega przez Szwajcarię, która nie jest pozytywnie nastawiona do migrantów.

 

Ueli Maurer, reprezentant prawicowej Szwajcarskiej Partii Ludowej w Radzie Związkowej, Minister Finansów oraz dowódca straży granicznej powiedział, że uchodźcy próbują wykorzystać luki w zabezpieczeniach aby nielegalnie przekroczyć granicę. Dzieje się to na przejściach granicznych z Austrią i Niemcami, a przede wszystkim z Włochami.

 

Tylko w czerwcu i lipcu, w południowym kantonie Lugano odnotowano 9,9 tysiąca nielegalnych przekroczeń. Ponad 4,2 tysiąca uchodźców zostało natychmiast zatrzymanych i wydalonych z kraju. W skali całego kraju, statystyki są bardzo niepokojące. Jak podaje Federalna Administracja Celna, w ciągu dwóch miesięcy ponad 22 tysiące migrantów nielegalnie wkroczyło na terytorium Szwajcarii.

 

Maurer powiadomił, że w kantonie Ticino konieczne było zwiększenie liczby strażników granicznych, którzy często zatrzymywali uchodźców w samym środku nocy. W zachodnim kantonie Vaud zarejestrowano ponad 3,1 tysiąca przekroceń. Tereny przygraniczne w pozostałych kantonach są spokojniejsze.

 

Większość migrantów po przekroczeniu szwajcarskiej granicy twierdzi, że chce dotrzeć do Niemiec i Europy Północnej. Brak złożenia wniosku o azyl w Szwajcarii jest równoznaczne z wydaleniem uchodźców do kraju z którego przybyli. Służby zajmują się nie tylko zatrzymywaniem migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, ale także zwalczaniem przemytników, którzy zarabiają na tym spore sumy pieniędzy.

 

 


"Kosmiczny pociąg" Solar Express zabierze nas na Marsa w 2 dni

Podróże na inne planety są obecnie niedostępne dla człowieka z dwóch istotnych powodów - obce planety są dla nas bardzo nieprzyjazne, a poza tym nie posiadamy odpowiedniej technologii, która pozwoliłaby szybko i bezpiecznie zabrać nas do innego świata. Wiemy jednak, że wszystkie problemy można rozwiązać. Trzeba tylko wiedzieć jak tego dokonać.

 

Kolonizacja sąsiedniej planety, Marsa, wydaje się szalonym pomysłem. Niemniej jednak, naukowcy chcą go zrealizować już w ciągu dekady. Potrzebujemy zatem sporo czasu aby przekonać się, czy nasza dotychczasowa wiedza i technologia jest wystarczająca aby wysłać człowieka na obcą planetę. Dopiero gdy ludzie na stałe osiedlą się na Marsie, stworzą odpowiednie warunki dla przetrwania, przystosują się do surowych warunków, a być może nawet rozpoczną produkcję żywności, wydobywanie minerałów i zaczną się tam rozmnażać, będziemy mogli zbudować odpowiedni transport międzyplanetarny.

 

Zakładając, że kolonizacja Marsa jest możliwa, warto byłoby już dziś zaprojektować sobie pojazdy, które pozwoliłyby na możliwie jak najszybszą podróż z jednej planety do drugiej. Tak się składa, że kanadyjski inżynier Charles Bombardier zaprezentował właśnie koncepcję "kosmicznego pociągu", który otrzymał nazwę Solar Express.

Według założeń, jego pojazd kosmiczny poruszałby się z prędkością 3000 km/s, a więc przetransportowałby człowieka lub ładunek z Ziemi na Marsa w około 37 godzin. Solar Express byłby nie tylko bardzo szybki, ale także odpowiednio tani. Jak to możliwe? Bombardier wziął pod uwagę fakt, że każde wysyłanie pojazdu z powierzchni Ziemi i zatrzymywanie go pochłania duże ilości energii. Uznał więc, że "kosmiczny pociąg" powinien wystartować tylko raz i nigdy się nie zatrzymywać.

Zgodnie z jego wizją, pojazd zostałby wprawiony w ruch w tradycyjny sposób i wykorzystywałby jedynie niewielkie ilości paliwa aby dostosować kierunek lotu. Solar Express okrążyłby jedną planetę, dzięki grawitacji nabrałby prędkości i wyruszyłby w kierunku drugiej. Mógłby poruszać się w ten sposób praktycznie bez końca. Będąc w pobliżu Marsa, specjalne kapsuły spotkałyby się z nim aby odebrać ładunek i pasażerów, po czym pociąg będzie mógł opuścić orbitę okołomarsjańską i wyruszyć w stronę Ziemi.

Projekt jest teoretycznie możliwy do wykonania, lecz pozostaje wiele pytań - jak kontrolować tak szybki pojazd? W jaki sposób będzie można rozładować/załadować towar? Jak osiągnąć tak wysokie prędkości i jak uchronić się przed potencjalnymi zagrożeniami w przestrzeni kosmicznej? Gdyby Solar Express faktycznie mógł poruszać się z prędkością 3000 km/s, lot na Marsa trwałby tylko 37 godzin, natomiast na Księżyc - ponad 2 minuty. Jest to świeży projekt, który z biegiem czasu będzie poddawany ulepszeniom ale z pewnością jest wart uwagi.

 

Wiadomość pochodzi z portalu tylkonauka.pl